- poniedziałek, 06 sierpnia 2012
-
Ja się z Wami już żegnam, dziękuję za drugą część udanej dyskusji o tym co dzieje się na naszych drogach. Jutro będziecie mieli okazję porozmawiać z Tomkiem Chojnowskim o płatnych treściach w internecie. Czy po latach wolnego dostępu do mediów elektronicznych będziemy chcieli płacić za wybrane teksty?
Zapraszam serdecznie i już tradycyjnie, życzę wszystkim szerokiej drogi ;)
-
Na koniec chyba dostanie się pieszym. Iwona w swoim mailu wypunktowała ich bez sentymentów.
Jestem pieszą, rowerzystką, kierowcą i czytając co tu się wypisuje jest mi niedobrze. Dopóki człowiek nie 'stanie' się z kierowcy pieszym bądź rowerzystą to nie zrozumie o co w tym chodzi!! Ale po kolei. Największą plagą dla rowerzystów i kierowców są piesi, którzy nie umieją CHODZIĆ!!! Są wśród nas tacy, którzy myślą, że pasy są nie dla nich, że oni mogą przejść przez jezdnie gdzie chcą i najlepiej spacerkiem. Jak ktoś zwróci im uwagę to wyzwą od najgorszych. Kiedyś jadąc autem musiałam się zatrzymać nagle bo starsza pani stwierdziła, że 50m do przejścia to za daleko. Nieważne, że samochód za mną o mały włos nie wyhamował i by wjechał we mnie, ale dla tej pani to nasza wina bo my to k&*wy i powinniśmy uważać na pieszych. Inny przykład: matka z dzieckiem chciała przejść na czerwonym świetle dla pieszych. Jako, że na pieszo byłam i stałam obok zwróciłam jej uwagę, że przecież nie zielone, samochody szybko jeżdżą, że dziecko może być potrącone - ona na to - jej dziecko jej sprawa. Uważam, że powinno się porozklejać plakaty ze zdjęciami ludzi potrąconych przez auta. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że zachowując się tak nieodpowiedzialnie i przechodząc w miejscach niedozwolonych, krzywdzą siebie i kierowcę!!! Rowerzyści. Mieszkam w Łodzi więc ścieżek rowerowych trochę mamy jednak nie wszędzie. Kierowcy nie zawsze uważają na rowerzystów a piesi uważają, że się panoszymy wszędzie. Prawda, jeżdżę po chodniku, ale jeśli na drodze prędkość dozwolona jest powyżej 50km/h mam do tego prawo i niech się piesi przymkną bo niekiedy łacinę mają cudną, że się aż zastanawiam czy bozia ich w ogóle mózgiem obdarowała. Co do ścieżek rowerowych, to widzę, że rowerzyści się w miarę szanują. I znów nie mogę tego powiedzieć o pieszych, dla których taka ścieżka to sposób na ominięcie tłumu a rowerzysta ma się zamknąć i przepuścić pieszego. Podsumowując, są dobrzy kierowcy zarówno kobiety jak i mężczyźni i są źli imbecyle z celulitem zamiast mózgu. To samo dotyczy rowerzystów. Ale czemu jest tyle pieszych, których natura pozbawiła funkcji myślowej??? Ja, jako pieszy wolę już przejść dalej byle do pasów i trzymać się postanowienia, że skoro denerwuję mnie jako kierowcę i rowerzystę brak szacunku i myślenie ze strony pieszych to ja nie będę tak robić.
-
Z Waszych opinii wynika, że jazda zgodnie z przepisami to oznaka, delikatnie mówiąc, braku sprytu.
List od emm
Sytuacja z przedwczoraj, trasa Warszawa-Białystok. Długi odcinek jednopasmowej jezdni z podwójną ciągłą i zakazem wyprzedzania, ograniczenie do 70 km/h i fotoradary w każdej miejscowości. Jadę ok. 75 km/h. Wyprzedza mnie kilka samochodów osobowych, a po kilku chwilach TIR, który najpierw migał długimi, a potem proponuje, że jeśli mam ochotę wreszcie jechać normalnie, to mogę go wyprzedzić. Oczywiście wszyscy zwalniają przed radarami. I przyspieszają zaraz za nimi. Fakt, może znaki są ustawiane przypadkowo, może przepisy bywają nieżyciowe. Ale obowiązują. A mnie irytuje, że podróż w zgodzie z nimi jest po prostu niemożliwa.
-
Wracamy do dyskusji na Facebooku i najgorszych wymówek jakie usłyszeliście tuż po zderzeniu.
Dzisiaj doświadczyłem kultury polskich kierowców. Mieszkam za granica i przyjechałem tutaj na urlop. Zatrzymuje się przed znakiem STOP i mam auto w "bagażniku"!!! Pan kierowca wysiada (kierowca !?) a jego tłumaczenie "Oj ,przepraszam, myślałem, że pan się nie zatrzyma i pojedzie dalej. No wie pan, śpieszę się na ważne spotkanie. Nie ma czasu na czekanie z panem na policje." I to tyle na temat kultury polskich kierowców. Rozwala ci auto bo się spieszy, nie ma czasu na czekanie na policje, a auto służbowe. Cóż, przecież to nie moje! Szlag mnie trafia!
-
Pora na list od Bartka. Kilka słów o ogólnym zachowaniu na drodze z silnym akcentem na zachowanie rowerzystów.
Popieram ostatnie zdania Greysad'a - Widać znaczna poprawę w zachowaniach kierowców. Jest coraz lepiej, jednak ciągle wydaje się ze na drodze trwa "walka". Przykłady: jazda w dużym ruchu, używam kierunkowskazu żeby zmienić pas - kierowca na pasie obok chyba używa nitro, nagle prawie całuje zderzak poprzedzającego auta. Najłatwiej jest nie używać kierunków, wtedy jak jest wystarczająca luka można wjechać, nie zdąża zablokować. Sam stosuje kierunkowskazy w takich sytuacjach - jednak jeżeli ktoś uporczywie, pomimo mojej sygnalizacji, blokuje mi wjazd - wbijam się siłowo. Inaczej się nie da. Kierunek to nie tylko ostrzeżenie dla innych - to czasem tez "prośba" o troszkę miejsca. Słynna jazda na zamek - to już jest dramat, jak widzę "szeryfa" blokującego pas to po prostu opieram się na klaksonie. Inaczej się nie da. Jak to jest, że jeżeli pas się kończy (roboty drogowe) to kierowcy będą stać w jednej linii, karnie jeden za drugim, a np. wejście do autobusu to zgromadzenie dookoła drzwi i kompletny chaos?? To samo przy parkingach, na wąskich uliczkach itp. tam każdy milimetr to "zdobycz" a na zwężeniu już nie. Kolejna sprawa - rowerzyści w ruchu miejskim. Jazda rowerem się popularyzuje, parę lat temu w centrach miast jeździli tylko weterani dwóch kółek, teraz jest dużo więcej rowerzystów. To ma wpływ na postrzeganie przez kierowców - i tutaj nie spodziewam się poprawy - nikt nie reaguje na źle nawyki rowerzystów. To grupa która traktuje przepisy jako luźne wskazówki dla rowerzystów i żelazne zasady dla samochodów. Jednak kierowcy samochodów w 90% stosują się do przepisów - te 90% nie pojedzie pod zakaz, nie przejedzie na czerwonym, zawsze się zatrzyma na stopie itp. Dla rowerzysty stop to zwykle ustąp, czerwone jak się zbyt długo nie zmienia to można jechać (przecież pusto), ścieżka rowerowa wydłuża mi trasę o 100m to lepiej pojadę ulica. itp. I kończąc - wszyscy powinniśmy trochę "zluzować" i pomyśleć czy nasze zachowanie nie przeszkadza innym (nawet jeżeli jest zgodne z przepisami). Nie walczmy na drodze. Czy idąc chodnikiem "walicie z raba" każdego kto nie porusza się tak jak powinien?? Gwarantuje wszystkim - będąc kulturalnym na drodze nie tracicie czasu, a docierając do celu samopoczucie na 100% jest lepsze. I wtedy wchodzicie do domu po spędzeniu godziny w aucie nie wściekli na cały świat tylko spokojni i gotowi na spotkanie rodziny po całym dniu pracy.
-
Pomijając na moment kulturę kierowców, rowerzystów, motocyklistów (na których narzekamy coraz rzadziej) na drodze zastanawia mnie jedna rzecz. Wystarczy pojazd na sygnale - obojętnie, czy to karetka, straż pożarna czy policja - i nagle wszyscy wiedzą jak się zachować. Nawet w godzinach szczytu, gdzie wydawałoby się, że nikt i nic już się nie zmieści na pasach, robi się miejsce. Potem każdy każdego grzecznie wpuszcza i nikt nie ma o nic pretensji. Wniosek płynie taki, że jak chcemy, to potrafimy poruszać się po mieście w pełnej symbiozie. Co o tym myślicie?
-
Autorzy filmu postanowili nauczyć pieszych prawidłowych zachowań i nie korzystania ze ścieżek jak z chodników. Wybrali charakterystyczne, zatłoczone miejsca, czy tak wyglądają wszystkie trasy dla cyklistów?
-
A jakimi kierowcami są nasi funkcjonariusze? Oto opinia Marka
Jeżdżę na co dzień po Warszawie i obserwuję irytujące zjawisko, jak policjanci i strażnicy miejscy łamią przepisy ruchu drogowego. Jest to wręcz nagminne, szczególnie jeśli chodzi o dozwoloną prędkość. Jak można oczekiwać od kierowców, że będą przestrzegać przepisów, jeśli maja taki przykład? Wczoraj na ulicy Głębockiej, po której jechałem zgodnie z przepisami, błyskawicznie "doszedł" mnie radiowóz (oczywiście NIE na sygnale), następnie wyprzedził mnie i popędził 70-80 km/h, ulicą, na której obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Zdążyłem nakręcić komórką film, który mogę przekazać - oczywiście bez podawania swoich personaliów, bo policja zapewne ukarałaby mnie mandatem za to, że jechałem przez chwilę za radiowozem z prędkością 80 km/h...
-
Cieszy mnie, że na temat zachowania na drogach macie wiele do powiedzenia. Na Facebooku toczy się alternatywna do naszej dyskusja, chociaż temat jest ten sam. Przyklejam dwa komentarze, które poruszają ważną kwestię - braku wzajemnego zrozumienia i szacunku. Czy naprawdę drogi, chodniki i ścieżki mamy aż tak wąskie, że nie dla wszystkich wystarczy na nich miejsca? Może gdyby wszyscy przestrzegali przepisów, nasze wzajemne relacje byłyby wolne od negatywnych emocji?
Kierowcy? Moim zdaniem to piesi chodzą jak święte krowy po drodze. Skoro kierowca ma się rozgląda czy nikt nie jedzie-to może tak pieszy powinien się obejrzeć czy nic nie jedzie, a nie wchodzić prosto pod koła?
To właśnie takie myślenie jak pani powoduje brak kultury, każdy na każdego zwala, piesi na rowerzystów i kierowców, kierowcy na pieszych i rowerzystów, a rowerzyści na kierowców i pieszych. Wszyscy zachowujemy się jak święte krowy i żaden z nas się nie szanuje. I mówię to jako rowerzysta, sam widzę masę grzechów moich "współbraci" jak np nie korzystanie ze ścieżek rowerowych, a np. takowa jest tuż obok.
Piszcie o swoich doświadczeniach nazywo@agora.pl
-
Wątek, którego jeszcze nie poruszaliśmy, mianowicie TIRy kontra osobówki. Przeczytajcie list marrty0
Proponowałabym jeszcze zwrócić uwagę na kierowców ciężarówek i TIRów. Sytuacja z zeszłego tygodnia: w drodze powrotnej z Malborka do Gdańska (mniej więcej w okolicach Pruszcza) ugrzęzłam - standardowo zresztą dla tej trasy i godziny - w sznurku samochodów poruszających się, względnie zresztą płynnie, z prędkością 30-50km/h. Z kierunku przeciwnego podobnie. Za moimi plecami TIR (żałuję, że nie zapamiętałam numeru rejestracyjnego). Na zderzaku. W pewnym momencie któryś z kierowców przede mną w ostatniej chwili przypomina sobie, że miał skręcić w prawo, ostro hamuje, dwa samochody pomiędzy nami również, ja też... a potem pozostaje mi z rosnącym przerażeniem obserwować w lusterku wstecznym gwałtownie zbliżający się przód "ciężarowca". Nie ma szans, żeby się zmieścił, a ja - przyblokowana korkiem - nie mam gdzie uskoczyć. Kierowca TIRa równie dobrze jak ja wie, że nie wyhamuje swojego wozu, więc w ostatniej chwili skręca na wolny (fuksem) pas do skrętu w prawo. Zatrzymuje się równolegle do mnie, z maską na wysokości oparcia przednich siedzeń mojego opla. To są sekundy. Powiedzieć, że zrobiło mi się gorąco to jak nie powiedzieć nic. Czy po całym zajściu kierowca TIRa kontynuuje jazdę w większej odległości? Owszem. O jakiś metr. Mam dość wrażeń, więc zjeżdżam na parking, żeby go przeczekać. Nie twierdzę, że wszyscy kierowcy ciężarówek tak postępują. Na pewno nie. Pewnie ich odsetek wśród "normalnych" nie jest wcale większy niż odsetek naładowanych testosteronem agresorów wśród mężczyzn albo ułomnych w parkowaniu wśród kobiet. Nie chodzi mi o wykuwanie stereotypów. Raczej o to, że TIRowcy jak nikt inny - z uwagi na "możliwości" swoich maszyn - powinni być świadomi zagrożenia, jakie są w stanie stworzyć na drodze.
-
bmwronka o rowerzystach, tym razem sprawa dotyczy ruszania ze świateł:
Rowerzyści, szczególnie tam gdzie nie ma ścieżek mają ciężki żywot ? ale też innym nie ułatwiają. Mieszkam w mieście złożonym z górek i dolinek, z centrum zawsze jest pod górkę, a wiadomo, że większość rowerzystów pod górę prędkość ma spacerową. Gdy już mi się uda w ciasnym ruchu wyprzedzić rowerzystę, staję na światłach, na których rowerzyści przepychają się prawą stroną do przodu ?na milimetry ? ? w końcu auta stoją, nic trudnego. Na zielonym samochód już ich nie wyprzedzi, bo skrzyżowanie, później pod górkę ominąć nie ma jak, bo rowerzysta dając z siebie wszystko kiwa się na boki, wyciągając te 10 km/h, a z naprzeciwka sznurek samochodów. W końcu wyprzedam rowerzystę ( jestem wśród 3 szczęśliwców, którzy zmieścili się w blokowanym ruchu na zmianie świateł), dojeżdżam do następnego skrzyżowania i zabawa zaczyna się od początku? Czy naprawdę rowerzysta musi zawsze być pierwszy na światłach i blokować wszystkich z tyłu ???
-
Rowerzyści postanowili w sugestywny sposób pokazać jak ciężko poruszać im się po mieście. Co kilkaset metrów - zgodnie z przepisami - powinni zsiadać z roweru, przeprowadzać go kilka metrów, po czym wolno im spokojnie kontynuować podróż. Artykuł na ten temat znajdziecie TUTAJ. Moją uwagę zwróciło jednak co innego. Jedynie autor filmu zsiada z pojazdu, mijający go rowerzyści zignorowali zakaz.
-
Damian obecnie mieszka w Czechach, ale nie zapomniał wrażeń, jakie wywarli na nim krajowi kierowcy.
Kultura jazdy w Polsce nie istnieje albo jest w "fazie rozwojowej". Jak na swój wiek (30 lat z hakiem) jestem młodym kierowcą, więc podobno "wypryskałem" się z przygłupawych pomysłów i chęci poszanowania autem. Obserwuję jednak, że wśród młodych kierowców jest coraz więcej ludzi, którzy zachowują się na drodze normalnie: ustąpią, dostosują się do reszty jak i warunków na drodze, przepuszczą pieszego jak trzeba... Mieszkam w Czechach, mam polskie "prawko" - tutaj jest trochę inaczej: policję często widać na drodze, co rusz w mieście są tzw. pasywne radary (od razu widać, kto za szybko jedzie - wstyd jak beret, gdy przed tobą pali się "ZPOMAL"), częste kontrole prędkości (w dość perfidny sposób - nie tak jak u nas ale zza zaparkowanego "cywilnego" auta, radar strzela w plecy, drogą radiową dane przekazywane są do radiowozu stojącego 500 m dalej), surowe mandaty. W mieście dba się o to, by poprawić widoczność pieszych - malowanie 3D, radary pasywne, migające kocie oczka w asfalcie, dodatkowe oświetlenie i... kultura jazdy. Często widuję jak kierowca zatrzymuje się, by przepuścić pieszego, na drodze w większości w ograniczonym stopniu sobie ufają, wiedzą jak się zachować na drodze w sytuacji na suwak. Złe nawyki polskich kierowców? Jazda środkowym/lewym pasem, wyprzedzanie tam, gdzie nie wolno, niechlujstwo w parkowaniu czy wykonywaniu manewrów, użycie kierunkowskazu boli (że nie wspomnę, że tegoż używamy także do ostrzeżenia tych za mną, że na drodze coś się znajduje), jazda defensywna odbierana jest jak jazda emerycka i ślamazarna, za zwrócenie uwagi iż źle się coś zrobiło opieprzanie i pokazywanie miejsca zwracającemu uwagę (nie chodzi o bycie nauczycielem-samozwańcem wymierzającym sprawiedliwość), zajeżdżanie drogi, zwykła nieuprzejmość czy wręcz robienie komuś na złość. Ludzie u nas uczą się, jak zdać egzamin a nie jak jeździć (w ciągu 30h nie da się tego dokonać), dodatkowe kursy są zbędne a jak ktoś pisze, że zapisał się na kurs jazdy na śniegu (są takie wypady do Szwecji czy Norwegii) albo popiera jazdę defensywną, to jest wyśmiewany... Pieszy? Wróg. Rowerzysta? To samo. Ciężarówka? Wyprzedźmy ją na podwójnej ciągłej (po czym ciężarówka znika gdzieś albo ciężarowiec robi miejsce na bezpiecznym odcinku) - po co być cierpliwym i wyczekać odpowiedni moment? Dobra, są kierowcy, którzy jeżdżą wolniej - z tym, że nigdy z nas nie wie, dlaczego taki jest. Poganianie kogoś takiego albo robienie mu na złość jest niekulturalne - choć częste są przypadki, gdy to ma drugie dno bo on nic złego nie widzi w tym, że "pędzi" 80 km/h Maluchem środkiem A4 albo nie popatrzy w lusterko i wepchnie się "bo tak". I po co to wszystko? Noga z gazu, koniom lżej ;-) PS: pocieszę Was - przeciętny szwajcarski, niemiecki czy czeski kierowca, szaleje poza swoim krajem :-)
-
W Sopocie kazali rowerzystom wyhamować, bo istniało prawdopodobieństwo, że będą rozjeżdżać pieszych.
Czy ścieżki rowerowe połączone z przejściami dla pieszych to dobry i przede wszystkim bezpieczny pomysł?
Rowerzyści często traktują ścieżkę nadmorską jak tor wyścigowy, a w Sopocie ta ścieżka w wielu miejscach koliduje z chodnikami dla pieszych. Gdzieniegdzie to nawet nie jest samodzielna ścieżka, tylko oddzielona linią część deptaku. Dlatego wprowadzenie ograniczeń jest konieczne, bo za chwilę dojdzie do tragedii, gdy jakiś pędzący z prędkością 40 km na godz. rowerzysta wpadnie na idące na plażę dziecko.
Magdalena Jachim, rzecznik prezydenta Sopotu.
- Świetnie, to bardzo dobra inicjatywa. Pod względem kultury komunikacyjnej Polska jest na pograniczu Azji i Europy. W Azji dominuje prawo silniejszego, a w Europie Zachodniej zasadą jest ustępowanie pierwszeństwa słabszym. I tę europejską kulturę powinniśmy promować. Kierowcy muszą nauczyć się ustępować pierwszeństwa pieszym i rowerzystom, a rowerzyści pieszym. Zresztą to jest wprost zapisane w naszym prawie, że kierowcy i rowerzyści muszą zatrzymać się przed przejściem i przepuścić pieszego, tylko bardzo często to pierwszeństwo jest wymuszane. Dlatego każde działanie, które ma uczyć nas kultury jazdy, jest warte wsparcia.
Roger Jackowski z Gdańskiej Kampanii Rowerowe
-
Ostatnio sporo pisaliśmy o mandatach za jazdę pod wpływem alkoholu dla rowerzystów.
Zdaniem czytelników to nagonka, która ma poprawić statystyki, a nie realnie zwiększyć bezpieczeństwo na drodze. Dla przykładu relacja naszego czytelnika, który dostał mandat.
Kiedyś umówiłem się ze znajomymi w barze i przyjechałem tam rowerem. Po pogadaniu i wypiciu dwóch piw zebraliśmy się, grzecznie prowadząc rower domu. Po drodze do domu odprowadzałem znajomego na przystanek autobusowy, kiedy minął nas radiowóz, ale nas nie zatrzymał. Kolega odjechał autobusem, a ja spokojnie, prowadząc rower, zmierzałem do domu. Przed moim blokiem są garaże, takie tam blaszaki bez oświetlenia, gdzie strach jest po nocy chodzić. Dlatego postanowiłem, że to miejsce szybko przejadę na rowerze. Oczywiście zostałem zatrzymany przez radiowóz, który minął mnie, jak odprowadzałem znajomego na przystanek. Policjanci cały czas mnie śledzili czekając, kiedy wsiądę na rower, ponieważ widzieli mnie, jak wychodziłem z baru. Sprawa skończyła się na komisariacie mandatem, do domu wróciłem po kilku godzinach od zatrzymania. Na moje pytanie, dlaczego policjanci zatrzymują rowerzystów, którzy są po małym piwku i nawet jadąc rowerem, za bardzo nikomu krzywdy nie zrobią, zamiast zatrzymywać pijanych kierowców, dostałem odpowiedź, że im łatwiej jest zgarnąć na komisariat rowerzystę z rowerem niż pijanego kierowcę z samochodem, który trzeba holować na parking. Mniej się trzeba narobić, a zysk taki sam.
Co o tym myślicie? Wlepianie mandatów za jazdę pod wpływem alkoholu na rowerze jest sprawiedliwe?
nazywo@agora.pl
A TUTAJ znajdziecie artykuł na ten temat.
Pijany rowerzysta nagrany przez warszawski monitoring na Woli
-
Kolejny list, tym razem od Greysad.
Jestem warszawskim kierowcą (samochodu i motocykla) od paru lat. Co mi przeszkadza: większość kierowców uważa migacze za zbędny dodatek, bezpieczna odległość jest tematem nieznanym, rowerzyści, którzy korzystają z drogi, jeżeli obok jest ścieżka rowerowa, motocykliści poruszający się bez wyobraźni. Od szybkiej jazdy, po blokowanie pasa ruchu - bo skoro jestem takim samym użytkownikiem drogi jak samochód, to mogę jechać 40 km/h środkiem pasa, a co! A z pozycji motocyklisty: kobiety za kółkiem. Nie wiem dlaczego, ale mężczyźni rzadko kiedy mają problem z ustąpieniem miejsca. Kobiety wręcz przeciwnie. Jeżeli ktoś nie chce mnie puścić, złośliwie hamuje, przetrzymuje przed światłami, to w 90 proc. przypadków jest to kobieta. Czasem dochodzi do absurdalnych sytuacji, kiedy to kierowczyni (?) uderzyła w samochód na prawym pasie, byleby tylko mnie nie przepuścić. Dlaczego? - Brak znajomości przepisów. Jeżeli samochody stoją w korku, ja - motocyklem- mogę jechać między nimi. Popularny zakaz wyprzedzania na znaku pionowym B-25 dotyczy zakazu wyprzedzania pojazdu wielośladowego pojazdem wielośladowym. Motocykl jest jednośladem i jego ten znak nie dotyczy. A często taka jazda wywołuje agresję i złośliwość kierowców samochodów. Ale ogólnie stwierdzam ,że jest lepiej. Kierowcy są bardziej uprzejmi, a i wariatów ostatnio mniej widzę. Pozdrawiam!
-
I wracamy do rowerzystów. Komentarz Tomka.
A co zrobić z rowerzystami, którzy jadą ulicą, tamują ruch, tworzą korki itp. a 2-5 m obok jezdni mają swoją ścieżkę rowerową wybudowaną za duże pieniądze podatników (głównie kierowców płacących holendarne podatki przy zakupie paliw) ??
Często obserwujecie takie przypadki? Ścieżka rowerowa obok, a rowerzysta na drodze? Redakcyjny kolega, zapalony cyklista tłumaczy, że robi tak jedynie w sytuacjach, kiedy jakość ścieżki (doły, wyrwy, korzenie) zagraża jego zdrowiu. Przekonuje Was takie wyjaśnienie?
Piszcie nazywo@agora.pl
-
Najwyższy czas na mocny, kobiecy akcent. Anka napisała:
Zacznę tak. Jestem kobietą. Większość czytających może już wrzucać do pierwszej szufladki. Jestem blondynką - druga szufladka. Jeżdżę zgodnie z przepisami, zwłaszcza w terenie zabudowanym - to dla tych, którzy mają szufladkę zatytułowaną "zawalidroga, bo w zabudowanym, przez wsie i opłotki, oraz tam, gdzie podwójna ciągła jedzie maksymalnie 55 km/h". A teraz uprzejmie proszę o rozwalenie tych szufladek za pomocą piły łańcuchowej. Prawo jazdy mam od 17 lat, do wieku nie muszę się przyznawać, liczta jak chceta - robiłam prawo jazdy w momencie, kiedy osiągnęłam wymagany przez ustawodawcę wiek. I te 17 lat jeżdżę bezwypadkowo, a robię ok. 2 tysięcy km miesięcznie. I teraz uwaga - tak, niektóre baby jeżdżą jak...baby. Ale chciałabym zauważyć, że przepisy o ruchu drogowym to nie bajeczka na dobranoc oraz legenda miejska, tylko coś, co ma nam wszystkim ułatwiać funkcjonowanie. To tak tytułem wstępu. Długiego, ale jednak. Jeden z czytelników wypunktował kobiety - zgadzam się, ale chciałabym zauważyć wzrost odsetka kobiet jeżdżących czymś, co kolokwialnie można nazwać czołgami. Moja hipoteza jest taka, że mężowie mieli dość poobijanych "maleństw" i zaopatrzyli żony w tarany. Dosłownie. Kobiety w Bojowych Maszynach Wymuszaczy nagle zyskały odrobinę zastrzyku testosteronu i poszło! Jednakowoż pragnę zwrócić uwagę na to, co mnie osobiście wkurza najbardziej. Motocykliści. Nie zamierzam wrzucać wszystkich do jednej szuflady, iż albowiem w szufladkowanie się nie bawię. Chodzi mi o ten specyficzny gatunek w dżinsach, najlepiej jeszcze podkoszulku z krótkim rękawem i na ścigaczu. Podwójna ciągła to po prostu kreska na asfalcie, którą niechcący ktoś namalował, zakaz wyprzedzania przecież dotyczy tylko i wyłącznie samochodów, to samo jeśli chodzi o ograniczenia prędkości. A to, że jakiś samochód jedzie z naprzeciwka? Jak śmiał w ogóle się tam znaleźć?? Punkt drugi - kierowcy samochodów służbowych. Ok. Nie Twoje auto, nie musisz uważać. A uważaj na kogoś, kto jedzie przed Tobą, nie siedź na ogonie, zwłaszcza we wspomnianym już zabudowanym, nie wymuszaj pierwszeństwa, jak chcesz wyprzedzić, to nie jedź 100 metrów częściowo już lewym pasem, podwójna ciągła kiedyś się skończy, nie musisz sprawdzać tego tak wcześnie... i zdejmij tą nogę z hamulca, hamuj silnikiem, a nie naciskasz co sekundę na środkowy pedał...ktoś jedzie swoim własnym autem, kupionym za swoje własne ciężko zarobione pieniądze i każda ryska na tym aucie raz, że boli, dwa - kosztuje...Punkt trzeci - sorry, ale znakomita część facetów. Widzicie kobietę za kierownicą i już jazda. Bo ONA... bo ONA nie umie jeździć, bo ONA nie umie parkować.. tak, są takie ONE. Ale nie wszystkie. Są też takie, które potrafią. Jak się Samcze boisz, że Ci się wbiła w Twoją kompetencję (bo to przecież męska rzecz jest jeździć samochodem i umieć to robić), to przestań zachowywać się jak dziecko i nie wyżywaj się na niej werbalnie. Nie machaj rękoma, nie wystawiaj palców różnych, tylko się zastanów, albo może inaczej - poczytaj sobie, czym jest dobre wychowanie i respekt. I może kiedy ONE nie będą takie zestresowane obawą przed krytyką, kiedy ONYM żonom, matkom, kochankom, córkom, wytłumaczysz, czym jest kultura na drodze, wtedy i ONE będą dobrze jeździć. Ale najpierw sam się tej kultury naucz. W każdej dziedzinie.
I co Wy na to?
nazywo@agora.pl
-
Opinia Piotra pewnie niektórym nie przypadnie do gustu:
Problem kierowców to temat-rzeka, za to prawdziwym problemem są piesi i rowerzyści. Ci pierwsi uważają się za święte krowy, którym wszystko wolno. Dosłownie. Traktują jezdnię jak przedłużenie chodnika, przechodzenie "na przełaj" lub na pasach przy czerwonym świetle uważają tak naprawdę za swoje święte i niezbywalne prawo. A że jadą auta? A co tam? Ja przechodzę w tym miejscu, bo mi się spieszy/nie chce mi się ruszyć dupy i przejść 100 m do pasów, więc MUSZĘ PRZEJŚĆ W TYM MIEJSCU. Że jest czerwone światło? Eee, przecież wszyscy kierowcy są kulturalni i mają świetne auta, więc NA PEWNO się grzecznie zatrzymają i mnie przepuszczą, w końcu chyba nie są takimi bydlakami, żeby robić mi krzywdę... A niech któryś na mnie zatrąbi, to ja mu pokażę! A potem szok i zgrzytanie zębami, że pieszy został potrącony! To się niestety tyczy pieszych. Co do rowerzystów, to tutaj problem jest podobny. Ustawa dała im prawo do poruszania się jezdnią, więc nawet nie tyle wolno, co wręcz trzeba jechać jezdnią. Co tam, że tamuję ruch? Nieeeee!!! Ja muszę się dowartościować i zaimponować przed samym sobą, że jestem takim samym uczestnikiem ruchu jak samochody. Już szczytem wszystkiego jest jazda po jezdni, podczas gdy z boku jest ścieżka rowerowa. Taka jazda jest zakazana, ale dumny Polak-rowerzysta oczywiście ma to głęboko w dupie.
-
Tadeusz podzielił się nami swoją opinią na temat zachowania kierowców na drodze.
W przypadku kultury jazdy, najważniejszym jej składnikiem jest poszanowanie życia i zdrowia drugiego człowieka. Niestety w Polsce większość kierowców zdaje się uważać, że to tylko on jest prawowitym użytkownikiem a inni to intruzi, którzy są obok niego, by utrudniać mu (specjalnie) jazdę. Takie odnoszę wrażenie, kiedy jestem na polskich szosach i ulicach. Jestem długoletnim, doświadczonym i bezwypadkowym kierowcą. Po raz ostatni jeździłem w Polsce samodzielnie sześć lat temu i stwierdziłem, że dość. Od tej pory przyjeżdżam do kraju samolotem. Problem polega nie tylko na braku kultury. Inne aspekty były już analizowane wielokrotnie ( brak czasu, ciągły pośpiech, nieuwaga, nadmierna wiara we własne umiejętności, alkohol, kompleksy, zawiść), dopóki samochód w Polsce nie stanie się zwykłym przedmiotem do przemieszczania się, a nie środkiem ekspresji lub presji to będzie coraz gorzej. Niezbędna jest również zmiana mentalności w stosunku do drugiego człowieka. Niestety polityka jest także nie bez wpływu na zachowanie na drodze. Drugi człowiek jest najczęściej przeciwnikiem, konkurentem, którego należy pokonać lub zniszczyć. Mnie często sprawia przyjemność - ustąpić pierwszeństwa, pomóc się włączyć do ruchu czy przepuścić pieszego na przejściu czy nawet poza. Niestety brak kultury dotyczy kierowców wszystkich kategorii - bogatych, biedniejszych, samochodów sportowych, starych maluchów, niemieckich limuzyn, samochodów dostawczych, ciężarówek - wszystkich. Najgorzej jest chyba jednak z traktowaniem pieszych, w peerelu było takie przekonanie, że pieszy to zawalidroga - bo droga jest tylko i wyłącznie dla pojazdów i niestety nadal ten sposób myślenia trwa. A przecież to pieszy jest najbardziej bezbronny. Dużo by pisać jeszcze o innych aspektach zachowania polskiego kierowcy(wyprzedzanie, przekraczanie prędkości, niedbałość o stan techniczny pojazdu, okropne parkowanie). Jest z tym BAAAARDZO ŹLE i tylko czas niestety może cokolwiek zmienić. Ile czasu ? Chyba - niestety - pokolenia.
;)Piszcie jakie są Wasze doświadczenia, to może być jedna z lepszych okazji do wyrażenia ich publicznie
nazywo@agora.pl
-
Jan napisał:
Podstawą jest pośpiech, najczęściej są dwa powody: jedni śpieszą się by do pracy lub w pracy by zarobić na życie inni dla szpanu i adrenaliny by wydać nadmiar z portfela. a wszystko razem gotuje się z przyprawą braku umiejętności jazdy i jakiegokolwiek myślenia. Czasami aż strach się bać jeździć przepisowo, bo reguła braku zaufania to już za mało w wielu przypadkach.
-
Na Facebooku dyskusja o kulturze na naszych drogach trwa w najlepsze. Łukasz napisał:
No tak, łatwiej porozmawiać o kulturze jazdy (fakt, fatalnej) niż wybudować drogi. Pomijając niewątpliwe istnienie powyższego problemu skupiłbym się jednak najpierw na braku infrastruktury, bezmyślnym "stawiajstwie" znaków drogowych gdzie bądź oraz na złośliwości Policji, która łapie nie tam, gdzie jest naprawdę groźnie, ale tam, gdzie można łatwo wlepić mandat. Ryba psuje się od głowy i trochę nie dziwię się wieloletnim kierowcom, że też zaczynają szaleć na drodze, żeby nadrobić ten czas, który za 5 min będą musieli stracić na durnym spowolnieniu przez znak drogowy albo w celu uniknięcia mandatu. Poza tym, gdybym zarabiał tyle, co Niemcy, to też bym się nigdzie nie spieszył i przepuszczał nawet psy na przejściu:) Kończąc dodam, że chyba nie musimy być wobec siebie aż tak surowi, w końcu krajem naprawdę zmotoryzowanym jesteśmy dopiero od niedawna w porównaniu do np. Zachodu Europy.
-
List, który przyszedł po zakończeniu poprzedniej relacji w odpowiedzi na zachowanie kobiet na drodze. Czytelnik o nazwie P.M. opisał jakimi jego zdaniem zasadami kierują się Panie na drodze. I co Wy na to?
1. Patrz prosto. Po bokach i z tyłu nie ma nic ciekawego! 2. Nie przepuszczaj i nie wpuszczaj nikogo. W końcu jesteś kobietą. Ciebie mają wpuszczać. Chamy jedne! 3. Pozostali ci wszystko wybaczą. Pamiętaj, wystarczy się obrazić i jechać dalej... 4. Nie jedź zbyt szybko. To niebezpieczne. 10 km/h to czasem jest bardzo szybko. 5. Jak masz dziecię, koniecznie pamiętaj o nalepce tworzysz wokół auta magiczną osłonę, tym samym chronisz dziecko, samochód i siebie. Możesz dla pewności jeszcze zwolnić. 6. Nie musisz wiedzieć co to jazda na zamek błyskawiczny. To droga, nie pasmanteria! 7. Skręt w lewo to jest trudny manewr. Ustaw się na lewym pasie jak najwcześniej.. I zwolnij.. 8. Stojąc na czerwonym zachowaj odstęp od samochodu z przodu, na wszelki wypadek jeszcze trochę marginesu i jeszcze trochę wolnego miejsca. Musisz ciągle widzieć jezdnię! 9. Ruszaj na światłach w swoim tempie. To nie wyścigi. 10. Parkuj jak umiesz. To przecież nie apteka.
-
Czytaliście reportaż o pewnym małżeństwie, które postanowiło odbyć podróż życia wysłużonym oplem?
Część czytelników zarzuciła im skrajną nieodpowiedzialność, pozostali byli wzruszeni. To jeden z tych tekstów, którym warto poświęcić kilka minut. Przekonajcie się sami.
-
Na początek fragment listu, który kilka dni temu opublikowaliśmy na Wyborcza.pl. Słów kilka o kierowcach oczami pieszego.
Piszę ten list, bo właśnie po raz kolejny uniknąłem śmierci lub kalectwa. Pani, ruszająca z piskiem opon spod świateł, bez włączania kierunkowskazu, skręciła ostro w lewo. Przechodziłem akurat po pasach i musiałem odskoczyć dosłownie spod maski. Takich przypadków miałem już w tym roku kilka. Po prostu około 30 proc. kierowców nie używa kierunkowskazów, zwłaszcza na mniejszych uliczkach. Niedawno widziałem policjanta, który rozmawiając przez telefon komórkowy manewrował bez kierunkowskazów na skrzyżowaniu. Jakiś czas temu moja koleżanka została na pasach stuknięta przez panią, która tłumaczyła później: "bardzo panią przepraszam, ale ja myślałam, że pani odskoczy, bo ja się bardzo spieszę po dziecko" (nawiasem mówiąc koleżanka nie mogła odskoczyć z przyczyn medycznych).
Co o tym myślicie, bezmyślność kierowców jest nieograniczona? Stwórzmy ranking najgorszych, najbardziej naiwnych i nierzeczywistych tłumaczeń, jakie usłyszeliście na drodze tuż po niebezpiecznej sytuacji lub stłuczce?
Czekam na Wasze komentarze i maile nazywo@agora.pl
List przeczytacie w całości TUTAJ.
Witam. Tydzień z debatami na żywo zaczynamy od drugiej części rozmów na temat jakości polskich dróg, kierowców i ich kultury jazdy. Dzisiaj skupimy się rowerzystach, motocyklistach i pieszych. Jak zwykle czekam na Wasze opinie w komentarzach i mailach. Piszcie o swoich drogowych doświadczeniach na nazywo@agora.pl A tym, którzy nie pamiętają poprzedniej debaty, polecam szybki przegląd Waszych opinii.
Czy polskim kierowcom brakuje kultury na drodze?
Marta Piątkowska
REKLAMA
Serwisy partnerskie
Właściciel niniejszego serwisu nie wyraża zgody na zwielokrotnianie ani inne korzystanie z utworów rozpowszechnionych w tym serwisie, w celu eksploracji tekstów i danych. Więcej informacji w zastrzeżeniu dot. eksploracji tekstów i danych.
Wyborcza.pl
Serwisy partnerskie
Właściciel niniejszego serwisu nie wyraża zgody na zwielokrotnianie ani inne korzystanie z utworów rozpowszechnionych w tym serwisie, w celu eksploracji tekstów i danych. Więcej informacji w zastrzeżeniu dot. eksploracji tekstów i danych.