- piątek, 06 lipca 2012
-
Na dziś już kończymy naśmiewanie się z najgłupszych tłumaczeń tytułów, ostrzenie sobie zębów na filmowe nowości oraz roztrząsanie, co lepsze - multipleks czy kino studyjne? Ponieważ większość z Was przyznała, że od happy endów woli jednak smutne finały, wybraliśmy na pożegnanie ''The End'' Doorsów z ''Czasu Apokalipsy'' (swoją drogą ten film ma chyba ze trzy różne zakończenia!).
I jeszcze raz zachęcamy gorąco do zapoznania się z najnowszym magazynem ''Filmowym''!
Na następną relację na żywo - tym razem o wakacjach w pracy - zaprasza w poniedziałek Marta Piątkowska.
-
[Paweł]: Mówiliśmy już o festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty. Ale na przełomie lipca i sierpnia czeka nas jeszcze Festiwal Filmu i Sztki ''Dwa Brzegi'' w Kazimierzu Dolnym i Janowcu, który zawsze przyciąga tłumy widzów. A już dziś rozpoczyna się Targowa Street Film & Music Festival w Łodzi. Imprezę otworzy pierwszy polski koncert Lalo Shifrina, autora muzyki do takich filmów jak ''Mission: Impossible'', ''Brudny Harry'' czy ''Wejście smoka''.
-
[Paweł]: Nasza czytelniczka Katarzyna w liście, który do nas rano przysłała, zachwalała multipleksy.
-
[Gosia]: Według tego, co piszecie, tak naprawdę wybór pomiędzy kinem studyjnym a multipleksem często oznacza wybór między Europą a Hollywood. O to spierają się także Wojciech Orliński i Tadeusz Sobolewski.
-
[Paweł]: Jeśli chodzi o tłumaczenia - mniej lub bardziej niezgrabne - w naszej dyskusji pojawiają się i głosy broniące dystrybutorów.
-
[Paweł]: Filmy, na które czekamy to jedna sprawa. A jeśli już mamy wybierać z obecnego repetuaru, to na co najchętniej idziemy do kina? Jakie filmy cieszą się największą popularnością, a tym samym mogą przynieść największe dochody? Box Office w serwisie Stopklatka.pl (29.06 - 1.07.2012) opanowany jest przez zagraniczne produkcje. Królują: ''Jak urodzić i nie zwariować'', ''2 dni w Nowym Jorku'' i ''Czarnobyl. Reaktor strachu''. Ciekawe, że wciąż dużym powodzeniem cieszy się francuska produkcja ''Nietyklani'', którą w polskich kinach możemy oglądać od kwietnia (7. miejsce w rankingu).
-
[Gosia]: Prawdziwy fan tematu, brawo! :) Aż strach się bać, pod jakim tytułem wejdzie u nas nowy Tarantino. Pewnie nie jestem szczególnie oryginalna, ale BARDZO na ten film czekam. A jak zobaczyłam ten trailer, to już całkiem zwariowałam (jest nawet Johnny Cash na początku!).
A Wy jakich premier nie możecie się doczekać? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
[Paweł]: Nasz czytelnik stworzył całą listę nietrafionych tłumaczeń:
-
[Gosia]: Nawiasem mówiąc, oryginalne tytuły prowokują też czasem do kreatywności innego rodzaju...
-
[Paweł]:
Na naszym Facebooku rozgorzała dyskusja na temat nietrafionych tłumaczeń filmów. Prym wiedzie ''Wirujący seks'', ale nasi czytelnicy wyśledzili i inne perełki.
''Szklana pułapka'' (''Die Hard''), ''Sen o nożu'' ("All Around the Town''), ''Terminator - Elektroniczny Morderca'' (''The Terminator'') - to tylko niektóre z przykładów.
-
[Gosia]: Puste kino to na pewno nie jest powód do radości dla producentów. Na szczęście są recepty na to, jak temu zaradzić. Oto zwiastun każdego filmu oscarowego :)
-
[Paweł]: Wracając do naszej dyskusji o tym, gdzie najlepiej ogląda się filmy i co w kinach nam przeszkadza, kilka głosów z naszego profilu na Facebooku:
Zgadzacie się, że najlepsze kino... to puste kino?
-
[Gosia]: Tak, tak, tak! I jeszcze ''Elektroniczny morderca'' (dla normalnych ''Terminator'') albo ''Zakochany bez pamięci'' (czyli ''Eternal Sunshine of the Spotless Mind''). No i całkiem świeży przykład - ''This Must Be the Place'' jako ''Wszystkie odloty Chayenne'a'' :)
Ale są też od nas lepsi. W Rosji ''Seksmisja'' weszła jako... ''Nowe Amazonki''!!!
-
[Paweł]: Jeśli chodzi o ''kreatywność'' polskich dystrybutorów jak dla mnie hitem jest ''Dirty Dancing'', czyli po prostu... ''Wirujący seks''! Uważacie, że coś przebija to tłumaczenie? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami z nami: nazywo@agora.pl.
-
[Gosia]: A to też przypadek ''Holly Motors'' z Kylie Minogue! Myślicie, że takie pop-gwiazdki mogą się sprawdzić w ambitnych rolach? Ja muszę przyznać, że byłam miło zaskoczona Mariah Carey w ''Precious'', czyli po polsku ''Hej, Skarbie'' (niech żyją polscy dystrybutorzy!).
-
[Paweł]: Skoro już o Nowych Horyzontach mowa, to w tym roku pojawią się na festiwalu nowe cykle. Jednym z nich jest ''Re-mixed. Ze sceny na ekran'', a więc tak kultowe, jak i nieznane filmy z gwiazdami rocka i popu. Wśród nich np. ''Żółta łódź podwodna''.
-
Znacie zakończenia tak słodkie, że wypadają od nich zęby? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
[Gosia]: Inna sprawa, że niektóre filmy są do zobaczenia właściwie tylko na festiwalach. Jeśli wybieracie się w tym roku na T-Mobile Nowe Horyzonty, idźcie koniecznie na ''Holy Motors'', który już został okrzyknięty ''najdziwniejszym filmem świata''. W obsadzie m.in. Kylie Minogue.
''Po premierze tego filmu w Cannes na sali rozległ się małpi koncert okrzyków - nie przeciwko, tylko za. Carax zaimponował'' - w najnowszym magazynie ''Filmowym'' pisze Tadeusz Sobolewski.
-
Nasz czytelnik, pan Michał, słusznie zwraca uwagę, że nie tylko nam przyjdzie poczekać na premierę ''Miłości'' Hanekego. Jak pisze: ''Musimy czekać miesiącami? Trudno - tym smaczniejszy będzie film''. Jak najbardziej się zgadzam. Żeby jednak nie było, Amerykanie poczekają jeszcze dłużej. Premiera w USA będzie miała miejsce dopiero w grudniu.
fot. materiały prasowe
-
[Paweł]: Gosia napisała, że ''Czas wojny'' to przykład niezmiernie mdłego zakończenia. Ja jednak zwróciłbym uwagę na nasze rodzime kino. Pamiętacie finał ''Nigdy w życiu'', gdy Danuta Stenka ląduje w ramionach Artura Żmijewskiego? A wszystko w strugach deszczu na moście Świętokrzyskim.
-
[Gosia]: Zrobiliśmy właśnie w redakcji szybkie głosowanie na najsłynniejszą śmierć głównego bohatera na końcu masowego hitu i ''Titanic'' wygrał jednak z ''Braveheartem'' (przy okazji okazało się, że tylko ja uważam pierwszy z tych filmów za nudny jak flaki z olejem!). A Wam które z tych zakończeń podoba się bardziej? Piszcie: nazywo@agora.pl
BTW, czy wiecie, ile razy w ''Titanicu'' Rose powiedziała ''Jack''? :)
-
[Paweł]: Uczestnicy naszej sondy przyznali, że z chęcią oglądają filmy, w których ktoś umiera. Jak się okazuje, takich osób jest więcej. Takie głosy pojawiają się również wśród opinii na Facebooku.
-
[Gosia]: Taaak, znam takich. Czego to ludzie nie wymyślą, żeby tylko z czystym sumieniem nie wydać kasy na bilet (słyszałam już kiedyś nawet argument: ''Ściągam, bo mam za długie nogi i w kinie ich wygodnie nie wyciągnę!''). A w sumie z klasyki każdy ma jeszcze tyle nieobejrzane, że spokojnie jest co robić w oczekiwaniu na premiery. Nie zaszkodziłoby też np. ''Wojnę i pokój'' przeczytać ;)
-
[Paweł]: Hanekego rzeczywiście trudno nie lubić. Przynajmniej moim zdaniem. Szkoda jednak, że u nas ''Miłość'' zobaczymy dopiero w listopadzie. To straszne, że człowiek narobi sobie smaku, a potem każą mu czekać miesiącami. Zresztą niektórzy tym właśnie usprawiedliwiają ściąganie filmów z internetu. Właśnie, uważacie, że to dobry argument? Czekamy na wasze opinie: nazywo@agora.pl.
Jeśli jednak chcielibyście obejrzeć jeden z filmów, który w Cannes też gościł (choć walkę z Złotą Palmę ostatecznie przegrał), na ekrany polskich kin wszedł ''Cosmopolis''.
-
[Gosia]: A propos smutnych zakończeń - nagrodzonej Złotą Palmą w Cannes ''Miłości'' Michaela Haneke (premiera w listopadzie) to raczej nie będą pokazywać w multipleksach... Może jestem masochistką, ale ja naprawdę tego reżysera uwielbiam, choć jak żaden inny wyspecjalizował się w psuciu widzom dobrego humoru.
A w najnowszym magazynie ''Filmowym'' pisze o nim Tadeusz Sobolewski!
-
[Paweł]: No proszę, Euro niby się skończyło... a tu kolejny film z piłką w roli głównej. W dzisjeszym ''Co jest grane'' Paweł Mossakowski zachwala niektóre pomysły Rasquina (reżysera ''Brata'') i docenia, że potrafi nas autentycznie zaskoczyć, ale jednocześnie pyta, czy to wystarczy, aby poświęcić 20 zł na bilet? A to akurat doskonale wpisuje się w nasze pytanie o absurdalnie nieraz wygórowane ceny biletów w kinach.
-
[Gosia]: Pan z sondy miał jednak trochę racji na temat wakacyjnej oferty kinowej... Dziś piątek, a tu raptem dwie premiery. Oprócz ''Epoki lodowcowej 4'' jeszcze tylko wenezuelski ''Brat''.
-
[Gosia]: Swoją drogą, ostatni Spielberg, czyli ''Czas wojny'' (tzw. film o koniu), to przykład happy endu tak mdłego, że można stracić ochotę na słodycze na dobre dwa tygodnie... Znacie bardziej cukierkowe zakończenie? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
A czy wiecie, kto tak naprawdę stoi za superprodukcjami, na które chodzicie (lub nie) do multipleksów? Nie tylko James Cameron i Steven Spielberg, ale też najbardziej błyskotliwy self-made man Ameryki Tyler Perry, samotna lwica w męskim świecie producentów Amy Pascal i odpowiedzialny za większość tegorocznych hitów Graham King - sylwetki najzręczniejszych magików Hollywood w magazynie ''Filmowym'' przybliża Magdalena Lankosz. A także zdradza ich najbliższe plany.
Spielberg już wypatruje kolejnych milionów zysków...
-
[Gosia]: Haha, niezła ta sonda, pozdrawiam Państwa, którzy lubią, gdy ktoś umiera :) Dziś piątek i na ekrany polskich kin weszła ''Epoka lodowcowa 4'' (w sam raz na upały). Tak się zastanawiam, ile razy można odgrzewać tego samego kotleta... Ale może Wam się dalej podoba?
-
[Paweł]: A jakie zakończenia wolą warszawiacy, których przepytaliśmy, robiąc sondę uliczną? Przekonajcie się sami:
No i piszcie o swoich typach: nazywo@agora.pl
-
[Paweł]: Kino studyjne z trzema poziomami? To ja już nie chcę wiedzieć, jak wyglądają multipleksy... Za to ciekaw jestem, czego oczekujecie od filmu, kiedy wydacie kilkadziesiąt złotych na bilet? Wolicie happy end czy smutne zakończenie? Na łamach ''Gazety Wyborczej'' dyskutują o tym Wojciech Orliński i Tadeusz Sobolewski. ''Kocham happy endy. Gdy film kończy się źle, czuję się oszukany na cenę biletu, coli, popcornu i dojazdu. Zdołować to ja się umiem za darmo'' - pisze Orliński. A Sobolewski mu odpowiada: ''Uwielbiam czarne kino. Im czarniejsze, tym lepiej. A w tragediach wręcz się lubuję. Żadnych łatwych pocieszeń. Złe sny też niosą oczyszczenie''.
-
[Gosia]: Cóż, 30 zł to nie jest mało... W kinach studyjnych na szczęście bywa dużo taniej, więc niekoniecznie jesteśmy skazani na ściąganie w domu. Ale okazuje się, że ''kino studyjne'' to też jest pojęcie względne. Mój znajomy był niedawno na festiwalu filmu niezależnego w Nowym Jorku, gdzie podobno kina studyjne mają po trzy poziomy i automaty z popcornem przy każdej z sal. Ciekawe, jak tam wyglądają multipleksy! Ktoś może widział i wie? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
[Paweł]: I jeszcze kilka głosów z naszego profilu na Facebooku. Jedna sprawa to komfort oglądania. Ważnym jednak aspektem tego, jakie kino wybieracie, okazuje się cena biletu. Też uważacie, że 30 zł za seans w piątek wieczór to za dużo? Czekamy na Wasze opinie: nazywo@agora.pl
-
[Gosia]: Kto jest szalony? Ja już mam swój typ: Jack Nicolson! To on wcielał się przecież w Jokera przed Heathem Ledgerem, który całkiem niespodziewanie okazał się od niego lepszy. Podobno gdy Nicolson się dowiedział, że Ledger nie żyje, zaczął się śmiać i powiedział: ''A ostrzegałem go'' :)
Czyż Ledger nie był świetny? A może Wam się jednak Nicolson jako Joker bardziej podobał?
-
W najnowszym magazynie ''Filmowym'' Katarzyna Czajka, która dobrze wie, czego Batmanowi absolutnie nie wolno, zastanawia się: ''Kto jest bardziej szalony: przestępca, który przebiera się za pingwina, czy ten, który go ściga w przebraniu nietoperza?''.
-
[Paweł]: Ja jednak lubię początki. Pamiętacie ''Batmana'' z 1966 r.? A Wam który podobał się najbardziej? Czekamy na Wasze typy. Piszcie: nazywo@agora.pl.
-
[Gosia]: Wszystko to pięknie, tylko jak w małym kinie zobaczyć ''Batmana''?! ''Mroczny rycerz powstaje'' już pod koniec lipca - to chyba najgorętsza premiera tych wakacji, dla wielu wygra pewnie z plażą.
To będzie finałowa część trylogii Christophera Nolana. Poprzednia, co tu kryć, była świetna (Heath Ledger jako Joker - to było to!). Choć ja też bardzo lubię ''Batmany'' Tima Burtona, w zupełnie innym stylu. A Wam która część podobała się dotąd najbardziej?
-
[Paweł]: Z Waszych opinii zamieszczanych na Facebooku można wnioskować, że jesteście jednak zwolennikami małych kin. Naprawdę wszyscy? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
[Gosia]: A wracając do remake'ów lepszych od oryginałów, przyszła mi do głowy ''Mucha'' Davida Cronenberga z 1986 roku.
Tylko to nie do końca był remake ''Muchy'' Kurta Neumanna z 1958 roku, a raczej film lekko poprzednikiem zainspirowany...
-
[Paweł]: Nie tylko na Facebooku trwa dyskusja o tym, w jakim kinie lepiej ogląda się filmy. Właśnie dostaliśmy list od jednej z naszych czytelniczek, Katarzyny:
Pozwalam sobie zabrać głos w dyskusji na temat kin. Tak to widzę:
Kino studyjne: Siedzę z sąsiadem ręka w rękę, stykając się łokciami, bo ciasno. Ktoś z tyłu kopie mnie w krzesło i dmucha w kark, bo następny rząd jest tuż, tuż. Przed sobą widzę głównie osobnika w rzędzie z przodu i przez cały film muszę domyślać się, co dzieje się na zasłoniętej części ekranu. Jeśli, co gorsza, lekkomyślnie zajmę miejsce za wcześnie, muszę dodatkowo, z odległości kilku centymetrów, oglądać pośladki osób przeciskających się między rzędami. Dźwięk jest na tyle cichy (wszak tu o treść idzie, a nie formę!), że śmiało przebiłoby się przez niego chrupanie popcornu. Ale popcornu nie ma, więc słychać wszystko inne np. bzyczenie muchy. Muszki, pajączki i dziwne wzorki latają też po ekranie, a raczej na jego części wystającej ponad głowę towarzysza niedoli w rzędzie z przodu. Ale przecież i tak ciężko skupić się na obrazie, kiedy na łokciu czuć łokieć sąsiada, z tyłu czuć kopanie i chuchanie, a zewsząd bzyczenie i skrzypienie, bo na wiekowych fotelach trudno usiedzieć spokojnie. No i trzeba trzeba nieustanie kiwać się z lewa na prawo, żeby wyłapać kawałki akcji zza pleców sąsiada, które zresztą pachną nieszczególnie, bo w kinie wciąż brak klimatyzacji.
Siedzę tak i myślę: Dziękuję postoję albo - jeszcze lepiej - posiedzę! Tyle, że w normalnym kinie, gdzie ekran jest duży, jakość obrazu świetna, dźwięk na tyle głośny, że zagłusza nie tylko chrupanie popcornu, ale też wszystko inne. Fotele są wygodne, a rzędy oddalone od siebie i ten z tyłu, zawsze jest wyżej od tego z przodu. Siadam w nich z przyjemnością i dla odmiany oglądam cały ekran i cały film. Taki, jaki sobie wybiorę i niekoniecznie - kiepski! -
[Gosia]: Nota bene, w najnowszym magazynie ''Filmowym'' pisze o tym filmie Tadeusz Sobolewski.
-
[Paweł]: Chciałem się z Tobą nie zgodzić, ale jednak masz rację. ''Prometeusza'' trzeba obejrzeć na dużym ekranie. Tylko że ja uważam, że tak naprawdę każdy film powinno się zobaczyć w kinie - nawet kameralny. Ciemna sala kinowa ma - moim zdaniem - klimat, jakiego nie zastąpią domowe pielesze.
Poza ''Prometeuszem'' też w lipcu czeka nas premiera filmu ''Rzecz o mych smutnych dziwkach'', czyli adaptacja obrazoburczej książki noblisty Gabriela Garcii Marqueza. Już nawet ze względu na same zdjęcia warto zobaczyć go w kinie.
-
[Gosia]: Zresztą ''Prometeusza'' Ridleya Scotta też raczej byłoby trochę głupio oglądać na ekranie laptopa...
Premiera już za dwa tygodnie, a w najnowszym magazynie ''Filmowym'' Wojciech Orliński odnajduje w ''Prometeuszu'' odpowiedzi na pytania, które nasuwały wcześniejsze produkcje Ridleya Scotta - ''Łowca androidów'' czy ''Obcy''.
-
[Gosia]: A jeśli interesuje Was, jak to się robi, że Spiderman skacze po dachach jadących samochodów, polecamy rozmowę Wojciecha Orlińskiego w ''Dużym Formacie''.
-
[Gosia]: ''Niesamowity Spider-man'' już od dwóch dni w kinach, a takie filmy warto chyba jednak oglądać na dużym ekranie (inna sprawa, że raczej w tym przypadku nie ma mowy o kinach studyjnych). Całkiem nowa obsada i nowy reżyser. Zdążyliście już zobaczyć? Wolicie starego Spidermana czy nowego?
Bo ja na przykład nie kumam, jak można Kirsten Dunst wymienić na Emmę Stone...
-
[Paweł]: Zanim przypomnimy sobie lepsze i gorsze remaki, powiedzcie, gdzie wolicie oglądać filmy - bez względu na to, czy oryginały czy piąte wersje tego samego. Na naszym profilu na Facebooku zdania są na razie podzielone. Choć pojawiają się i głosy, że w multipklesach zwyczajnie śmierdzi popcornem. A jak Wy uważacie? Piszcie: nazywo@agora.pl
-
[Gosia]: Ech, pamiętam ''Koszmar z ulicy wiązów'' sprzed kilku lat. Tytuł nie kłamał, to był prawdziwy koszmar! A najciekawsze jest to, że zrobił go Samuel Bayer, który wcześniej kręcił świetne teledyski, np. do ''Smells Like Teen Spirit'' Nirvany, ''American Idiot'' Green Daya czy - mój faworyt - ''Coma White'' Marilyna Mansona. I po co mu to było? Czy ktoś w ogóle zna przykład remake'u lepszego od oryginału?
-
[Paweł]: Skoro już zaczęłaś, nie mogę się powstrzymać... Po co powielać w nieskończoność coś, co po prostu jest dobre? Przykład? Doskonała ''Psychoza'' Hitchcocka.
W 1998 r. zabrał się za nią Gus Van Sant... Reżyser bardzo dobry, tragedii nie było... ale chciałoby się zapytać, po co ''poprawiać'' mistrza?
-
[Gosia]: Wybraliśmy klasyczną wersję, bo ta z 2009 roku była naprawdę straszna. Niby horror powinien być straszny, ale chyba jednak nie aż tak!
-
Dzień dobry, rozpoczynamy naszą dzisiejszą relację na żywo. Chcemy pokłócić się o kino. Wprawdzie piątek trzynastego dopiero za tydzień, ale w ramach przygotowań i na pobudkę przypomnijmy sobie klasyczny już horror z 1980 r.
A po co chodzić do kina? [RELACJA NA ŻYWO]
Małgorzata I. Niemczyńska