To wszystko na dziś. Zapraszamy do śledzenia relacji jutro od godziny 6.
W ataku na Sumy zginęło 10 osób, a 51 jest rannych - podały służby ratunkowe. Na miejscu nadal pracują ratownicy.
Uszkodzone zostały okna sześciu 10-piętrowych budynków. Ewakuowano 400 osób. Uruchomiony został dla nich tzw. punkt niezwyciężoności, w którym dotknięci rosyjskimi atakami mogą otrzymać pomoc.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, komentując w niedzielę doniesienia mediów o zgodzie Białego Domu na użycie przez Kijów broni amerykańskiej do rażenia celów w głębi Rosji, oznajmił, że są to sprawy, których się nie zapowiada i "pociski same przemówią".
W wieczornym wystąpieniu wideo Zełenski przypomniał, że użycie pocisków dalekiego zasięgu jest jednym z elementów Planu Zwycięstwa, przedstawionego sojusznikom Kijowa.
Dodał następnie: "Dziś wielu mówi w mediach, że otrzymaliśmy zezwolenie na odpowiednie działania. Ale ataków nie zadaje się słowami. Takie rzeczy nie są zapowiadane. Pociski same przemówią - obowiązkowo".
Źródło: PAP
Ukraińskie siły powietrzne poinformowały o grupie wrogich dronów przemieszczających się nad terytoriami obwodów: sumskiego, połtawskiego, charkowskiego, czernihowskiego i kijowskiego.
Wieczorem w wielu regionach Ukrainy ogłoszono alarm lotniczy. Rosjanie trafili rakietą balistyczną w 9-piętrowy blok mieszkalny w Sumach - podają lokalne władze.
Na razie wiadomo o ośmiu ofiarach śmiertelnych i kilkudziesięciu rannych - podają służby ratunkowe. Ze zniszczonego budynku ewakuowano ponad 400 osób.
Wydana Ukrainie przez administrację prezydenta USA Joe Bidena zgoda na wykorzystywanie amerykańskiej broni do rażenia celów w głębi Rosji nie zmieni biegu wojny, ale pokona putinowską propagandę - powiedział PAP były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
Według informacji podanej w niedzielę wieczorem przez agencję Reuters, Ukraina ma przeprowadzić pierwsze ataki dalekiego zasięgu w nadchodzących dniach przy użyciu pocisków ATACMS, mających zasięg ok. 300 km.
"Decyzja o użyciu pocisków ATACMS nie zmieni biegu, nie odwróci losów wojny, ale pozwoli Ukraińcom wziąć odwet na Rosji za bezlitosne bombardowanie ich terytorium wszelkimi możliwymi systemami. Każda minuta opóźnienia tej decyzji generowała poważne straty po stronie ukraińskiej i teraz się to zmieni" - powiedział PAP gen. Skrzypczak. Podkreślił, że Ukraina ma prawo do działań odwetowych i długo na to oczekiwano.
"Z pewnością użycie pocisków ATMCMS pozwoli im mocno poturbować rosyjską infrastrukturę krytyczną, która dotychczas była poza zasięgiem ukraińskich systemów rakietowych. Zapewne Ukraińcy mają już przygotowaną listę celów o strategicznym dla Rosjan znaczeniu" - wyjaśnił generał.
Zaznaczył, że decyzja ta nie zmieni jednak biegu wojny. "ATACMS nie zmienią biegu wojny, ponieważ obecnie to Rosjanie prowadzą działania ofensywne na kierunku wschodnim" - wskazał Skrzypczak. "To decyzja polityczna i skierowany przez Amerykanów do Putina sygnał, że nie odpuszczają wsparcia dla Ukrainy, mimo że wybory w USA wygrał Donald Trump" - dodał gen. Skrzpczak.
Przypomniał, że systemami ATMCMS dysponują także niektóre kraje Europy należące do NATO. "To może być także polityczna zachęta, by również i one udzieliły podobnego wsparcia Ukrainie" - wyjaśnił.
"Głębokie uderzenia pokażą znacznej części rosyjskiego społeczeństwa, że Rosja jest w stanie wojny i jest ona bliżej niż sądzili, że nie są bezkarni i znajdują się w zasięgu ATAMCMS. Długo byli karmieni putinowską propagandą i teraz rakiety pokonają propagandę. To dobra, choć bardzo długo oczekiwana decyzja" - ocenił gen. Skrzypczak.
Źródło: Maciej Replewicz / PAP
"Na wejście do wojny żołnierzy Korei Północnej i zmasowany nalot rosyjskich rakiet Prezydent Biden odpowiedział w języku, który W. Putin rozumie - zdjęciem ograniczeń na użycie przez Ukrainę zachodnich rakiet. Ofiara agresji ma prawo się bronić. Siła odstrasza, słabość prowokuje" - skomentował doniesienia o zniesieniu ograniczeń MSZ Radosław Sikorski.
Pod koniec maja 2024 roku nastąpiła ograniczona zmiana polityki Joe Bidena, który zezwolił wtedy na użycie amerykańskich wyrzutni HIMARS o zasięgu około 80 km przeciwko celom w głąb Rosji w obwodach kurskim, briańskim i biełgorodzkim.
Jak oceniał w raporcie z maja amerykański think-tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW) ta zmiana powodowała, że rosyjska bezpieczna strefa, gdzie nie dosięgały ukraińskie pociski, zredukowała się zaledwie o 16 proc. Pozostałe 84 proc. terytoriów, które znajdowało się w zasięgu ATACMS, było dla Rosji bezpieczne, ponieważ Ukraina nie dostała zgody na ataki dalej niż okoo 80 km.
ISW przygotował wtedy przydatną teraz mapę. Na ciemnozielony kolor zaznaczono obszar w Rosji w zasięgu wyrzutni HIMARS. Teren ten zamyka biało-czarny łańcuch wyznaczający maksymalny zasięg systemu HIMARS w wariancie 77 km.
Kolejna część to szary obszar, który do swojej zewnętrznej granicy potencjalnie mógłby zostać trafiony systemem ATACMS o zasięgu 300 km.
Linia w kształcie czarno-szarego łańcucha wewnątrz szarego pola wyznacza miejsce, gdzie dosięga system ATACMS o zasięgu 170 km.
Czerwone pinezki to znane rosyjskie cele w zasięgu ATACMS, a samoloty w kółku to lotnicze bazy wojskowe w zasięgu systemu.
O zmianie polityki Bidena pisze też "New York Times". Według gazety amerykańska broń dalekiego zasięgu będzie najprawdopodobniej używana w pierwszej kolejności przeciwko wojskom rosyjskim i północnokoreańskim w obwodzie kurskim.
Decyzja Bidena to poważna zmiana w polityce USA. Podzieliła ona jego doradców i nastąpiła dwa miesiące przed objęciem urzędu przez Donalda Trumpa, który obiecał ograniczyć dalsze wsparcie dla Ukrainy - pisze "New York Times".
Jednym z celów zmiany polityki jest wysłanie Korei Północnej sygnału, że ich siły są narażone na atak i że nie powinna wysyłać większej liczby żołnierzy do Rosji.
Ukraińcy mogliby użyć pocisków ATACMS zaatakowania koncentracji wojsk rosyjskich i północnokoreańskich oraz sprzętu wojskowego, co osłabiłoby potencjał Rosji w kontrofensywie na zajętych przez Ukrainę ziemiach obwodu kurskiego.
Administracja prezydenta USA Joe Bidena dała zielone światło Ukrainie na wykorzystywanie amerykańskiej broni do rażenia celów w głębi Rosji - podała w niedzielę agencja Reutera, powołując się na kilka źródeł zaznajomionych ze sprawą.
Według agencji Ukraina ma przeprowadzić pierwsze ataki dalekiego zasięgu w nadchodzących dniach przy użyciu pocisków ATACMS, mających zasięg ok. 300 km.
Na zmianę decyzji USA miało wpłynąć rozmieszczenie na froncie przez Rosję północnokoreańskich wojsk lądowych - podał Reuters.
Biały Dom odmówił komentarza w tej sprawie – dodała agencja.
Około 1800 rosyjskich wygnańców i innych przeciwników Władimira Putina wzięło udział w manifestacji przeciwko przywódcy Rosji i wojnie w Ukrainie - szacuje berlińska policja, podaje Radio Wolna Europa.
Protest zakończył się pod rosyjską ambasadą w Berlinie, gdzie wykrzykiwano "no Putin, no war".
W ciągu dnia doszło do ponad 70 starć bojowych pomiędzy armią rosyjską i ukraińską - poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy w codziennej aktualizacji z frontu.
"Okupanci nadal używają lotnictwa, w szczególności dronów i przeprowadzają ataki w prawie wszystkich kierunkach na wschodzie i południu naszego kraju zwłaszcza na kierunkach pokrowskim i kurachowskim. Nasi żołnierze utrzymują linię i podejmują wszelkie niezbędne środki, aby zapobiec przełamaniu obrony" - poinformował ukraiński sztab.
Organizatorzy liczą, że marsz skonsoliduje ruch antywojenny. W to jednak nie wierzą wszyscy przedstawiciele rosyjskiej opozycji, a pomysł skrytykował ambasador Ukrainy w Niemczech.
Rosyjskie zmasowane ataki rakietowe są wiadomością dla Waszyngtonu, że koszt wspierania Ukrainy będzie za wysoki – powiedziała w wywiadzie dla Sky News Orysia Łucewycz, szefowa Forum Ukraińskiego w Chatham House.
Według niej ataki "mają na celu zademonstrowanie, zwłaszcza prezydentowi elektowi Donaldowi Trumpowi, że Rosji nie da się pokonać i że koszt utrzymania wojny na Ukrainie jest zbyt wysoki dla Zachodu".
Jak ocenia Łucewycz, Putin wysyła sygnał nie tylko do USA. "To także jasna wiadomość dla Ukraińców, że Putin chce ich zamrozić w ciągu zimy" - dodała ekspertka londyńskiego think tanku.
Kreml nie osiągnął swoich celów wojennych, więc najlepszą szansą Rosji jest podważenie poparcia Zachodu dla broniącej się przed agresją Ukrainy - oceniła analityczka.
Źródło: PAP
Liczba rannych w wyniku ataku rakietowego w obwodzie lwowskim wzrosła do trzech. Jedna osoba zginęła - podaje Ukrinform powołując się na lokalne władze.
Donald Tusk skomentował masowy atak Rosji na Ukrainę, odnosząc się do niedawnego telefonu kanclerza Niemiec Olafa Scholza do prezydenta Rosji Władimira Putina.
"Nikt nie powstrzyma Putina rozmowami telefonicznymi. Wczorajszy atak, jeden z największych w tej wojnie, udowodnił, że dyplomacja telefoniczna nie zastąpi prawdziwego wsparcia całego Zachodu dla Ukrainy. Najbliższe tygodnie będą decydujące nie tylko dla samej wojny, ale także dla naszej przyszłości" - skomentował Donald Tusk.
Kilka dni temu premier informował, że Scholz zdał mu relację z rozmowy z Putinem. Tusk komentował wtedy, że z satysfakcją przyjął informację, że kanclerz nie tylko jednoznacznie potępił rosyjską agresję, ale że powtórzył polskie stanowisko: nic o Ukrainie bez Ukrainy.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, krytykowany za rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem, potwierdził w niedzielę niezachwiane poparcie Niemiec dla Ukrainy, zapewniając, że żadna decyzja w sprawie rezultatu wojny nie zostanie podjęta bez Kijowa.
"Ukraina może na nas liczyć", to "zasada, która przeważa i żadna decyzja nie zostanie podjęta ponad głową Ukrainy" - powiedział Scholz w niedzielę w Berlinie bezpośrednio przed wylotem na szczyt G20 w Brazylii, cytowany przez agencję AFP.
Scholz stwierdził, że warto było porozmawiać z Putinem, aby rozwiać jego złudzenia, że Zachód ma zamiar zrezygnować ze wsparcia dla Ukrainy - napisała agencja Reutera.
Dodał, w nawiązaniu do zbliżającego się powrotu Donalda Trumpa na urząd prezydenta USA, że nie byłoby również dobrze, gdyby Waszyngton był w regularnym kontakcie z Putinem, podczas gdy żaden europejski przywódca nie.
"Rozmowa była bardzo szczegółowa, ale pozwoliła stwierdzić, że niewiele zmieniło się w poglądach prezydenta Rosji na wojnę, a to nie jest dobra wiadomość" - powiedział Scholz.
Źródło: PAP
Urodzony w Rosji prawnik prezydenta elekta USA Donalda Trumpa Boris Epshteyn zaproponował, że zostanie specjalnym wysłannikiem Waszyngtonu ds. wojny na Ukrainie i mediatorem między Kijowem a Moskwą - poinformował w sobotę "The New York Times", powołując się na źródła zaznajomione ze sprawą.
Według dziennika Epshteyn złożył Trumpowi taką propozycję podczas lotu prezydenta elekta do Waszyngtonu na pierwsze po wyborach spotkanie z prezydentem Joe Bidenem.
"NYT" podkreśla, że Boris Epshteyn urodził się w Rosji i mieszkał tam jako dziecko i zwraca uwagę, że prawnik ten nie ma doświadczenia w polityce zagranicznej. Prawnik stwierdził jednak, według dziennika, że ma krewnych zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie.
"Kilka osób w samolocie było zszokowanych pomysłem mianowania Epshteyna na wrażliwe stanowisko dyplomatyczne" - podaje "NYT", cytując źródło i dodaje, że obecnie toczy się w sprawie Epshteyna dochodzenie w Arizonie, dotyczące jego działań, mających na celu unieważnienie wyborów w 2020 r.
Według "NYT" jedyną osobą w samolocie, która była najmniej zszokowana pomysłem Epshteyna, był sam Trump, który wysłuchał go z wyraźnym zainteresowaniem i nie odrzucił propozycji, choć nie podjął żadnych zobowiązań.
Dziennik zauważa także, że Trump przyznał już Borisowi Epshteynowi nadzwyczajne uprawnienia i wykazał chęć słuchania jego rad bardziej niż rad innych, czym zdziwiony był nawet Elon Musk, obecnie bliski współpracownik prezydenta elekta.
Źródło: PAP