Pani Monika najbardziej chciałaby zobaczyć jeszcze raz morze. Patrzeć na fale, na znikające i wyłaniające się zza horyzontu statki, małe miasta, i zanurzyć stopę w chłodnej wodzie.
Ale to niewygórowane marzenie raczej się nie spełni. Nawet nie z powodu kłopotów ze zdrowiem pani Moniki. Przede wszystkim ze względów finansowych. 58-letniej kobiecie brakuje środków na leki, kosmetyki, chemię domową. Jest jedną z wielu osób opisywanych w raporcie Szlachetne Paczki na temat ubóstwa w Polsce.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
"...co się popsuło w bogacącej się Polsce AD 2023, że skrajne ubóstwo skoczyło niemal o połowę..."
A kto wtedy rządził?
W 2023 jeszcze mieliśmy dobrobyt, prawdziwy Armageddon biedy zaczął się od lipca 2024, kiedy to rządząca Koalicja zdecydowała się rozkręcić gasnącą inflację. Wybrano najprostszą drogę - wprowadzono ogromne podwyżki cen energii, gazu i ogrzewania. Inflacja złapała drugi oddech i ruszyła z kopyta.
Cel inflacyjny rządu (pokryć inflacją deficyt budżetu) zostanie zrealizowany bez problemu. Oczywiście kosztem najniżej zarabiających.
Nie manupiluj, bo to obleśne. Inflacja zaczęła się jeszcze za rządów PiSu, kiedy Rosja najechała Ukrainę. To był pierwszy moment, kiedy ceny czynszów (ale także na przykład gazu) skoczyły do góry.
Za Gierka, w pierwszej połowie jego rządów też mieliśmy ,,dobrobyt". Tylko potem trzeba było ten dobrobyt spłacić. Koszt znamy. PiS zrobił to samo; poszedł, w pewnym sensie, do parabanku i nas zakopał. Dziś mamy urealnienie możliwości budżetowych i ujawnienie prymitywnej inżynierii finansowej stosowanej przez Morawieckiego. Tak z jak z przywróceniem praworządności będziemy się z tym bujać dekadę. Jak dobrze pójdzie.
Nie. Zaczęło się psuć, i to konkretnie, już w 2021, a pierwsze oznaki zgnilizny pojawiły się w 2019.
@nabuchodonozor
Też jestem zaskoczony tak szczegółowym i rzetelnym artykułem. Jedyne czego zabrakło to map, ale ogólnie rzecz biorąc świetna robota.
Łżesz po prostu.
Artykuł jest bardzo manipulatorski - autor udaje, że nie wie, skąd się wzięły "bombelki" i "pińcet" i że świadczą o braku wykształcenia i obycia piszących, a to słowa prześmiewcze. O klasie średniej pisze autor napastliwie, a prosty fakt - własny rozrachunek chroni przed biedą skuteczniej - pomija, bo nie pasuje do obrazka "samozatrudnienia" jako przyczyny każdego zła.
Znak równości między "najbiedniejszymi" i "najsłabszymi" ukrywa, że na przykład samotne matki znoszą wiele i więcej z obawy przed utratą pracy, zleceń lub możliwości dorobienia.
samotne matki… hmm… bylo lepiej dobierac sobie partnerów do łóżka
Nie filozuj, pisowsko-ruski trollu.
co się stało w 2023 to akurat wiemy: 30% inflacja
Sam manipulujesz bo wiesz że w 23 wszyscy w EU z nielicznymi wyjątkami dostali po d giga inflacją. Gdyby Glapcio nie trzymał stóp, bylibyśmy w jeszcze większej d - przypominam do podwyżek stóp nawoływali wszyscy mędrcy dzisiejszej koalicji, na którą, o ja nieszczęsny, głosowałem.
Własny rozrachunek chroni "skuteczniej", ale nie "skutecznie". Bo silnie zalezy od poziomu ogólnej zamożności społeczeństwa. Jak jest dekoniunktura, to ludzie zastanawiają się, co wyciąć z domowego budżetu. A mogą zrezygnować z wielu rzeczy - z fryzjera i kosmetyczki, z remontu mieszkania, z angielskiego dla dzieci, nawet z lepszego, rzemieślniczego chleba na rzecz gorszego. I wtedy samodzielni dostawcy zostają na lodzie, dalej nosząc łatkę "krezusa", któremu żadna pomoc się nie należy i sam sobie jest winien, że nie zgromadził milionów na ciężkie czasy. Bo te miliony powinien przecież mieć, nawet jeśli na czysto wychodzi mu niewiele więcej niż minimalna, a przejście na etat jest nieosiągalne choćby dlatego, że ma już 50+ lat i nikt go nie zatrudni.
A co ma robić kremlowski troll na usługach PiS?
Jeden pisowsko-kremlowski troll popiera drugiego - cóż za zdumiewające zjawisko!
Ale właśnie z tego artykułu wynika, że pracujący na własny rachunek są grupą najmniej zagrożoną ubóstwem. Jakoś nie widać tu tych kosmetyczek czy fryzjerów na skraju śmierci głodowej, których trzeba koniecznie ratować - zwalniając z wszelkich podatków i składek, a najlepiej dorzucając co nieco z budżetu.
masz rację. Dane i analiza są solidne, ale politycy traktują je jak amunicję w bieżącej walce, a nie jak wskazówkę do naprawy systemu. Kolejne rządy nie tworzą długofalowych strategii i nie waloryzują progów socjalnych, bo bardziej opłaca się im prowadzić medialne potyczki niż mądrą politykę społeczną. W efekcie cierpią ci najbardziej bezbronni, a lepszych rozwiązań wciąż brak.
"W 2023 jeszcze mieliśmy dobrobyt," - pewnie:-), myslenie pisowskie, cena prądu wzgledem 2022 prawie dwukrotnie wieksza, jakby "PiS" doszedł do władzy to zapewne by zamroził ceny dla emerytów, albo poszedł by na całość i wszystkim zamroził a pieniądze na to wziął z nowych pożyczek na wysoki procent albo dodruku. W rok dług publiczny by osiągnął 2bln PLN.
Skutecznie nie ochroni nic, więc chyba lepiej wybrać "skuteczniej" niż nic. Do poziomu zamożności samozatrudnieni przykładają się także skuteczniej. A kiedy jest dekoniunktura tracą wszyscy, w firmach też zwalniają.
Analiza może i dobra, ale wnioski autora już niekoniecznie. Czy waloryzacja 800+ to rzeczywiście dobry pomysł? Przecież to błędne koło biedy. Za pensje minimalne nie opłaca się iść do pracy, bo dojazd, ubranie, opieka do dziecka kosztują. Zatem nie pracują, a dzieci dziedziczą biedę i rośnie kolejne pokolenie osób na zasiłku. Droga donikąd.
PiS rządził
Więzenia dla alimenciarzy jak więzienia dla dłużników w Anglii w XIX wieku? Część alimenciarzy nie placi, bo faktycznie nie ma z czego (powinien zlozyc wniosek do sadu o obnizenie alimentow, ale moze nie stac go nawet na adwokata).
No tak, ojciec zarabia 8 brutto a matka chce 6 brutto na dzieci xD a potem zdziwienie, ze chłop nie płaci, a z czego ma żyć? Najpierw urealnijcie alimenty i pozwólcie żyć obu stronom godnie.
Oho, widać kogo zabolało xD Tak, właśnie tej wysokości alimenty w Polsce mamy - ale chyba łącznie przy 6 dzieci.
A znasz taki przypadek, czy tylko tak histeryzujesz? Bo ja znam przypadek gościa pracującego w finansach i przechwalajacego się zarobkami, który na 6 dzieci dostał łącznie 2,4 tyś alimentów... Inny koleś po tym jak przed 500 + płacił na dziecko 400 zł stwierdził, że on już nie będzie płacił, niech matka dziecka tego go cytuję "utrzymuje". Koleś był świecie przekonany, że utrzymanie małego dziecka zamyka się w kwocie 400 zł miesięcznie. ;) pocieszny był bardzo.
Jak go nie stać płacić na własne dziecko, to niech pracuje na dwa etaty. Dziecko z czego ma żyć? Matki też mało zarabiają, ale one muszą dać radę, a płodzimierze nic nie muszą.
Tak, najlepiej niech wszyscy zrzucają się na cudze bachory. Jak chcesz to sam płać tym samotnym matkom kukoldziku. Najpierw ganiały za chadami a teraz każdy ma się składać na to XD
Ach wy lenie zatracone!
Już ja was pogonię!
Ale porządek robimy tylko z niepłacącymi alimenciarzami?
Innych zobowiązań można nie spłacać?
Miałem okazję zaobserwować w pewnej firmie jak to wygląda od zaplecza.
Pracownicy obojga płci urządzający pielgrzymki do szefa z żądaniem: "Bo oni mają komornika i w związku z tym chcą otrzymywać całą nadwyżkę ponad pensję minimalną pod stołem"
Dlaczego mają komornika?
Różne przypadki. Np wzięli telewizor na raty i nie spłacili nawet pierwszej.
Akceptacja dla takiego zachowania jest w polskim społeczeństwie ogromna.
A potem ta sama nieraz osoba oburza się, że "jej były nie płaci alimentów, bo bierze pieniądze pod stołem"
Nie "wszyscy", tylko alimenciarze. Nie chcą płacić na własne dzieci? licytacja mieszkania, samochodu, konfiskata rozszerzona. Narzędzia są, trzeba tylko je wykorzystać.
Świetny pomysł!
Jak ci "tatusiowie" dowiedzieliby się na czym polegała taka odsiadka, zaległe alimenty spłaciliby z odsetkami w ciągu miesiąca, a i górkę zapewne na niespodziewane wydatki by dołożyli
Te "cudze bachory" w przyszłości będą pracowały również na Twoją emeryturę, nie będziesz wiecznie młody... :p
Na świecie jest za dużo ludzi, możemy sprowadzać takich już wyrośniętych i z kompetencjami, a nie finansować polską patologię wielodzietną.
Oto subtelność lektury godna przedsiębiorczego i wykształconego Polaka. W najlepszym razie "majak" czytał tekst mknąc Audi po A1, w najgorszym - przeciętny poziom umysłowy samozadowolonej polskiej klasy średniej.
Ale od Audi to proszę się odwalić. Moje A4 kombi w dieslu i automacie z 2004 roku zawsze igła. Zajeżdżę go do śmierci, mojej albo jego. Najlepszy wóz.
Może należy się zastanowić dlaczego bie
Należy się zastanowić dlaczego biedni głosują na PiS. Może dla tego że PO nie ma dla nich żadnej oferty
No i widzi Pan/Pani - nie. Osobiście znam kilku absolwentów topowych warszawskich i krakowskich uczelni, ludzi z miasta, zamożnych specjalistów, którzy są zaciekłymi fanami PiS-u. To nie działa tak prosto.
Za PiS-u liczba ludzi żyjących w skrajnej biedzie się zwiększyła, a nie zmniejszyła.
a jaką ofertę ma pis? Dać kasę i niech chodzą do kościoła, to jest oferta pisu. Ale fakt że to działa.
Niby tak, ale należy zadać pytanie co jest skutkiem a co przyczyną.
"dla tego"?
Ja też znam. Ale nie odwróci to statystyki, która jasno wskazuje skład elektoratu PIS.
Mylisz się. PO ma ofertę, a jest ona następująca: weź na klatę wszystkie niedoskonałości świata, bądź facetem wykorzystuj każdą możliwość na polepszenie swojego życia. PiS zaś mówi: po co się będziesz zamęczać, siedź w domu, włącz netflixa a my ci damy dodatek to tego i owego. Tylko pamiętaj kto ci to dał podczas głosowania.
I wychodzi potem, że to ten siedzący przed tv i czekający na różne obiecanki ponosi największe koszty.
Jakiej oferty? "Kradną ale się dzielą"?
Są ludzie , którzy właśnie w "mętnej wodzie "łowią najwięcej tzw. kasy.
No przecież każda partia chce powiekszać swój elektorat, nie?
O ile na wsi przeżycie za 900 złotych wydaje mi się jeszcze jakoś realistyczne, to jak to robią ludzie w miastach? Po zapłacie opłat do spółdzielni i rachunku za prąd zostaje 100-200 złotych na cały miesiąc.
<<< Zamiast tego, człowiek radzi sobie sam - ogrzewa dom sam (można grzać tanio węglem np. tylko w kuchni w niej mieszkać), wodę ma za darmo ze studni, można sobie coś wychodować do jedzenia (nawet najprostsze rzeczy - np. jaja od kur, ziemniaki). >>>
Dom, studnię i wszystko inne też remontuje sobie sam, a to summa summarum wcale nie wychodzi taniej niż płacić komuś czynsz. A hodować sobie samemu jedzenie może tylko ten, kto ma na to dość czasu (bo to naprawde nie jest tak, że wystarczy zasiać i wszystko samo rośnie), a więc nie pracuje zawodowo i - tym samym - nie zarabia.
Na wsi nie płacą za prąd? Ani za wodę, kanalizację, wywóz śmieci itp.?
Nawet jeśli ogrzewają dom węglem, to za pomocą centralnego ogrzewania, a kocioł CO pożera spore ilości paliwa. Koszty utrzymania domu są wyższe od kosztów utrzymania mieszkania (bo jeśli dach zacznie przeciekać, to musisz osobiście wyłożyć co najmniej 10 tys złotych, nie wystarczy pójść z pretensjami do zarządu spółdzielni).
Ktoś kto pracuje i zarabia, ma więcej niż 900 złotych na miesiąc (pensja minimalna to teraz 3 koła na rękę). Także to dotyczy jedynie rencistów i ludzi z emeryturami poniżej minimalnej, ew. ludzi bez renty, którzy żyją z pomocy społecznej. Nikt inny nie żyje za 900 zł miesięcznie.
Woda jest za darmo (studnia). Kanalizacja (tj. wywóz szamba, na wsiach nie ma kanalizacji) i śmieci fakt kosztują. Pewnie za 150 zł miesięcznie średnio.
Jak jesteś bardzo biedny i dach przecieka, to zatykasz przeciek jakimś ukradzionym kawałkiem blachy (widziałem niedawno budynek, gdzie dach był sztukowany znakiem drogowym). Koszt 0 zł. A w bloku, spółdzielna zrobi nowy dach, i podniesie ci fundusz remontowy do 200-300 zł miesięcznie, żeby było na spłatę kredytu na ten dach.
To zależy. Stare domy są bardzo nieszczelne, więc trudno je ogrzać. Węgiel nie jest tani, a potrzeba go kilka ton. Na wsi są też domy na ogrzewanie gazowe. Do wygodne, ale okropnie drogie. Bardzo mało domów ma jeszcze studnię, a więc za wodę i ścieki trzeba płacić. I za prąd i śmieci. Stare domy wymagają naprawy. To jest często drogie. Na wsi jest przeważnie tylko jeden sklep, dużo droższy od Dino czy Biedronki w mieście. A więc życie na wsi może być dużo tańsze, zwłaszcza dla młodych i zaradnych, ale może być dużo droższe i trudniejsze, np. dla staruszków w starym domu. Dla tych sam dojazd do lekarza to już wielki problem. Uprawa ziemniaków w ogródku wymaga sporo sił a hodowla kur nie jest za darmo. Jajka i drób w Biedronce wychodzą taniej.
Na wsiach wielkopolskich gminnych sa 2 Dino, biedronka, chata polska, polo i kilka mniejszych sklepów. Aha, i 2 Żabki
Nie wdając się w dyskusję o szczegółach, mój point był taki, że na wsi możesz oszczędzać na swoich poziomie życia i wydawać minimalnie - możesz życ w przeciekającym, zimnym domu, wywalać szambo na pola albo do stawów itp - ale będziesz żył. I za te 900 zł można przeżyć. A w bloku, 700 złotych po prostu idzie do spółdzielni, i nie można z nią negocjować obniżenia standardu.
Jak to na wsi nie ma kanalizacji? Jest, nawet chodniki są. Sieć wodociągowa też jest. W mojej wsi wodociąg powstał w 1997. Z kanalizacją był jakiś problem (kwestia nachylenia terenu), to robiono takie przydomowe oczyszczalnie, które trzeba było co jakiś czas opróżniać. W ostatnich latach dopiero podłączono do sieci kanalizacyjnej.
Domy na ogrzewanie gazowe to już nowe budownictwo, a przy wymianie ogrzewania na gazowe zapewne dołożyłes się (i to nie mało , bo zwroty były na poziomie 90%) w postaci dotacji (są ludzie, którzy nawet koszty bramy w to wrzucali).
Jak kogoś nie stać na węgiel to zawsze może palić śmieci (tak ludzie nadal to robią, chociaż nie zawsze z powodu biedy).
W gminach są programy dzięki którym możesz dostać darmowy węgiel. I znów na papierze ktoś jest biedny, podjeżdża samochodem za 60 tys i urzednicy pomimo tego, że wiedzą, że to nie jest osobą biedna muszą mu taki dodatek wypłacić. Mam wrażenie, że ty wieś widziałes tylko z okna swojego letniskowego domku.
Nie, hodowla kur na swoje potrzeby nie wychodzi drożej (ba możesz nawet na tym zarobić sprzedając jajka) ...litości jak można takie głupoty pisać?!
Nie znam nikogo żyjącego na wsi (a z racji pochodzenia znam całe wioski), która by nie uprawiała małego ogródeczka, nawet schorowane staruszki. Jak potrzeba pracy wymagającej większej siły to zawsze można podejść do jakiegoś sąsiada. Ludzie z pokolenia wojennego są nauczeni pracy i oni mają to wpojone, że nawet jak boli to tę marchewkę sobie zasieją. To jest inna mentalność.
Tak jak opisujesz, to żyje na wsi patologia, a nie normalny człowiek.
Coraz wyższe podatki lokalne i pseudo podatki - za śmieci płacą więcej niż w Warszawie. Ogromne koszty ogrzewania nawet jak żyjesz tylko w kuchni!
Gminy za kasę UE inwestują w drogi czy kanalizację a biedni zostają potem z długami bo gmina nalicza opłaty adiacenkie po kilkadziesiąt tysięcy.
W Warszawie krzykacze z tańszych osiedli bez infrastruktury żądają budowy szkół, ulic itd. dostają je po paru latach szantażowania władz, a Trzaskowski ani myśli pobrać opłaty adiacenkie za robienie im dobrze i wzrost wartości ich mieszkań na zadupiach
Płaci się podatek od nieruchomości, czy ziemi rolnej, płaci za prąd,wodę, ścieki, śmieci. Jeżeli masz kury - potrzebują żarcia, na uprawę warzyw potrzeba czasu, ogrzewanie czymkolwiek odchodzi do lamusa, bo gminy sprawdzają jakie są piece. Tylko te sklepy - 1.5 km od domu mam Dino, troszkę dalej Lidl, Biedronka, netto . Ale ja miesxkam w specyficznym miejscu i mam samochód, widuję starszą panią chodzącą na zakupy na pieszo...
Ja też pochodzę ze wsi i wiem, jak to wygląda. Mały ogródeczek tak, ale z uprawą ziemniaków na cąły rok schorowane staruszki sobie nie poradzą. Czasy, kiedy sąsiad chętnie pomagał, już dawno minęły. Kury na dwie osoby się nie opłacają. Ludzie mają pare kur, ale raczej z nudów i przyzwyczyjenia. I żeby z miasta nie targać. Fasola czy groch sę w sklepie tańsze niż to wychodzi na wsi. Jak nie ma studni albo jeziora blisko, to sama woda sporo kosztuje. A susze coraz częstsze. Jak już pisałem, jak ktoś jest młody i zaradny, to może się na wsi dobrze urządzić. Ale jakoś młodzi wolą jednak płacić spółdzielni.
Mój ogrzewany gazem dom ma ponad sto lat, a w latach 90-ych nie było tak fajnie z dotacjami i zwrotami.
No to można się przeprowadzić na wieś i oszczędzać na swoich poziomie życia i wydawać minimalnie. Przeciekających, zimnych domów jest sporo.
Ogrzewanie tylko jednego pomieszczenia spowoduje że reszta budynku będzie zrujnowana grzybem i wilgocią a to pociąga za sobą kolejne ogromne koszty.
Byś się dogadał ze starszą panią i zrobił jej te zakupy raz na tydzień, żeby nie dźwigała... albo zabrał ją ze sobą autem.
Mieszkałem i mieszkam na wsi od urodzenia. Uprawa "ogródka", własne warzywa. kury jajka to przeszłość. Ani starszym, ani młodszym się nie chce. Wszystko kupuje się w sklepie, bo nic się nie opłaci. Oprócz emerytur rolniczych, rent, zasiłków wszelakich są banki żywności. GOPS-y rozdają tony żywności przetworzonej i warzyw. Czystych, spakowanych. Bierze się dopłaty obszarowe, bierze się czynsz dzierżawny od tych nielicznych, którym się chce. Jedzie się na dwa-trzy miesiące do opieki we Włoszech, w RFN lub na budowę w Warszawie. Nieliczni, którym się chce. Etos pracy odleciał ze wsi już dawno...
I tu masz rację. Mam rodzinę na wsi z paroma hektarami pola, czyli żadni bogacze - ale zamiast zebrać jabłka z drzew, które jeszcze dziadek zasadził przy domu, kupują jabłka w sklepie, bo "kto by te zgniłki zbierał" (a jabłka całkiem porządne, tylko nieduże). I zasadniczo nic się nie opłaca - kur nie trzymają, świni nie trzymają, warzyw w ogródku nie uprawiają - wszystko ze sklepu. W poprzednim pokoleniu babcia potrafiła nie tylko trzymać kury i kaczki, ale nawet hodować indyki, o dwóch świniach i krowie nie wspominając - kto by na wsi mleko kupował w sklepie? A teraz - nie opłaca się. W zasadzie nic się nie opłaca.
Ale ten węgiel trzeba kupić i opłacić jego transport. Trzeba być młodym i zdrowym albo kupić maszyny, by np. ziemniaki uprawiać. Bieda na wsi to zimno i grzyb w nieocieplonych budynkach, efektem brak higieny, to monotonna dieta i brak możliwości dojechania po zakupy. To osamotnienie i brak wsparcia osób trzecich.
pompa w studni jest na prąd, wsztstko jest na prąd,wywóz szamba to kilkaset zł, łatanie dachu sposobem Boba Budowniczego dowodzi jedynie naiwności piszącego.
chodzi ci o materialny poziom życia równy poziomowi zwierzęcia? Chyba nie, bo zwierzęta mają zagwarantowany prawem dobrostan.
To ciekawe. Ja do swoich kur dokładam. Nie chodzi tylko o to, że koszt paszy się nie zwraca, jeszcze przestają się nieść wraz z mrozami, a ogrzanie kurnika prądem drogie. Jaki znasz sekret? Wnioskuję, że wiesz lepiej.
Kurcze, naprawdę się nie opłaca! Zrób eksperyment, sprawdź. Masz zysk pod warunkiem, że sprzedajesz czegoś hurtowe ilości.
Nie chodzi o zysk, tylko o to, żeby nie płacić za jabłka w sklepie, skoro parę metrów od domu rosną własne jabłonki. Nie piszę o sprzedaży warzyw i zarabianiu na tym, tylko o posianiu pietruszki na grządce i posadzeniu 30 czy 40 krzaków pomidorów, żeby w sezonie nie kupować ich w sklepie, jak można uprawić na własnym kawałku pola. W dzieciństwie mieszkałam w domu z ogródkiem i całą rodziną uprawialiśmy w tym ogródku takie właśnie - bynajmniej nie hurtowe - ilości warzyw na własny użytek - i jakoś się opłacało. Przez całe lato warzyw się nie kupowało, a takie np. buraki świetnie przechowywały się nawet do wiosny.
A zrobić eksperymentu nie mogę, bo dzięki PiS nawet gdybym chciała kupić ziemię, to nie mogę, bo nie jestem rolnikiem.
jeśli mieszkasz na wsi i nie pracujesz w mieście to masz czas nakarmić kury i sprzątnąć kurnik i zebrać jajka. Jak dobrze zadbasz to jak masz koguta to kurnik się rozmnoży: będą kurczaki na mięso i kury nioski, które dadzą jajka... Wieś polska egzystowała w ten sposób latami. Sprzedając własne produkty mieli za co remontować. Nie rozumiem tego komentarza. Pan/Pani kapitan.kirk chyba nigdy nie mieszkał na wsi bo ja ak
Niestety większość małych wsi w Polsce, szczególnie w górach nie ma kanalizacji, szambo wylewa się prosto do gruntu, więc płacić nie trzeba. Wiele rodzin ma studnie głębinowe i za wodę nie płacą. Na węgiel trochę kasy nazbierają, ale palą chrustem, który zbierają w lesie bo mogą. Więc sorki ale chyba nie wiesz o czym piszesz. Ja znam o z autopsji.
"A ryzyko związane z wielodzietnością może ograniczyć podwyższanie 800+ względem inflacji"
Ryzyko związane z wielodzietnością najlepiej można ograniczyć przy pomocy prezerwatywy.
Czesto tez nierownosc szans I mozliwosci. Ubostwo jest zazwyczaj dziedziczne
Przede wszystkim choroba plus samotność.
co to jest 2 zlote dziennie za zbawienie ;-)
Ciekawe, ilu utrzymujemy jeszcze takich 50 letnich prokuratorów krajowych na emeryturze , przebierańców w TK i tym podobne persony po 50 tysięcy miesięcznie za sztukę.
Co nie zmienia faktu, że prokurator jako taki jest urzędnikiem potrzebnym w państwie prawa i ma do spełnienia konkretną i wymierną rolę - i każdy może tego urzędnika potrzebować (np. kiedy zostanie okradziony). Kler takiej roli nie pełni, a za opowiadanie bajek o chodzeniu po wodzie czy ożywianiu trupów powinni mu płacić wyłącznie ci, którzy chcą tych bajek słuchać
Taki postulat, przecież nie tylko w sferze ubóstwa, przypomina o zmarnowanej szansie na przedstawienie wyborcom AUDYTU państwa po wyrwaniu go z łap uzurpatorów.
O ile byłoby skuteczniej opowiadać o zamiarach naprawy, gdyby znali jego stan w chwili zero. Balans między możliwościami i rozbudzonymi 15 pażdziernika nadziejami dałby szansę na powrót do równowagi.
Informacja, głupku. Trawestując hasło wyborcze zza Atlantyku.
gdyby zwolennicy PiS chcieli informacji, nie byliby zwolennikami PiS
A kto tu mówi o zwolennikach PIS. Sekty nie da się przekonać do żadnych racjonalnych działań.
Prawda. Ale do tego trzeba ludzi, a do ogarnięcia jest tak wiele .
Jedyne wytłumaczenie ten artykuł to ściema, napisany przez kryptopisowca
Widac, że matematyki i logiki zabrakło w szkole;)
Dokladnie mi dzięki obecnemu rzadowi zyje sie b dobrze
Bardzo łatwo wytłumaczyć - rosnącym rozwarstwieniem społecznym.
Żeby ktoś dostał więcej pieniędzy, trzeba je zabrać innym.
Państwo polskie to taki Janosik na odwyrtkę - zabiera biednym i dodaje bogatym (sami frankowicze kosztowali nas 100 mld zlotych, a do biednych raczej się nie zaliczają, wręcz przeciwnie).
Bo ogromną ilość dochodów w Polsce jest ukrywana. I niestety jak taka osoba, która na papierze zatrudniona jest na 1/4 etatu, a resztę dostaje pod stołem, to jak zachoruje staje się panią Marią. Ale o tym się nie myśli jak się jest młodą osobą.
To oczywiście nie do końca jest zawsze wina tych ludzi, na terenach wiejskich niewiele jest pracy a chętnych sporo, ale jednak jest coś takiego, że ci ludzie wolą zarobić pod stołem więcej niż mieć wszystko na umówię. Mogą wtedy wyciągać dodatkowe zasiłki i dodatki. Mam znajomą pracującą na wsi w urzędzie gminy i ona wie jacy ludzie zgłaszają się po dodatki, nie, nie są to ludzie biedni, ale na papierze ten dodatek się im należy...
To biedacy oglądają wielki świat. teraz jest demokracja, nie muszą lizać przez szybkę.
Tak wyobraża sobie Polskę autor artykułu. Obecnie na tapecie jest płacz nad wszechogarniająca nędzą w Polsce. Biedni ludzie sa zjawiskiem nowym, nieznanym w historii i dlatego tak zajmującym.
Nie sądzę, żeby woleli. Pamiętajmy, że wielu przedsiębiorców dokładnie tak działa - żeby obniżyć koszty zatrudnienia (które w Polsce i tak są niskie na tle Unii) wypychają pracowników na groszowe umowy śmieciowe, a resztę dopłacają pod stołem. Ludzie rzadko wolą sami z siebie mieć gorsze zabezpieczenia niż lepsze. Ale Janusze tak lubią, a państwo nic z tym nie robi od lat. To nie wina obecnego rządu, a efekt zaniedbań sięgających co najmniej 20 lat wstecz i wiecznego hołubienia przedsiębiorców kosztem pracowników.
Jak duże i jak liczne są to miejsca w porównaniu z miejscowością? Czy dotyczy to też dni pracy przed południem? Ja widuję obie sytuacje: pustki i brak miejsc.
Akurat do frankowiczów Państwo Polskie nie dołożyło ani złotówki. Co najwyżej i tak rekordowo zyskowne banki maja troche mniejsze zyski a ich przeważnie zagraniczni właściciele mniejsze dywidendy.
Zapłacili klienci banków, czyli my wszyscy.
I w MOPSach też tłumy.
Do garstki cwanych dopłacają wszyscy klienci banku, w opłatach za wszystko. Sami frankowicze też.
Bo większość stać raz czy dwa razy w roku na takie rzeczy. I wtedy tych ludzi widzisz. Pojedźdo mniejszej miejscowości - tam nie ma ani restauracji, ani teatru ani żadnego klubu fitness.
Moim zdaniem jak ktoś jest młody i zdrowy to nie myśli o zabezpieczeniu, liczy się dla niego z żeby tu i teraz wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy. A bo buduje dom, a to kupuje samochód. Porozmawiaj z ludźmi z poza swojej bańki, młodymi i zarabiającymi pod stołem polecam szczególnie pogadać z budowlańcami na działalności czy wolą więcej zarobić czy płacić wyższe składki i mieć lepsze zabezpieczenie.
Ja znam ludzi pobierających zasiłki i dodatki, pracujących na czarno, oni nie myślą o sytuacji " a co jak coś się stanie". Zapewniam cię, że pani Maria też o tym nie myślała jak była młoda i sprawna.
I oczywiście, że delfiny biznesu wolą zaniżać wynagrodzenia i im mniej pracy w rejonie tym bardziej delfiny działają, ale to nie jest pełny obraz sytuacji.
Czy Ty w ogóle przeczytałeś ten artykuł i go zrozumiałeś??
Bo to nie był artykuł o całym polskim społeczeństwie, tylko o jego części, wiesz?
jestem klientem banku od lat i nigdy nie zapłaciłem mu nawet grosza.
wyczuwam zandbergowy bełkot
Zgoda, ale to nie dotyczy tylko terenów wiejskich. Znam inż budownictwa, weterynarzy, budowlańców, przedsiębiorców z dużych miast którzy ponad połowę dochodów ukrywają, byle uniknąć składek i podatków. Sprawa się wysypuje np. przy rozwodzie w przypadku ustalania wysokości alimentów na dzieci. Okazuje się oplywajacy we wszystko eksmalzonek może płacić niewiele ponad najniższe alimenty, tak niskie (od zawsze) ma dochody. Historia jakich wiele
A co bank robi z twoimi pieniędzmi?
Może i przeczytał ale na pewno nie zrozumiał.
To ich problem ze nie odłożyli sobie z tej nadwyżki na emeryturę.
ludzie jeść muszą, a że wydają prawie wszystko na jedzenie to już inna sprawa
Ja się z tym zgadzam. Szara strefa istnieje i ma się dobrze niezależnie od wielkości zarobków.
Ale jednak razi jak ktoś z dobrymi zarobkami pobiera wszelkie możliwe zasiłki i dodatki, bo papierek tak mówi. Dla mnie jest niesamowite, że ktoś na siebie może zarejestrować nowe auto i jednocześnie być beneficjentem MOPSu, a znam tkwi przypadek. U nas nie ma żadnej komunikacji między urzędami. Możesz iść do salonu kupić auto za gotówkę, a potem iść po dodatek na węgiel.
Nie wiem:)
Czego nie rozumiesz w zdaniu:
"Polaków żyjących za środki poniżej minimum egzystencji według GUS w 2023 roku było 2,5 mln - 6,6 proc. gospodarstw domowych"?
Jeśli 6,6 procent żyło poniżej minimum egzystencji, to znaczy, że 93,4 procent żyło powyżej, z czego znaczna część żyje dobrze. Niemniej problemem jest:
"Liczba osób w skrajnym ubóstwie w 2023 roku zwiększyła się o niemal połowę w porównaniu z 2022".
W 36-37-milionowym kraju, choćby większość żyła w skrajnym ubóstwie, będziesz widział tłumy na Krupówkach.
jakich "was" kosztowali frankowicze? Was banksterów? samiście sobie winni, a i do biednych też raczej ciężko was zaliczyć
Matematyką. W Polsce jest 38 000 000 000 ludzi. Do sklepów chodzi większość, bo musi. Jeśli do restauracji chodzi 10% to te prawie 4000000 to też tłumy. Jeśli samolotami lata 5% to na małej powierzchni lotnisk też daje to tłumy. Jeśli do Zakopanego zjedzie się 2% to i tak da tłum. Jeśli do teatru pójdzie 0,5%, to w małych teatrach i tak zrobi się tłum. Jeśli byłoby tylko 5000000 względnie bogatych to i tak zrobią wielki tłum w tych miejscach. Jeśli byłoby nawet 5000000 biedaków, to i tak nie zdołają odciążyć tamtych tłumów, choć będą tam nieobecni. Dla zamożniejszych są niewidzialni. Każdy umiera tylko raz. Skąd więc tłumy w zakładach pogrzebowych? Po prostu jest nasz dużo. A czy ktoś widział w klubach fitness schorowanych rencistów i emerytów? A czy ktoś idąc do kolektury lotto myśli o tym, że bardziej prawdopodobne jest to, że w drodze do kolektury wpadniemy pod samochód,niż trafimy szóstkę?