Kiedyś Polska kojarzyła się na świecie głównie z pierogami i Lechem Wałęsą. Oraz Janem Pawłem II, biedą, antysemityzmem i wódką. Później do zestawu doszedł Robert Lewandowski. No i oczywiście – wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego, choć – nie ma co ukrywać – głównie za sprawą gier, a potem serialu. Który i tak przez wielu światowych odbiorców uważany był za „serial na podstawie gry".
„The Witcher" stał się naprawdę popularny. Nawet Elon Musk, wanna-be-Lex Luthor i, jak się żartem mówi, „adoptowany syn Donalda Trumpa", wrzucał swego czasu na swój profil na swoim portalu X (dawniej Twitter) piosenkę „Toss a Coin to Your Witcher" wykonywaną przez serialowego Jaskra w serialu nakręconym przez „Netflix".
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Szkoda, że nie czytał książek, bo Sapkowski jest też w bardzo oczywisty sposób pro choice.
Errata: to nie lekarze zdzierają za leczenie tylko właśnie firmy ubezpieczeniowe, a za leki - firmy farmaceutyczne. System opieki zdrowotnej (słowo "opieka" piszę tu z wahaniem) w USA to jawna patologia.
A dyć żeś se, chłopie, sam odpowiedział: o niczym poza wierszówką :D
Genialny wpis.
O niczym. To kolejny Szczerek. Czy on książki też tak pisze, jak artykuły, bo niby za nie nagrody dostaje? Szczerek właściwie pisze ciągle ten sam artykuł. Jeden raz można się było na to nabrać.
Ale bez tego byłby nudny.
Hmm...
Hmm... Co by tu powiedzieć, żeby czasu nie stracić?
Może to, że te wszystkie niby słowiańskie ludzkie wady i przywary mieszkańców - zaraz, muszę sprawdzić jak to autor określił - aha! "Wiedźminlandu"! No więc wszystkie te "słowiańskie" wady Wiedźminlandczyków występują wszędzie na naszym, najlepszym z możliwych globów.
I jeszcze to, że geniusz Sapkowskiego objawia się między innymi tym, że ani Polakom, ani światowemu przemysłowi filmotwórczemu nie udało się przerobić jego twórczości na porządny, uczciwy i wciągający widza serial. Nie da się? Nie, to nie to! To wina zadęcia i nieznajomości produktu, który chce się przełożyć na diametralnie inny język, a właściwie - metajęzyk. Da się! I komuś wreszcie kiedyś się uda. W końcu gry wyszły "całkiem nie powiem". Może właśnie dlatego, że twórcy przeczytali księgi wiele razy i za każdym razem "ze zrozumieniem"? A i zadęcia włożyli tylko tyle, ile było trzeba i ani łuta ponadto? Nie wiem, nie znam się, nie grywałem, ale może to właśnie o to chodzi?
Panu o szczerkosłowiańskim imieniu Ziemowit - uczciwie się przyznając - chciałem trochę przywalić, ale odpuszczę, bo to by właśnie było trwonieniem czasu. Poza tym, czytam niemal każdy tekst okołosapkowski, bo mi to przypomina panaandrzejową, wielce mi miłą twórczość. I dlatego zawsze warto. Mimo, że lekko gwałci to moją życiową czytelniczą zasadę: "powiedz mi coś, czego nie wiem!" Panu Andrzejowi dotąd zawsze to wychodziło.
Gwoli ścisłości, Owsiwuj pochodzi z "Ogniem i mieczem" :-) Drugi tom zaczyna się sceną, w której Kozacy od Bohuna odwożą Helenę do kryjówki Horpyny, nocą, przez step i z duszami na ramionach; a gdy słychać wycie, stary Owsiwuj opowiada towarzyszom, jak rozróżnić wycie wilka od wycia upiora. Sapkowski po prostu, w typowy dla siebie sposób, zacytował Sienkiewicza z przymrużeniem oka; nawet wykorzystując samą charakterystyczną frazę: "ojcze Owsiwuju" :-)