Niedawny okładkowy wywiad z Anne Applebaum, przeprowadzony przez redaktora Bartosza T. Wielińskiego, zatytułowany „Kto i po co wymyślił TikToka" (tytuł z pierwszej strony) lub bardziej sugestywnie „Kto podrzucił nam TikToka" (ten już jest przy samym artykule), opublikowany w „Wyborczej" 7 września 2024 r., porusza wiele kwestii, które są niewątpliwie kluczowe z perspektywy dzisiejszej geopolityki i mówi o sprawach ważnych.
Trudno jednak zrozumieć, dlaczego wybrano dlań taki tytuł, biorąc pod uwagę marginalne znaczenie powiązanego akapitu z perspektywy tak ciężaru gatunkowego, jak i objętości całej rozmowy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wierzymy wam.
:D
Nie specjalnie rozumiem dlaczego GW to publikuje, no chyba ze TikTok zaplacil za to, ale wtedy powinno być to zaznaczone bardzo dużymi literami
Dobrze, że "Wyborcza" to opublikowała. Sami przyznają, że wszystkie dane użytkowników mogły już dawno trafić do chińskich służb, bo nie od razu odcięli chiński personel o tej możliwości. Nawiasem mówiąc, firma i tak ma wszystkie dane, a przecież nie powie wprost, że nimi handluje, albo przekazuje. W ogóle proponuję dokładnie wczytać się w te wyjaśnienia, bo tam sporo między wierszami utknęło. Reszta to PR.
Dane można wynieść na pendrive, nie potrzeba dostępu.
Mają dane przede wszystkim dzieci i trendów zachowania wśród nich.
myślę, że może to być w ramach sprostowania, gdzie każda strona może się wypowiedziec
Na sto procent tak jest. Przekonaliście nas.
(To może być nawet technicznie prawda. Chińskiemu rządowi nie, ale chińskiemu wywiadowi/kontrwywiadowi? O udostepnienie danych może nie, ale o wystawienie API pozwalające im samodzielnie te dane pobierać? Gdyby zostali poproszeni, nie, ale gdyby otrzymali nakaz z ministerstwa?...)
Zauważmy, NOWE dane. Czyli te, które wpłyną od jutra? A co ze starymi 150 mln Europejczyków?
Co to za "nowe dane"? Na czym ma polegać ich ochrona?
"Obejmuje to mechanizmy zapobiegające dostępowi przez pracowników w Chinach do zastrzeżonych danych, takich jak adresy e-mail, IP i numery telefonów."
A, czyli jak rozumiem do "starych" zastrzeżonych danych 150 mln osób, takich jak "adresy e-mail, IP i numery telefonów" mają dostęp pracownicy w Chinach. Fajnie. Rząd Chin nigdy nie prosił? Może nie musiał prosić?
Jak miło, że się przyznali. A mogli zwyczajnie skłamać.
A to tylko kwestia bezpieczeństwa, na które idą konkretne miliardy. A co z zalewem fejków, destrukcyjnych dla kultury, polityki, życia społecznego? Nic?
Mówią, że pod względem transparentności są najlepsi. Cóż, konkurencja Muska i jego trumpiej platformy nie jest wymagająca. Ale pewnie jest ponurym faktem, że gdyby ukatrupić TikToka, byłoby jeszcze gorzej.
Niestety masz rację. Obrażając się oddajemy im pole.