W lipcu w Prowansji kwitnie lawenda, wielkie kombajny jeżdżą po polach i połykają jasnofioletowe połacie kwiatów. W Aix pachnie mydłem i perfumami. Zapach dochodzi z uchylonych drzwi sklepików wypełnionych ziołami, torebkami suszonej lawendy, kostkami mydła różnej wielkości, buteleczkami aromatycznych olejków.
Turyści w spiekocie 35-stopniowego upału przeciskają się przez stragany pełne warzyw i owoców, idą w stronę placu ratuszowego, przechodzą przez wieżę zegarową z XVI wieku, fotografują się przy fontannie. Można w niej przemyć twarz, ochłodzić szyję, ale wody pić nie wolno – to nie Wenecja, gdzie do miejskich studni dopływa kryształ z Dolomitów. Już lepiej wypić kieliszek rosé, wina różowego, z którego produkcji słynie Prowansja – nigdzie nie smakuje ono tak dobrze, jak tam.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
I można by tak długo...
I trudno ich zrozumieć. W pierwszej chwili myslalem, że mówia po włosku :-)
Napij się wody, do rose lepiej nie podchodź.