W marcu 2002 roku trzynastoletnia Milly Dowler po raz ostatni opuściła swój dom w angielskim mieście Walton-on-Thames. Po jej zniknięciu rodzice wezwali policję. Rozpoczęto poszukiwania. Sprawa została nagłośniona w mediach.
W tamtych czasach z tuzin brytyjskich tabloidów i z pół tuzina popularnych gazet ścigało te same historie. Chcąc wyprzedzić konkurencję, śledczy zatrudniony przez tabloid „News of the World" włamał się do telefonu komórkowego Dowler. Szukał wiadomości, które zawierałyby wskazówki;
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
W Wyborczej już wybitnie.
O jakich "ludziach" mówisz. Cząstka "ludzi" nie akceptuje pseudoinformacji, ale reszta tapla się z lubością w gó...e, i jeszcze się ze szczęścia oblizuje. Tak było jest i będzie, co jest jasne od starożytności.
Z jednym zawsze się z Korwinem zgadzałem. Uważa większość ludzi za idiotów i ma rację. Tusk mówi tak samo, ale w sposób zawoalowany. Twierdzi , że zwykli ludzi zajęcia są swoimi sprawami i nie mają czasu na analizę informacyjnego szumu.
Mieszasz pojecia. Nie chodzi o zmiane nawyków wielu ludzi, ktorzy od zarania karmia sie sensacjami i tanimi aferami, a o przekonanie, ze ci, ktorzy szukaja rzetelnych, wiarygodnych informacji stanowia na tyle duża grupę czytelniczą, ze ich akces utrzyma dobra gazete. To proste - i sluszne - zalozenie.
Anne Applebaum to jedna z niewielu wartościowych autorów w GW.
I znosić codzienny zalew niekompetencji, żenującego jezyka i głupawych tytułów. Dlatego wciąż tu jestem.
"zafundujmy" sobie taką Pierwszą Damę.
Lepiej przyszłą panią prezydent.
Irytujące. Mądrej kobiecie, która ma dużo do powiedzenia i wiele może zdziałać dla tego świata oferujesz stanowisko paprotki. Czy gdyby ten artykuł napisał mężczyzna, to też miałbyś pomysł mianowania prezydentem jego żony?
Zaprawdę feministki mają jeszcze wiele do zrobienia.
Pisanie dla słabo wykształconych może być przejawem heroizmu, jeżeli piszący chce przekazać, pardonnez-moi, czytelnikom intelektualnie niepowyginanym ważne treści i nie honorarium jest celem autora, lecz wyłuskanie prawdy i jej naświetlenie. Wedle moich "badań statystycznych", a w regionalnym segmencie rynku krajowego kiedyś drobny towar sprzedawałem, takie szlachetne motywacje zdarzają się rzadko i nawet jeżeli już kimś powodują, to jednak wydawca ma ostatnie słowo i zawsze przedłoży wymowę bilansu finansowego spółki nad wymowę tekstów, nawet tych najszlachetniejszych, najbardziej eleganckich, wnikliwych, odkrywczych, najciekawszych, nagradzanych etc.
W ostatniej z "moich" redakcji nowy sekretarz, dynamiczny jak F-16, zaczął od rozesłania do oddziałów instrukcji obsługi czytelnika prostego. Zabronił używania trudnych słów, zdań złożonych, dygresji zdradzających choćby mały wyciek erudycji i radykalnie obniżył limit dozwolonych znaków w zamian nakazując rozbudowę tytułów do formy mikro streszczenia opatrzonych nimi tekstów. Czytelnik miał odtąd być chroniony przed trudem rozumienia tekstów, miał je szybko i bez wysiłku przyswajać. I tak już zostało, a nawet jeszcze się pogłębiło.
O matko... czyli z GW nie jest jeszcze aż tak źle.. to pocieszające.
Ale za to bardzo NIE pocieszające jest to, co opisałeś.... :/
To jest straszne... tym sposobem, ten rodzaj "prasy" wręcz przyczynia się do zwiększenia procentu głupoty w społeczeństwie....
A tę głupotę następnie wykorzystują politycy w rodzaju pissss... i tak się to wzajemnie napędza ku zgubie ludzkości.... :/
Anne Applebaum zapewne dostaje za swoje teksty duże pieniądze. Może pisać mniej i treściwiej. Ci, którzy zarabiają mało, wyrabiają ilości, a wtedy ciężko o "za każdym razem coś odkrywczego".
Jakoś oczywiście doszła do obecnej pozycji, pytanie co zrobić, że jakościowi dziennikarze w Polsce wypływali, a nie ginęli w oceanie. Dla naszego wspólnego dobra.
Dziekuję!
Marzenie ściętej głowy.
Nie będzie takiego areopagu. Nie będziesz w stanie wyoutsource'ować określenia co jest prawdą.
Może detox Facebookowy?
Ale przecież Anne dała w tekście odpowiedź.
"Reputacja redakcji »The Washington Post« została zbudowana na zaufaniu czytelników, którzy wiedzą, że reporterzy nie płacą źródłom, a tym bardziej nie kradną dokumentów ..."
To taki rodzaj areopagu. W Polsce moim zdaniem Gazeta Wyborcza plasuje się najbliżej takiej pozycji, jednak sporo jej jeszcze brakuje. Osobiście mam w miarę zaufanie do tematów politycznych, ale powierzchowne teksty na tematy fachowe, pisane przez niewiadomokogo nie są dla mnie gwarancją i nie do końca wierzę, że mogę im zaufać bez sprawdzania. To do poprawy.
Czyli np. zamiast: zbudowali nowy most w Warszawie, powinno być: zbudowano nowy most w Warszawie.
samo sie nic nie zrobilo, nie zbudowalo. Forma osobowa jest jak najbardziej poprawna. Bezosobowo pisza urzednicy i nauczyciele.
Mnie bardziej irytują zdania twierdzące z dowalonym na końcu znakiem zapytania. Wyborcza stosuje tę technikę równie często jak stosowano ją w TVPiS.
Poprawna w plebejskiej odmianie języka.
To straszy od zarania, jakby chciano (chcieli?) uwodzić mniej wymagajacych czytelników. Zmora Wyborczej.
Co gorsza komentujący też coraz częściej tak robią; chyba myślą(?), że tak trzeba.
pytajnik chroni przed SLAPPem?
W wersji obecnie wręcz obligatoryjnej (niestety, chyba już i w "Wyborczej") tytuł musi być taki: "Zbudowali nowy most. Wiemy kto".
Raczej "Zbudowali nowy most. Ujawniamy kto!"
takie mądry? ...A wiesz, ile Gazeta musi wydawać na prawników?
*) takiś mądry?...
@Diderrus
: ))
Łoni!
:)))))))
Obydwa systemy stanowią swoistą skrajność, chociaż łączy je jedno -- dają znaczną przewagę tym osobom i organizacjom, które stać na sztab prawników. W przypadku UK umożliwia to nękanie bezpodstawnymi pozwami, w przypadku USA unikanie odpowiedzialność nawet za najbardziej karygodne wypowiedzi.