Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł Macieja Górnego i Antoniego Grabińskiego, dwóch historyków związanych z Polską Akademią Nauk, poświęcony dyskusji nad ministerialną oceną jakości badań naukowych. Szczególnie doceniam próbę przybliżenia czytelnikom spoza środowiska akademickiego zawikłanego mechanizmu, którego część listy czasopism punktowanych przejściowo wykorzystano w okołowyborczych rozgrywkach politycznych.
I choć zgadzam się z niektórymi tezami o głębszych niż tylko ostatnie 3 lata korzeniach systemu oceny, czy o współodpowiedzialności środowiska akademickiego za dewaluację tego systemu, to trudno mi się pogodzić z tytułem artykułu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Także na każde ministerialne oceny wzruszam ramionami, minimalny wysiłkiem w ostatnim terminie wypełniam w Excelu kretyńskie tabelki i wysyłam adminom. Nie interesuje mnie co oni z tym zrobią.
A ja po prostu prowadzę badania, zdobywam fundusze i piszę artykuły. Jeszcze mnie to bawi.
2. Niesłusznie, bo Gowin był winny: słuchał 'naukometrystów' i firmował system sobiepaństwa klik rektorskich oraz walki o te wzmiankowane ochłapy między uczelniami i dyscyplinami.
3. Ewaluacja sucs, a "naukometria" jest jak teologia z inklinacjami inkwizycyjnymi, jest niebezpieczną demagogią w rękach karierowiczów
Sobiepaństwo klik rektorskich doprowadziło do tego, że w Polsce istnieją niezależnie od siebie przynajmniej 3 (albo i 4) równoległe rzeczywistości prawne. Ustawa obecna jest bez żenady miksowana z ustawą uchyloną, w proporcjach ustalanych całkowicie arbitralnie. Na sporządzanie zamówionych "ekspertyz prawnych" (popularnie zwanych du.okrytkami) środki znajdują się zawsze.
Należy to skorygować. Zmiany wprowadzone przez ministra Czarnka wynikały WYŁĄCZNIE z przesłanek lobbystycznych i ekonomicznych (baza), ale otrzymały krzykliwe uzasadnienie ideowe ("polska nauka powinna być silna swoją siłą w Polsce") dla naiwnych (nadbudowa)...
Dla jasności: zmiany "gowinowe" też wynikały z interesu ekonomicznego wybranych ośrodków, ale otrzymały nowoczesną i "proświatową" nadbudowę propagandową dla gawiedzi.
Czyj interes (i z jaką nadbudową ideową) wypłynie teraz? Niebawem się przekonamy...
Jednak nie rozumiem zupelnie tego sposobu myslenia Autora: "Można zrozumieć dobrą wolę Ministra, który nie ma wiedzy o zarządzanym sektorze."
Przeciez jesli minister rzeczywiscie "nie ma wiedzy o zarządzanym sektorze", to nie powinienem byc ministrem tego sektora. Tutaj profesjonalizm i wiedza sie licza, a nie wiara (wiara w boga, partie, czy cokolwiek innego).
Niekoniecznie. Wtedy skala krętactwa byłaby większa. Pewnie po nieuczciwe metody sięgnęłyby wszystkie uczelnie, a nie 90 procent.
Dlatego tez wlasnie, chociaz jest to podejscie dalekie od doskonalosci, trzeba jak najbardziej odizolowac system ewaluacji od "polskich ekspertow". Tak, aby zminimalizowac na ocene wplyw "czynnika ludzkiego".
To nie jest tendencja swiatowa, ale niestety nauka polska tez nie jest swiatowa.
No, chyba ze cala ocena bedzie przeprowadzona tylko przez zagranicznych ewaluatorow. Ale to mogloby kosztowac bardzo duzo pieniedzy.