Zdjęcia ze ślubu ukraińskich żołnierzy Jewgienii Emerald i Jewgienija Stepaniuka w październiku ubiegłego roku obiegły cały świat. Publikowały je zagraniczne media, a ukraińskie gwiazdy wyświetlały je na koncertach, śpiewając patriotyczne pieśni. Znana pod pseudonimem "ukraińska Joanna d'Arc" snajperka opowiadała, że na wojnie odnalazła swoje szczęście, i wkrótce ogłosiła, że wycofuje się z frontu, ponieważ spodziewa się dziecka.
Lecz po ślubie Stepaniuk zaczął poniżać, grozić, a nawet bić Jewgieniję. Odeszła od niego i zamieszkała z matką. Jednak i tam ją dopadł - przyszedł do domu z bronią w ręku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Dlaczego dziwne ? Przemoc domowa była, jest i będzie. W Ukrainie przed wojną, podczas i po wojnie. W Polsce, rosji, Francji .... wszędzie.
Jest jednak różnica w skali tej przemocy. W artykule widzimy przypadek żołnierza który nadużywa alkoholu, maltretuje żonę, sprawia zagrożenie dla swojego otoczenia a dodatkowo ma mocny ochronny parasol polityczny. Skrajna patologia, nie ograniczajmy tego zjawiska jedynie do hasła "przemoc domowa".
nie bedzie bo wszyscy zostana zrekrutowani do ruskiej armii gdzie dalej beda mordowac tym razem polakow. a usa przysla nam 30 miliardow pomocy i pare starych czolgow i beda patrzec jak sobie radzimy. i to jak wygra demokrata, jak wygra trum to rosja dostanie 30 miliardow pomocy.
Lepiej, żeby weterani nie mieli dzieci, mój dziadek przeżył wojnę, na której walczył, był później fatalnym ojcem i mężem.
Mój dziadek z kolei był kochającym mężem i ojcem, choć również walczył na wojnie. Był po prostu dobrym człowiekiem.
A opisany w artykule mężczyzna już wcześniej musiał być przemocowcem.
Z ludźmi zawsze są problemy i dotyczy to wszystkich bez wyjątku.
To nawet nie jest weteran, tylko zwykły ochroniarz, szpanujący na kombatanta. Ale fakt, po wojnie w Ukrainie będzie żyło wielu ludzi z ciężką traumą, nie będzie to łatwe. Biedny kraj.
Też nie będą mogli liczyć na pomoc, właśnie przez swoją liczebność. Znaczy, w teorii to i owszem... a w praktyce, to jak psychiatra dziecięcy na NFZ, albo jak yeti.
Pamiętam, kiedy w gazetach pracowali redaktorzy.
teraz też pracują. fikcyjnie.
Nie pracują, dawno zostali zwolnieni, bo byli "zbędnym kosztem". W końcu to Twój język ojczysty, to masz się sama domyślić, co autor miał na myśli, po co wydawca ma na to wydawać pieniądze?
Czyli pier.dolisz że dramat tej kobiety i jej dzieci to nieprawda a historyjkę trzeba wziąć w nawias? Nie jestes pierwszym byd.lakiem dyskredytującym ofiary przemocy. Tak nawiasem, katolik?
Nie, to ty piedrolisz imputując @tigr coś, czego w ogole nie napisal.