Miarowy warkot zaburtowego silnika ustał nagle i niespodziewanie. Ponton zwolnił i po paru sekundach się zatrzymał. Odwróciłem się do Ivara. Siedział na rufie, przy silniku.
– Dobrze pływasz? – zapytał.
Szare niebo zlewało się ze stalową wodą, a morze nie przypominało w niczym morza. Było gładkie jak lustro.
Popatrzyłem zdziwiony. Pogięło cię, Ivar?! Chcesz, żebym w tym wszystkim, co mam na sobie, wskoczył do wody? W kaloszach? Było chłodno jak cholera – jak to wczesną wiosną na morzu. Miałem na sobie flanelową koszulę, gruby wełniany sweter, amerykańską wojskową parkę z watowaną podpinką, kupioną na wielkim targowisku, które chwilę wcześniej wyrosło pod Pałacem Kultury w centrum Warszawy. Na kurtkę narzuciłem szykowny sztormiak. Dostałem go od Ivara. Bardzo mi przypadł do gustu: zielony, zrobiony z pancernej gumy, grubo klejonej na szwach. Co z tego, że trochę sztywny i niewygodny, ale miał sznyt. Sznyt radzieckich matrosów, rybaków i polarników. Ludzi niezłomnych. W takich sztormiakach pływali na Daleką Północ zdobywcy lodowych oceanów z imperium, które trzy lata wcześniej rozpadło się na kawałki.
Wszystkie komentarze
Czy aby na pewno ??
Nie ma przymusy czytania każdego tekstu - nawet tak ciekawego, jak artykuł Adama Wajraka.
Podobnie jak nie ma przymusu pisania takich, jak powyższy, komentarzy. Powiedziałabym, że mógłby się ukształtować antyprzymus takiego pisania.
debilu kaczy!!!! jakie wykształcenie mają twoje yebane złodziejskie kacze sqrwysyny do piastowania urzędów na przykład...!!!!!!
Niektórzy, choć niezbyt liczni, nawet to wykształcenie mają, nawet tytuły profesorskie mają.
Tylko co z tego, kiedy bardzo często wychodzi na to, że nie mają wykształcenia podstawowego. Ani obycia.
O prawdziwej pasji nie wspominając.