Jacek Świąder (ur. 1981) - redaktor, dziennikarz, pisał m.in. w "Lampie", "Gazecie Wyborczej", "Gazecie Magnetofonowej", "Książkach. Magazynie do Czytania". Prowadzi stronę ktosruszalmojeplyty.com
Przegrzanie planety daje się we znaki roślinom, zwierzętom i ludziom, ale tylko ci ostatni są za to odpowiedzialni. Oni też wymyślili instytucję przeboju wakacji. Przeważnie są to piosenki straszne, ale nie zawsze tak było – bywały letnie hity tak ponure i piękne jak „Black Hole Sun". Młodzi ludzie na całym świecie chłonęli wtedy ciężką muzykę tworzoną w Seattle przez chłopaków w kraciastych koszulach, muzyczne media starały się sprzedać słuchaczom kolejne grupy pasujące do sztancy – ale wakacje należały do Soundgarden. Ich dziwna ballada z potężnym gitarowym riffem rządziła w głównym nurcie latem ’94.
Wszystkie komentarze
Eddie Vedder?
Eddie to dobry wokalista.
"Slaves & Bulldozers", "Oustshined", "Rusty Cage" też były niczego sobie. I faktycznie to ich najlepsza płyta, tyle że intensywna promocja zaczęła się od "Superunknown".
Badmotorfinger jest ciut lepsza (przynajmniej dla mnie subiektywnie), ale też patrzenie na Superunknown przez pryzmat jednego hitu, który MTV serwowała do wyrzygania, nie ma wielkiego sensu. Promocja, promocją... natomiast na tym albumie jest jeszcze znakomity Head Down (na tle Black Hole Sun to zupełnie niedowartościowany utwór), Spoonman czy The Day I Tried to Live. Jest to na pewno album spokojniejszy niż Badmotorfinger, ale ma swoje rarytasy.
Zupełnie nawiasem - mam wrażenie, że z tymi narkotykami w wieku 13-14 lat to autor troszeczkę pomieszał. To chyba ciut inaczej było.
Team "Down on the Upside" represents \m/! Nigdy nie rozumiałem czemu ludzie tak jej nie lubią. Dziś brzmi jeszcze bardziej świeżo niż te 25 lat temu :)
oraz Mailman. Prosty i wspaniały.
Zgadza się, "Superunknown" ma wiele dobrych utworów. Ale to trochę jak z GnR i "Appetite..." vs "Use Your Illusions". Zwięzłość, pasja, konkretny kop w czaszkę.
Dla nas, najbardziej aktualna jest chyba Holly Water. Oni to wtedy przeżywali, a my wciąż to wypieramy. Ave Chris... Rest in Peace...
Zacną, po co wartościować