Polacy lubią, jak ich się nie deklinuje. Czują się wtedy ważniejsi
OMichał Nogaś odpytuje Katarzynę Kłosińską, Teresę Kruszonę i Michała Rusinka w Klubie „Wyborczej".
Michał Nogaś: Naszą debatę o języku zacznę od gościni. Czy od gościa? Ustalmy to raz na zawsze, można mówić gościni?
Katarzyna Kłosińska: – Jeśli się chce, to można, wszystko można.
Ale czy to jest poprawnie?
K.K.: – To forma, która się upowszechnia i przez pewną część społeczeństwa jest odbierana bardzo niechętnie, przez inną część bardzo entuzjastycznie.
To była bardzo koncyliacyjna wypowiedź naszej gościni, profesorki UW, wybitnej badaczki języka polskiego. Przedstawię więc drugą naszą gościnię, największy autorytet działu korekty „Wyborczej", pracującą także w Radzie Języka Polskiego PAN: Teresa Kruszona!
Wszystkie komentarze
Dobrze, Iwku
Ok, boomerze...
U mnie się mówiło "esprit d'escalier" a czasem, żeby nie wprawiać w zakłopotanie nieznających tego powiedzonka, "duch schodów".
Z lubością używam "esprit d`escalier", oczywiście, w stosownych sytuacjach.
Powiedzenie wznosi brew albo obie brwi, bo nie jest powszechne, nie jest angielskie.
A po wyjaśnieniu budzi zachwyt, bo tak w punkt trafione...
właśnie Pan Michał Rusinek w tekście jubileuszowym dla Wyborczej "potykał się" o najczęstsze błędy naszej mowy potocznej (w mowie i piśmie).
Cudne …. a co miała biskupka i co robiła chirurżka. Teraz nikt nie będzie uczył się j. polskiego