Prof. Andrzej Horban: – Jesteśmy przygotowani na tyle, na ile możemy na obecnym etapie. To jest nowy wirus.
– Kolejne ekipy pracowicie przykładały się do likwidacji oddziałów zakaźnych. Na szczęście do końca ich nie zlikwidowano, więc infrastruktura jest i działa. Teraz zadaniem wszystkich jest wprowadzenie prostego algorytmu postępowania w przypadku podejrzenia infekcji wywołanej przez koronawirusa. Dmuchamy na zimne.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Głos zawodowej mądrości w twoim domu.
Jestem zszokowany, że Wyborcza dała taki tekst na pierwszą stronę. Do tej pory było wyłącznie: "Wirus uśmiercił już tylu to a tylu ludzi"; "W Wuhan nie mogą się doliczyć 5 mln ludzi"; "We Włoszech ogłoszono stan wyjątkowy"; "Trwa ewakuacja obywateli jakiegoś tam kraju z Chin"; "Kolejny kraj zamyka granicę z Chinami"; "Odwołanao wszystkie połączenia lotnicze do Chin".
Swoją drogą to przez takie alarmistyczne teksty zaczęło dochodzić do aktów dyskryminacji osób pochodzących z Azji we Francji, w w Wlk Brytanii, w USA i kilku innych krajach. W Korei i w Japonii pojawiły się informacje w rodzaju "Chińczyków nie wpuszczamy". Jestem pewien, że i w Polsce wiele osób przechodzi na drugą stronę ulicy, kiedy widzą idącego z naprzeciwka Wietnamczyka.
Na dzień dzisiejszy 305 potwierdzonych zgonów i 348 potwierdzonych wyleczeń. Nie wyglada to zbyt dobrze.
wsrod malp dosc latwo spowodowac panike... a czlowiek jest zasadniczo malpa
305 zgonów to tragedia. 305 rodzin przeżywa wielki smutek, zapewne ponad 1000 ludzi utraciło swoich bliskich, opłakują ich i cierpią.
Podobna liczba ludzi zginęła w Europie w wypadkach drogowych w ostatnim tygodniu.
348 wyleczeń. Widzisz proporcje wyleczeń do zgonów czy nie? Na 100 wyleczonych mamy 100 zgonów. Dlatego nie wyglada to najlepiej.
Tydzień temu zakażonych było 1000 osób , dzisiaj około 12000. Z tego wynika ze za tydzień może być już 120 000 a za dwa tygodnie 1 200 000. Zadaniem lekarzy nie jest sianie paniki. Ale wyglada to kiepsko. Szczepionkę będziemy mieli najwcześniej za 2 miesiące.
Na wyleczenie trzeba trochę więcej czasu niż na zgon, bo wyjście z infekcji trwa. Dlatego to porównanie jest zupełnie bez sensu. Z czasem lawinowo przybędzie wyleczeń, więc dopiero jeżeli równolegle lawinowo przybywałoby zgonów, sytuacja byłaby poważna.
Jadanie tych dziwactw może mieć wpływ na wywołanie epidemii, lecz gdy ona już jest, to nie ma to na jej przebieg żadnego wpływu.
Podobno w Warszawie na Pradze nietoperze się jada.
podobno niektórzy kompulsywnie produkują słowa, byle tylko zaistnieć....
> Z tym pluciem na ulicach to akurat w Polsce nie byłabym taka pewna...
A i owszem. Zdarza się. Ale w porównaniu z Chińczykami, to jest absolutnie kompletnie nic. Byłem w Chinach (w Szanghaju) i ta powszechność plucia na ulicach rzuciła mi się w oczy i bardzo niemile zaskoczyła...
Jedzenie to nie problem.zle warunki uboju i przechowywania to kłopot. Gdyby u nas traktowano i ubijano świnie jak w Chinach, to co roku byśmy mieli świńska grype
Nie jadamy nietoperzy, bo już je zjedliśmy.
Gdyby to byla tylko trochę ''mocniejsza grypa'' ,to w Chinach by nie zamykano dostepu do miast i zabraniano ich opuszczania .Nie było by też potrzeby budowania w kilka dni dodatkowych szpitali .
Nie bardzo wierze w zapewnienia tego fachowca ,ktory pewnie od dawna nie ma nic wspólnego z zwyczajnym pacjentem .Ot dywagacje na temat wirusa o ktorym w Polsce niewiele wiadomo.Z relacji chinskich lekarzy wiadomo ,ze koronawirus moze być rozsiewany przez osoby nie majace zadnych objawow choroby ;chociazby z tego wzgledu mozna przypuszczac ,ze juz mamy go w Polsce .A o liczbie zachorowan dowiemy sie za 2 tygodnie .
Bo jest nas za dużo.