Piszę tutaj o różnych książkach, chwalę je na ogół, zawsze siebie, że je przeczytałem. Dzisiaj pochwalę jedno i drugie maksymalnie. Przeczytałem (nie przekartkowałem!) dwa tomy dzieła, liczące sobie w sumie stron druku z górą dwa tysiące! Żaden ksiądz mi tej lektury nie zadał za „pokutę”, „Wyborcza” też nie kazała przeczytać, zrobiłem to pędzony własną czytelniczą ciekawością.
Olbrzymia rzecz Waldemara Piaseckiego (wyd. Insignis) pod tytułem „Jan Karski. Jedno życie. Kompletna opowieść” jest pełna wiedzy historycznej, a czyta się ją jednym tchem. Owszem, zasługa to formy pisarskiej pomysłowo potrójnej. Opowieść obszerna o życiu Jana Kozieleckiego, który stał się Janem Karskim, przez jego długoletniego sekretarza i przyjaciela napisana została beletrystycznie pasjonująco, a inkrustowana jest bogato. Informacjami biograficznymi o ludziach, co się znaleźli na życiowej drodze naszego bohatera, najważniejsze jednak, że jego własnymi wypowiedziami podyktowanymi autorowi, wyróżnionymi stosownym znakiem graficznym.
Wszystkie komentarze