– Super! – krzyczy Antek przy trzecim zakręcie slalomu. – Juhu! – drze się Jasiek. Bramka jest tak niska, że trzeba kucnąć, skaczą ze skrzyni, wjeżdżają do tunelu, wpadają na mostek i już meta. Rumiane buzie uchachane, nic dziwnego, że dziecięcy parcours nazywa się Hans im Glück (Szczęśliwy Hans).
Koniec stycznia, lekki mróz, pełne słońce, śniegu tyle, ile trzeba, albo i więcej, bo tuż przed naszym przyjazdem sypało aż miło.
Znam w Tyrolu Stubai, Hintertux, zjeżdżałam z legendarnej Koguciej Góry w Kitzbühel, słyszałam o Solden, ale narty w „jakimś" Söll? – Uwierz mi, nie będziesz żałować. A już na pewno nie pożałują chłopaki – zapewniała Kasia, mieszkanka Innsbrucku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze