W domu na przedmieściach Dżeninu panuje gorączkowa atmosfera. Kilkanaście kobiet w ciemnych abajach i kolorowych hidżabach szykuje towar na targ w Ramallah. "W całej Palestynie nikt nie robi takich cudów z trukwy" (naturalnej gąbki). Butelki z oliwą, pastą oliwkową, pudełka herbaty, słoiczki z dżemami z dyni ustawiły przy wejściu do siłowni, bo akurat dziś żadna nie ćwiczy.
Do spółdzielni Al-Dżalama należą też kobiety, których działalność ogranicza się do dostarczania płodów z przydomowego ogródka. Nie spotykają się z innymi, bo mężowie nie życzą sobie takiej emancypacji. - Moja rodzina jest bardziej otwarta, ale i tak na początku miała spory problem z tym, że jadę sto kilometrów do Betlejem czy Ramallah - mówi 43-letnia Amal Sha'ban, z wykształcenia pielęgniarka, zarządzająca spółdzielnią, do której należy 85 kobiet.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze