- Najstarszego syna posłaliśmy do zwykłej, rejonowej podstawówki. I zaraz w pierwszej klasie pojawiły się uwagi od nauczycieli, że biega na przerwach. „Proszę powiedzieć synowi, żeby nie biegał po szkole — powtarzała wychowawczyni. - Może niech przynosi ze sobą tablet do szkoły? Wtedy zajmie się grami i przestanie tak biegać" - sugerowała. Ja rozumiem, że nauczyciele muszą zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Ale chłopcy w tym wieku potrzebują ruchu; mój syn nie miał nadpobudliwości ruchowej, zachowywał się po prostu jak normalny siedmiolatek. Zresztą takie same uwagi padały pod adresem większości jego kolegów w klasie — opowiada Adam Wiśniecki z Katowic, pracownik IT, dziś ojciec czterech synów (3, 12, 15 i 17 lat) i córki (7 lat).
Zaczęli z żoną rozglądać się za jakąś alternatywą dla obu swoich synów, bo młodszy miał za rok zacząć naukę. Dowiedzieli się, że niedaleko nich jest niepubliczna szkoła podstawowa Kuźnica — szkoła tylko dla chłopców.
W nowej szkole skończyły się uwagi o bieganiu na przerwach.
- Nic dziwnego — chłopcy mieli codziennie po dwie godziny zajęć ruchowych, więc mogli się wyszaleć — uśmiecha się Adam Wiśniecki, który do Kuźnicy zapisał trzech starszych synów i zamierza zapisać też najmłodszego.
- U nas chłopcy codziennie mają WF, a do tego rekreację, czyli dodatkowy czas, który często spędzają na dworze – tłumaczy Dominik Chwolik, polonista w Kuźnicy i ojciec dwóch uczniów.
- Mężczyźni lepiej rozumieją chłopców. Nie wymagają od nich, zwłaszcza w młodszych klasach, żeby siedzieli w ławkach nieruchomo przez 45 minut. Dlatego dla nas ogromną zaletą tej szkoły było to, że nauczycielami są tu mężczyźni — mówi Jarosław Derewecki, asystent handlowca, którego obaj synowie skończyli Kuźnicę. - Pamiętam, jak przyjechałem po syna i miałem okazję podpatrzeć koniec lekcji. Wychowawca urządził chłopakom zapasy na macie! Trudno mi sobie wyobrazić, że zrobiłaby to kobieta.
Reportaż Moniki Redzisz jutro na wyborcza.pl/duzyformat
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
mają też szkołę dla dziewcząt "Płomień".
Opus Dei
Przecież rodzice opłacają ubezpieczenie.
jasne, lepiej niech nie biega, bo ubezpieczenie
O szkole > Personalizm Chrześcijański
"W naszych placówkach rodzicom i uczniom proponujemy formację duchową, opartą na nauczaniu Kościoła Katolickiego oraz inspirowaną życiem świętego Josemarii Escrivy , założyciela Opus Dei.
Formacja duchowa pomaga uczniowi rozwijać dobre nawyki postępowania i zdobywać cnoty, dzięki którym może dokonywać dobrych wyborów. Ponadto wspiera ona rozwój osobistej relacji z Bogiem i uzdalnia do tego, by w wolności żyć zgodnie z wolą Bożą. Dzięki chrześcijańskiej formacji umysł człowieka wzbogacany jest prawdami wiary. W odniesieniu do nich pracujemy z dziećmi nad kształtowaniem nawyków i rozwijaniem cnót (uczynności, hojności, pracowitości, pobożności, wytrwałości, czy posłuszeństwa), na których później uczniowie będą budowali swoją tożsamość. Promujemy wychowanie w wierze, zgodne z nauką Kościoła katolickiego, natomiast nie jesteśmy szkołami katolickimi w potocznym znaczeniu tego słowa, ponieważ nie prowadzi nas żadna instytucja Kościoła, lecz stowarzyszenie świeckie, działające na podstawie prawa państwowego."
Z tego co na razie przeczytałem to przede wszystkim jest szkoła dobra. A czy prowadzi ją opus dei, Żydzi czy Masoni to w tej sytuacji jest nieważne. Profesor Jan Hartman ukończył katolicki uniwersytet lubelski i jakoś nie został katolickim fundamentalistą....
A studiował na KUL-u dlatego bo w latach 80tych była to jedna z najlepszych uczelni w Polsce.
Dobra szkoła to szkoła otwarta na każde pytanie i każda odpowiedź. Szkoła opus dei nie będzie dobra. Klasa szkoly to nie sprawność we wbijaniu regulek i deklinacji.
Szkoły prowadzone przez opus dei ukończyli synowie Sikorskiego I córki Giertycha ponieważ są one na wysokim poziomie nauczania. Podobnie we Francji do prywatnych szkół katolickich chodzą muzułmanie bo ich rodzice chcą by dzieci uczyły się w dobrej szkole. A jak szkoła jest dobra to co tam ma w nazwie jest nieważne.
Dzieciaki są w szkole, w której są sami chłopcy wychowywani przez samych mężczyzn.
A KUL był koedukacyjny.
W wielkiej brytani są słynne" boarding school" typu eton college tylko dla chłopców I wykładowcami też są tam głównie mężczyźni. Eton to jedna z najbardziej prestiżowych szkół w wielkiej brytani a poziom ma bardzo dobry.
poziom traum też ma bardzo wysoki
Pytanie pomocnicze: posłałbyś dziecko do super szkoły prowadzonej przez talibów? No właśnie. Jest masa dobrych i świeckich szkół. Nie warto ryzykować
Szkoła zatrudnia też nauczycieli. Sprawdź sobie spis kadry.
I nie prowadzi ich Opus Dei ani Kościół Katolicki
I skandal pedofilski w tle…
no i co z tego? Chłopcy tam są inni?
Z ciekawości: czy uczeń jak dorósł I poszedł do pracy, to nie powinien on wtedy płacić?
Ale to w związku z czym?
Bieganiem! Oraz jego ewentualnymi konsekwencjami.
Payrz! A ja słyszałam, że ktoś wpadł pod samochód! Od tego czasu obowiązuje zakaz ruchu samochodów.
Jest sens?
Jak taki dzieciak ma cokolwiek z lekcji wynieść, gdy nie jest w stanie się nawet wybiegać? Energia go roznosi. To jest systematyczne dręczenie dzieci a nie żadna edukacja.
Prywatna szkoła to mniej uczniów. Spróbuj znależć się na miejscu nauczyciela, który na długim korytarzu musi upilnować co najmniej trzy klasy szalejących maluchów (bo to przeważnie uczniowie podstawówki tak szaleją). Jeśli dziecko zrobi sobie jakąkolwiek krzywdę nauczyciela/nauczycielkę czeka ciąganie się po sądach (bo "nie upilnowała" - znane z konkretnego przypadku). Rodzice w domu dają właśnie dziecku tablet lub długotrwały dostęp do telewizora, żeby było cicho, a w szkole powinno się wyszaleć, ponieważ od opieki są nauczyciele.
Tak. Zwolnić wszystkich nauczycieli, bo szkodzą dzieciom. A naukę pozostawić rodzicom. I mircjom.
Znam wielu nauczycieli, którzy wiedzą, że spędzanie czasu przy tablecie jest szkodliwe dla kilkuletnich dzieci. Nie wszyscy nauczyciele są tak niekompetentni jak ta pani. Poza tym wskazałam możliwość, żeby tę panią douczyć z tego, co powinna wiedzieć, jeśli nie chce zaszkodzić dzieciom, zamiast ją od razu zwalniać.