Dziennikarstwo jest dzisiaj w niebezpieczeństwie - mówi Fernanda Melchor, której książka "To nie jest Miami" znalazła się w finałowej piątce Nagrody im. Kapuścińskiego.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Po co piszę?

Aby zrozumieć siebie i świat.

O czym teraz piszę?

Nie mogę powiedzieć – niestety, jestem przesądna co do nieopublikowanych jeszcze materiałów.

Co mi pomaga w pracy?

Empatia, ciekawość i chęć zrozumienia świata i człowieka.

Czego nauczyłam się od innych twórców?

Wszystkiego, zawdzięczam im wszystko, co wiem o pisaniu i przekazywaniu informacji innym.

Czego nie można w reportażu?

Kłamać, fałszować faktów.

Co jest najważniejsze w mojej pracy?

Umiejętność tworzenia niezapomnianych obrazów w umyśle czytelnika.

Jak wprowadzam postać?

Jak nierozwiązaną zagadkę.

Co jest zakazane dla reportera?

Bycie nieuczciwym.

Najtrudniejszy moment w pracy.

We wszystkim jest trudny, ale najmniej radosny to ten, kiedy książka zostaje opublikowana i nie mogę już jej dalej pisać.

A najbardziej przyjemny?

Poszukiwanie formy narracyjnej.

Dziennikarstwo dzisiaj...

...jest w niebezpieczeństwie. Ale zawsze tak było.

Fernanda Melchorur. w 1982 roku w Veracruz w Meksyku – ukończyła dziennikarstwo na tamtejszym uniwersytecie. Debiutowała jako autorka książki non-fiction „To nie jest Miami" oraz powieści „Paradais" i „Czas huraganów". Jako dziennikarka otrzymała kilka nagród w Meksyku, w tym w 2018 roku nagrodę PEN Mexico za działalność literacką i dziennikarską.

Fernanda Melchor, To nie jest Miami, przeł. Tomasz Pindel, ArtRage 2023
Fernanda Melchor, To nie jest Miami, przeł. Tomasz Pindel, ArtRage 2023 Materiały Prasowe

W książce reporterskiej „To nie jest Miami", nominowanej do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, Fernanda Melchor zabiera czytelników w podróż po rodzinnym Veracruz i jego okolicach. W cyklu wstrząsających reportaży przygląda się, co kieruje mordercami i społecznymi wyrzutkami. Choć bohaterów jej tekstów łatwo byłoby nazwać potworami, meksykańska pisarka zmusza czytelników do próby ich zrozumienia, a nawet empatii.

Nagroda im. Kapuścińskiego
CZYTAJ WIĘCEJ

W wywiadzie dla magazynu tinhouse.com autorka mówi, że impulsem do tego reportażu była historia, na którą natknęła się w prasie. – Była to historia o czarownicy, która została zamordowana w małej wiosce w okolicy portu Veracruz, gdzie wtedy pracowałam i mieszkałam. To, co najbardziej mnie zaskoczyło, to fakt, że policjanci i dziennikarze nie dziwili się, że czary rzeczywiście mogły być motywem tego morderstwa. A ja, gdy morderca wyznał policji: „Zabiłem ją, bo rzuciła na mnie czary", postanowiłam zrozumieć, co naprawdę się wydarzyło. (...) W pierwszej chwili chciałam napisać powieść non-fiction, coś jak „Zimna krew" Trumana Capote’a. To autor, którego naprawdę szanuję, i jeden z pierwszych pisarzy, których czytałam w młodości i który sprawił, że zdałam sobie sprawę, że możliwe jest jakościowe pisanie zarówno o rzeczywistości, jak i fikcji. Tyle że Truman Capote to geniusz, a ja nim nie byłam. Skusiłam się jednak, by rozpocząć śledztwo, odnaleźć wszystkich, którzy opowiedzieliby mi o tym przestępstwie. Nie było to bezpieczne, był to trudny czas dla Veracruz, wtedy przejętego przez kartele, które walczyły o swoje pozycje.

Jak dodaje Melchor, o wielu historiach z „To nie jest Miami" usłyszała, gdy była dzieckiem. – Wróciłam do nich i zaczęłam szukać prawdy, robić dziennikarskie i terenowe śledztwa w sprawie mrocznych historii o Veracruz. I tak powstał mój reportaż.
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    To się nagadała.
    już oceniałe(a)ś
    2
    2