MARCIN ŻYŁA: – Jest jedna, która rzeczywiście zmieniła moje patrzenie na pisanie reportażu, zwłaszcza reportażu zagranicznego. I zdaje się, że wpłynęła też na język, którym się posługuję albo którym chciałbym się posługiwać. To „Rondo de Gaulle’a’’ Olgi Stanisławskiej, po raz pierwszy wydana w 2001 r.
– To taki reportaż po krajach Sahelu, ale z niezwykłej perspektywy. Wtedy te państwa – Mauretania, Mali czy Niger, w sensie geopolitycznym były położone na zupełnych obrzeżach świata. A dziś trwa tam walka o wpływy: chcą ich Rosjanie, Amerykanie, wciąż aktywni są Francuzi. To jeden z tych zapalnych punktów świata. A Stanisławska pojechała tam wtedy, kiedy jeszcze wydawało się, że nic takiego się nie wydarzy. To książka pisana przed burzą.
– Pisze, że jako podróżująca kobieta czuła się tam bezpiecznie. To zapis jeszcze jednej rzeczywistości, o którą dziś już też trudno.
– Pokazanie, że dziennikarstwo i reportaż powinny często wracać do funkcji czysto kronikarskiej. Że jest to esencja opowiadania o świecie. Że reportaż nie polega na analizie politycznej, ale na opowieści. Stanisławska pokazuje życie ludzi przypadkowych, i to niezwykłe połączenie dziennika podróży z reportażem.
– On zachwycił mnie najbardziej, został we mnie jak najlepsza muzyka. Liryczny, ale nie zmanierowany. Delikatny, ale równocześnie mocny. Kilka wątków dotyczy m.in. rewolucji Tuaregów, ludu berberyjskiego, wydarzeń niezwykle trudnych. O rodzącym się radykalizmie Stanisławska pisze kameralnymi przypowieściami o ludziach, unikając ogólnych analiz, ocen. Niesamowita jest jej wrażliwość, budowanie historii długimi, złożonymi zdaniami, które po prostu płyną. Takie pisanie jest mi bliskie, choć pewnie mało gazetowe. W książce jednak bardzo się broni.
– Prawdopodobnie jest coś w tym kobiecym reporterskim patrzeniu na świat, co rzadziej mają reporterzy mężczyźni. Chociaż ani kobiety, ani mężczyźni nie piszą lepszych książek reporterskich. Przychodzi mi na myśl Janine di Giovanni, włoska reporterka, która napisała świetną książkę z Bośni, a wydawnictwo Czarne wydało jej „Tamtego ranka, kiedy po nas przyszli. Depesze z Syrii". To kolejne połączenie reportażu, a równocześnie dyskretnego raportu, dziennika z apogeum wojny w Syrii. Tę książkę też „musiała" napisać kobieta.
– Od paru dni jestem pod gigantycznym wrażeniem książki Pawła Reszki „Stolik z widokiem na Kreml". To jego bardzo osobista rozprawa, opis tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, m.in. z perspektywy rozpadających się relacji z jego przyjaciółmi, Rosjanami. Początek reportażu, opis Buczy po masakrze, jest wręcz naturalistyczny. Ale autor nie epatuje dramatem, robi to już za niego nasza wyobraźnia. Reszka jest mistrzem mocnych zdań. To ciekawe, bo zaczęliśmy od lirycznego języka Olgi Stanisławskiej, a kończymy na takim konkrecie.
*Marcin Żyła – dziennikarz, wieloletni reporter i zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego", dziś związany z „Raportem o stanie świata". Od blisko dekady zajmuje się m.in. tematyką uchodźców. Publikuje reportaże z Afryki, Bliskiego Wschodu i granic Europy.
Wszystkie komentarze