To historia człowieka, który zabił najwięcej wilków.
I człowieka, który operuje wilki, by mogły wyć i biegać.
Tego, który z dumą głaszcze szarą skórę wiszącą na ścianie i mówi: „Upolować wilka to jest honor".
Tego, który z wilkami mieszka i sprząta ich kupy.
I tego, co płacze, zanim naciśnie spust.
Chełpi się kolekcją zdjęć, na których on jest żywy, a wilk jest trupem.
To jedna i ta sama osoba. Bronius Jurgelevicius, obywatel Litwy, lat 72.
Jeśli kiedyś ogłoszą go świętym, będzie konkurencją dla świętego Franciszka z Asyżu. Kto by się bawił w niuanse i niedomówienia, kiedy życie Broniusa to materiał na prostą i ładną hagiografię. Przez wiele lat był myśliwym, który marzył o tym, by uszyć żonie futro z lśniącej wilczej skóry. Polował skutecznie. Zastrzelił 23 wilki. Ponoć nikt w Litwie nie zabił tych zwierząt więcej. W dodatku z nor wyciągnął około 40 wilcząt – nie do lepszego życia wyciągnął, o nie.
Wszystkie komentarze
Też się wzruszyłem tą opowieścią. Na marginesie drobna korekta: niech się im darzy (od darów bożych)!
Yes !
To wybieg.