Dawaliśmy im wódkę, a potem zamienialiśmy starą kobyłę na dobrego niemieckiego konia. Rosjan to nie obchodziło - póki zgadzała się liczba koni, wszystko było w porządku.

Samolot krążył nad szkieletem miasta, które kiedyś było Warszawą, gdzie kobiety i mężczyźni żyli, kochali i dążyli do szczęścia. Z wysokości tysiąca stóp posępne ruiny zwane domami wyglądały jak rzędy popsutych zębów bez choćby jednej plomby. Na próżno szukałem jakiegoś dachu.

Lądowisko było usiane spiesznie zasypanymi lejami po bombach niczym dziobami po ospie. Gdy wyskoczyłem na ziemię, usłyszałem pytanie, czy mam ze sobą jakąś angielską gazetę. Po czym powitano mnie tak gorąco, że nawet ten przysłówek jest kompletnym niedomówieniem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Więcej
    Komentarze
    Proponuję zrobić z tej książki prezent Mularczykowi od reparacji. Może do niego w końcu dotrze, że porywa się na minę , która może zrobić jemu i nam duże kuku.
    już oceniałe(a)ś
    22
    0
    Ha, moją ciotkę, której męża deportowano w 1945 r. do Donbasu, chciano też wyrzucić z mieszkania w Bytomiu, broniła się świadectwem szkolnym syna, ktory ukończył jeszcze przed wojną polską szkołę w Radzionkowie, gzie wcześniej mieszkali. Polok, a tym bardziej rusy, nie poradzili spokopić specyfiki tego regionu. A sprzęt z fabryk to wywozili także z polskich miast - np. przedwojennych zakładów COP-owskich. Tam w Azji wszystko mogło się przydać, chocby (wlaśie) na złom...
    @entasis2 - to mój nick!!!!
    To chyba działało tak, że mieli rozkaz załadować ileś tam wagonów, to ładowali. Krowę czy konia to jeszcze rozumieli, ale maszyna to maszyna, że przy okazji ją zniszczą, to już problem tych, którzy będą rozładowywać.
    Orkowie pozostaną orkami.
    już oceniałe(a)ś
    14
    0
    "Jak oni w ogóle żyli, ci warszawiacy, których wyzuto z miasta? Bez budynków czy fabryk, z infrastrukturą komunalną ograniczoną do kranów z wodą na ulicy, ze splądrowanym dobytkiem, zburzonymi domami – jak ci ludzie żyli? Wydaje się to prostym pytaniem, ale odpowiedź wymagała uporczywego drążenia. Nieodmiennie słyszałem: "Och, jakoś sobie radzimy"

    No właśnie
    A dzisiaj Putin myśli, że pokona Ukraińców gdy wyłączy im prąd czy tam ogrzewanie na zimę
    No nie da się :)
    już oceniałe(a)ś
    12
    0
    Od rzau rozpoznalem autora, bo czytalem jego znakomita "Rowerem przez II RP"
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    Ten sam autor objechał rowerem i opisał II RP w 1934 r. - rewelacyjna relacja (ostatnio było wydane tłumaczenie); tak też jest niezła, autor to bardzo bystry facet, to są właściwie teksty źródłowe.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Bardzo często im słabiej kogoś osobiście dotknęło cierpienie, tym mniej współczucia ma dla przeżyć innych osób. W tym rejonie Polski napotkałem niewielu, którzy naprawdę pojmowali tragedię Warszawy.

    To jest właśnie jedna z przyczyn niechęci Warszawiaków do Krakusów. Moja babcia też wspomina ich bardzo źle, gdy trafiła od Kraków po upadku Powstania.
    @pi__sz
    Z naszej perspektywy powstanie to była głupota i to straszna głupota. Nikt oczywiście nie odbiera powstańcom bohaterstwa i szlachetnych intencji, ale dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Lepiej wam byłoby nie wszczynać powstania i zachować swoje miasto, tak jak i my zachowaliśmy nasze.
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    Jeśli naprawdę widzę to co widzę, autor okładki tej książki w miejscu Gdańska (mniej więcej) umieścił sylwety dźwigów stoczniowych z 1971 roku.
    Jeśli się nie omyliłem, to ku... ja pie....
    już oceniałe(a)ś
    2
    6