My, kobiety, jesteśmy żywymi sejsmografami drgań zapowiadających katastrofę, więc nas pytajcie: co robić, co dalej? Mamy za sobą wieki kryzysu, przetrwałyśmy w najgorszych warunkach.

Podczas rozmowy towarzyszącej czytaniu sztuki Augusta Strindberga „Panna Julie” w nowym tłumaczeniu Mariusza Kalinowskiego i w reżyserii Jarosława Tumidajskiego postanowiłam radykalnie zmienić nastawienie. Jako jedyna niewiasta wśród dyskutantów orzekłam, że sztuka może skończyć się dobrze. Samą siebie zaskoczyłam, ponieważ jeśli tylko znajduję taką możliwość, oczekuję wszystkiego, co najgorsze.

Nie dałam się uwieść ideologii wydolności, „weź sprawy w swoje ręce”, „ciesz się życiem”, ponieważ ani chemia mózgu, ani doświadczenie życiowe nie wiodły mnie w tę stronę, a potem nastąpiły rządy PiS-u, po nich zaś COVID i wszystko ciemne.
icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Genialny tekst!
    już oceniałe(a)ś
    35
    0
    To się czyta!
    już oceniałe(a)ś
    15
    0
    Zacząć od tego, żeby dać lokajowi bez uwodzenia.
    @plutarch
    Trochę więcej fun'u każdego dnia! Szybko się nie wymydli.
    już oceniałe(a)ś
    1
    1