"Oficerowie kontrwywiadu robili po sto nocnych wejść rocznie i penetrowali sejfy. Wchodzili przez okna, piwnice i dachy do świetnie chronionych ambasad i konsulatów". Rozmowa z Tomaszem Awłasewiczem, autorem książki "Niewidzialni"
Pana książka to cykl rozmów z byłymi oficerami kontrwywiadu, którzy w latach 70. i 80. wchodzili nocą do placówek dyplomatycznych państw zachodnich, wykradali z sejfów dokumenty i na miejscu je kopiowali. Nazwał pan ich wieloletnią operację „największą tajemnicą służb specjalnych PRL". Na potrzeby promocji?
– Żadnej przesady w tym nie ma. Bohaterowie mojej książki robili po sto nocnych wejść rocznie i penetrowali sejfy. Wchodzili przez okna, piwnice i dachy do świetnie chronionych ambasad i konsulatów.
Wszystkie komentarze
A u nas jak nie Macierewicz pisze raporty to miłośnik militariów pisze książki Brawo my
Tych ludzi zeszmacono. Także spokojnie każdemu by wszystko wyglądało by.
Wielu tzw. opozycjonistów w PO sądzi tak samo. Dlatego wybory wygrało SLD, a potem piss.
Niech wreszcie dojdzie do władzy pokolenie, które nie kojarzy PRL wyłącznie z pałowaniem.
Dziennikarze często znają odpowiedzi na zadane przez siebie pytania. Ale nie znają ich czytelnicy. Stąd prowokowanie pytaniem z tezą, aby pozwolić wywiadowanemu udzielić odpowiedzi rozwiewającej wątpliwości czytelników. Gdyby dziennikarz nie zadał tego pytania, to w komentarzach pojawiłby się... komentarze o tym, że służby walczyły z kościołem i dokonywały mordów.
ja kojarzę PRL wyłącznie z biedą i beznadzieją
To na leczenie już za późno.
A nie kojarzysz np. z wlasnym wyksztalceniem?
nie, gdyż to zdobyłem dopiero w wolnej Polsce. PRL nie pomogła mi w zdobyciu wykształcenia. Zapewne nie wiesz lub udajesz że nie wiesz, że liczba miejsc na studiach była partyjnym ukazem ustalona na 15% populacji młodzieży. Reszta do łopaty, a wcześniej obowiązkowo przeputać 2-3 lata życia w tzw. syfie czyli komunistycznej pseudo-armii (mężczyźni)
A jaki procent populacji młodzieży uzyskiwał wyższe wyksztalcenie w II RP? I służba wojskowa, z tego co wiem też była również obowiązkowa...
przynajmniej można było sobie pozwolić na wysoki poziom uczelni. Kiedy 80% populacji chce studiować, trzeba koniecznie dopasować poziom nauczania do 80% najinteligentniejszej młodzieży. Jak nie cierpię PRL(choć byłem młody, piękny i zdrowy), to uczelnie dla elity intelektualnej uważam za niezły pomysł. A tajnego ukazu nie było, po prostu z planów pięcioletnich wynikało, że potrzeba nam tylu lekarzy, tylu inżynierów i tylu historyków, i tak rozdzielano miejsca, dając jednocześnie punkty za pochodzenie, co ograniczało jedynie napływ dzieci inteligenckich do tych najlepszych, więc średnia wyników inteligentów nadal była wyższa niż potomków mas pracujących. Gdyby miejsca były rozdzielane li tylko wg egzaminów, średnie byłyby równe, bo narzut kulturowy to widać w podstawówce i w liceum.
I jeszcze "w kursie dzieła". To z kolei klasyczny rusycyzm..
i chyba zamierzony ...
Hiszpania i PRL nawiązały stosunki dyplomatyczne dopiero w 1977 r. Wcześniejsza Hiszpania bardzo nie lubiła prl, z powodów wiadomych. A kler polski miał dokładnie te same powody, żeby lubić Hiszpanię z czasów Franco.
Nikt nie twierdzi, że hiszpańscy agenci to plon zebrany od 1977, ale agentura z czasów Franco. Wówczas warto było szpiegować prl - chociażby na wymianę łupów, wszak prl to druga armia UW.
jeszcze przykład: np. za materiały od spowiednika gosposi Gierka czy komuszego szefa sztabu LWP można było zapewne kupić od Francuzów materiały nt. Maroka - a to już bardzo musiało ciekawić Hiszpanię.
i co, ta „druga armia UW“ mogła zaatakować Hiszpanię?
A polski kler tyle wtedy wiedział o Hiszpanii co przeciętny Polak, czyli że istnieje i że chyba jest tam ciepło.
Hiszpania i Francja są sojusznikami w NATO i naprawdę nie musieli kupczyć materiałami wywiadowczymi via PRL.
Hiszpania weszła do NATO w 1982, pięć lat po nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z PRL
Na przykład plany ofensywy państw układu warszawskiego,informacje o tym ile i za ile Polska chce kupić pomarańczy i mandarynek w Hiszpanii , ile wolframu etc.
Personel szpiegowski ambasady USA był na tyle nieliczny, że nawet nie-szpiedzy z ambasady byli zatrudniania do obsługi Kuklińskiego. Każdy ze szpiegów był śledzony 24/24. Każda z metod kontaktu była rozpracowana przez kontrwywiad na lata wcześniej, zanim Kukliński w ogóle skontaktował się z CIA. Jeżeli Amerykanin zostawiał przesyłkę w lesie, to kontrwywiad wiedział gdzie, bo szedł tam z psem tropiącym. A mimo to nie wpadli na Kuklińskiego, skoro złapali innych, prowadzonych takimi samymi metodami.
errata: śledzony był każdy ze szpiegów z ambasady, tj. agenci CIA.
I jeszcze jedno: jedną z metod kontaktu było wrzucanie przez szpiega przesyłki przez uchylone okno do zaparkowanego samochodu pracownika ambasady. No więc takie samochody też były obserwowane 24/24 przez kontrwywiad. Kukliński też w ten sposób przekazywał przesyłki.
Był pod ochroną KGB
Pamiętam jak lata temu grzebałem ciut w jego historii. Podejrzewam, że był wykorzystany do gierek które decydowały się wyżej - został rozpracowany, ale jego zdrada była korzystna, więc go nie zgarnięto.
Właśnie nie KGB. On im nie był potrzebny. Jaruzelskiemu tak. Bo jak miał inaczej powiadomić USA o stanie wojennym bez powiadamiania opozycji? Tak by USA zbyt nerwowo się nie zachowało?
wygląda na to,że był potrójny..
No jednak nie. Kukliński działał długie lata, zanim komukolwiek przyszła do głowy Solidarność i stan wojenny. I była to działalność bardzo intensywna.
Może po prostu informacje przekazywane przez Kuklińskiego były mu podrzucane i filtrowane przez polski kontrwywiad. Dobrze mieć kontrolowaną wtykę obcego wywiadu i podrzucać przez niego mniej istotne, zmanipulowane, informacje.
„Pod koniec 1978 roku w gabinecie na I piętrze Zarządu I Sztabu Generalnego oficer obiektowy ppłk Józef Putek zastał Kuklińskiego podczas fotografowania dokumentów. Złożył wniosek do przełożonego płk. Władysława Gendery. Na początku 1979 roku ów oficer obiektowy otrzymał rozkaz wyjazdu służbowego, a po powrocie otrzymał przydział służbowy poza Sztabem Generalnym. Po czasie okazało się, że teczka Kuklińskiego z raportami oficera obiektowego jest pusta”
Wyglada na to, ze faktycznie polski wywiad go chronił żeby się nie wydało ze jest amerykańskim agentem. Taka gra wywiadowcza.
Dodajmy, przy względnie znacznym - jak na PRL - majątku Kuklińskiego.
To Amerykanom się wydawało, że Kuklińskiego zwerbowali.
Oczywiście nic nie wiem na temat tego, jak agenci państwa pisowskiego radzą sobie w sprawach tajnych, ale patrząc na to, jak pisowskie państwo radzi sobie w sprawach jawnych, to myślę, że tutaj też sytuacja leży i kwiczy.
już nawet nie kwiczy
– Nie tych, którzy gnębili opozycję, Kościół" . Ja tych gnębiących Kościół, to chyba lubię do dziś...
Macierewicz moze jest "głównym psychiatrycznym pacjentem kraju", ale przede wszystkim jest zdrajca Polski i jej racji stanu.