Dinie Michajłownie zaschło w ustach. Prosiłam, żeby nie jadła i nie piła nic od rana, więc teraz z trudem produkuje kapkę śliny, którą spluwa uroczyście do przezroczystej fiolki. Patrzy na mnie pytająco, ale kiwam przecząco głową – za mało. Potrzebujemy więcej śliny, aż do poziomu kreski oznaczonej na rurce. Nie musi się spieszyć, mamy czas.
Kobieta wpatruje się w głąb pokoju, gdzie stoją dwa tapczany nakryte kolorowymi poduszkami, i usiłuje się skoncentrować. Potem przenosi spojrzenie na kredens, na którym siedzi Czeburaszka – bohater radzieckiej dobranocki, zabawka jej syna sprzed 40 lat. Dorosły już syn leży aktualnie na klatce schodowej pół piętra wyżej. Matka od dawna go nie wpuszcza do mieszkania. Dina Michajłowna patrzy teraz na plakaty, które przykleiła do ściany niebieską taśmą. Pierwszy z lewej wisi portret byłego już prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, zaraz obok nieaktualny kalendarz ścienny z 2016 roku z szympansem w smokingu. Kalendarz na ten rok nie ma żadnego zdjęcia. Widzę za to, że Dina od 1 stycznia skreśla długopisem każdy dzień. Moją wizytę u niej w Karagandzie – 24 lipca 2019 roku – zaznaczyła kółeczkiem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A jednocześnie twarz pani Diny na zdjęciach z młodości jest hipnotyzująco piękna. Przypomina mi trochę Agnieszkę Osiecką, podobny typ urody.