Nawet dla osób, które przed epidemią mieszkały razem, dla par, możliwość wychodzenia do pracy, wyjeżdżania często była zbawienna dla relacji. Nie zawsze idziemy przez życie z partnerem idealnym

– Dzwonią, ale też piszą maile. Bo często nie mają warunków, żeby porozmawiać ze mną przez telefon, w warunkach intymności, skoro wszyscy domownicy są zamknięci razem. Są też maile pisane późno wieczorem, w nocy – mówi Agata Hensoldt-Jankowska, psychoterapeutka biorąca udział w inicjatywie „Psychologowie i psychoterapeuci dla społeczeństwa”. W ramach akcji można za darmo uzyskać wsparcie w okresie pandemii.

– Zgłaszają się do mnie dwie grupy osób. Pacjenci, którym ucięta została pomoc. Ktoś oczekiwał na przyjęcie na oddział dzienny szpitala psychiatrycznego, a to się nie dzieje. Ktoś uczęszczał na terapię, ale teraz go już nie stać. Komuś zamknięto poradnię. Druga grupa to osoby zmuszone przez epidemię do powrotu do środowiska, które ich nie wspiera. Nierzadko pierwszy raz szukają pomocy psychologa. Często studenci, którym zamknięto akademiki. Młodzi, którzy wyjechali pracować do innego miasta, a teraz pracę stracili. Wracają do rodzinnych domów. Bywa, że rodzic założył już nową rodzinę, ma nowego partnera, młodsze dzieci. Wyjazd na uczelnię czy do pracy mógł być krokiem w budowaniu własnego, niezależnego życia, a czasami formą ucieczki od niewspierających relacji i w nowym środowisku te osoby często już zbudowały sobie grupę wsparcia – przyjaciele, koledzy, wykładowcy, współpracownicy, sympatie. Teraz to zniknęło.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze