Wysłałem im pierwszy materiał, drugi. Kilka ponagleń. Cisza. W końcu przyszedł mail: „Panie Filipie, dziękujemy za tematy, są świetne, robią je już nasi autorzy”. Redaktorkę, która się pod tym mailem podpisała, mam do dziś wpisaną w telefonie jako „Nie odbierać”. Nadal pracuje w mediach.
Kilka tygodni później z dużego tygodnika napisali mi, żebym im dorobił na wczoraj zdjęcie do fotoreportażu, który trzymali od dwóch miesięcy. – Nie mogliście powiedzieć wcześniej, że macie jakieś uwagi? – zapytałem. – Jak nie dorobisz zdjęcia, to nie puścimy materiału – usłyszałem w słuchawce. – A zwrócicie mi koszty podróży? – rzuciłem, ale już się rozłączyli.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Każdy z nas może takie historie opowiedzieć, że ręce opadają, a potem pracownik tego typu schamiałej organizacji w domu narzeka na wszechobecne chamstwo.
To jest Polska, nienawistna i zawistna,kochająca się znęcać,aż do momentu, kiedy prostaka na bruk wywalą i musi poczuć to, co czynił innym. Ale bez refleksji.
Siły, Panie Filipie.
Myślisz, że jakbyś wprost napisał, że masz na myśli Agorę to by Ci skasowali komentarz?
Powodzenia!