Jego dziewczyna: – Zawsze twarda postawa. Nigdy nie płakał, nigdy się nie skarżył, nigdy się nie cofał. Sprawiał wrażenie kogoś, kto może osiągnąć, co tylko chce. Nigdy o nic nie prosił, no może czasem o batonika z obiadu w szkole.
Wychowawczyni z gimnazjum: – Czasem przeszkadzał na lekcji, trzeba go było uspokajać. Jakby chciał na siebie zwrócić uwagę...
Pedagog ze szkoły: – Rozrabiający, ale z tych, co dają się lubić.
Wujek, był najbliżej: – Moment i coś wymyślił. Kupił opony do górala, ale mu nie pasowały, wziął szlifierkę, obsmażył wokół i weszły. Albo ta huśtawka za domem – z pasa strażackiego. Był wtedy malutki, ojca poprosił, zawiązał mu pas na gałęzi lipy. Zaraz uczepił sobie na dole kawałek kija i już się huśtał. Bystry niesamowicie był ten Pawełek, mówię panu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Podejrzewam, że nie o głód chodziło... Po prostu kłopoty w domu nałożyły się na nastoletni wiek i taki efekt... Z tym 500 plus też niejasne - czy to matka je brała, czy on ? Bo jeśli on to sytuacja ryzuje się dość kuriozalnie - głodujący biedny czternastolatek z kieszonkowym 500 zł (wyższym niż mają dzieci w Warszawie) w markowych butach Nike za 300 stówy... w dodatku jeżdżący skuterem za 2,5 koła i korzystający z najnowszego komputera... no proszę was... nie o głód tu chodziło, choć zapewne czasem był on jednym z elementów...
"głodujący biedny czternastolatek z kieszonkowym 500 zł (wyższym niż mają dzieci w Warszawie) "
dzieci w Warszawie może nie mają 500zł kieszonnkowego
ale pewnie mają co jeść
bwjbe chyba nie wierzysz alkusowi ze dzieciak kiefykolwiek widzial na ovzy taka kase.. nie badz naiwny.
stara pijaczka klamie jak z nut. widac ze zniszczony mozg nie przyjmuje winy nie widzi powiazania.
skuter i komputer kupił mu wujek;
500 zł to nie było jego 'kieszonkowe', tylko pieniądze na całomiesięczne utrzymanie (jeśli w ogóle trafiały w jego ręce); zresztą, kto oczekuje od 14tka, że będzie oszczędnie gospodarował budżetem? chodził głodny, to pewne;
a buty za 300 zł? może po prostu chciał choć raz nie odstawać od reszty, tak trudno to pojąć?
no dobrze, komputer rozumiem, buty rozumiem ale skuter ?! ja jeśli bym był głodny to ostatnią rzeczą o którą bym poprosił (jeśli już miałbym prosić) byłby skuter... zresztą, ludzie o czym wy piszecie - w dzisiejszej Polsce głód ? nawet na najgorszej zapadłej wsi dzieciak ma multum możliwości aby zaspokoić tę podstawową potrzebę jaką jest pożywienie - nie twierdzę jednak, że dzieciak był w dobrej sytuacji, na pewno miał deficyty z każdej strony i nie był w stanie znaleźć wyjścia z tego - zawiedli jak zwykle dorośli
Przyznaję Ci w 100% rację.
Przecież to mu wujek kupił!
Ma możliwości, jest o tym na końcu artykułu. Jednak wtedy musiałby przyznać przed światem, że w domu ma złą sytuację, czego bardzo chciał uniknąć. Tak się kończy podejście "swoje brudy pierzemy w czterech ścianach"...
^ w jego zoladku podczas sekscji znaleziono marchew^ i tyle.
a ty dalej swoje. co mial chlopak robic? uprawiac ziemniaki?jak ma niby zaspokoic te potrzeby?
skuter. zamiast autobusu. którego tam nie ma. jeździ dwa razy na dobę. zostaje jeszcze rower... bez komentarza.
hasło brzmi po prostu: godność. odebrana godność. :(
Na Zachodzie matce ograniczono by już władzę rodzicielską, ale to Lechistan, gdzie uznaję się, że dziecko ma zostać przy niewiadomo jak patologicznej rodzinie, bo zabranie go rodzicom to niemalże zbrodnia nad zbrodniami. Chory kraj. Rodzina nie jest dobrem samym w sobie; jeśli nie będziemy do tego podchodzić jak do funkcji społecznej, tylko jak do jakieś świętości, to zawsze będą się zdarzały takie dramaty.
Każdy taki przypadek to kolejny dowód, jak rozpaczliwie w tym kraju jest potrzebny Jugendamt. Niekoniecznie akurat tak się nazywający, ale koniecznie dbający o dobro DZIECI, a nie żadnej pieprzonej "rodziny" (co w tutejszym bantustanie oznacza zapijaczoną, puszczającą się na prawo i lewo "mamusię", a w jeszcze większym stopniu równie zapijaczonego, okazującego swoją "władzę rodzicielską" piąchą "tatusia").
Dokładnie, częścią organizmu, jak wyrostek robaczkowy który można usunąć jak nie pasuje. Nazywa się to aborcją na życzenie. Takie właśnie mamusie walczą o prawo usuwania takich wyrostków.
Dalsza rodzina: wiedzieli, że w domu dzieje się źle przynajmniej z powodu alkoholizmu matki i nic z tym nie zrobili. Matka straciłaby prawa do dziecka to może była by dla niej okazja na zmianę stylu życia, chłopak wyrwałby się z patologicznego środowiska.
Twoje pytania to ważny temat , ale na inny reportaż. Reporter przedstawił suche fakty... po fakcie, na który w ogóle nie miał wpływu. Zastanów się, zanim coś znowu napiszesz.
Dziwisz się ? Ten, który by się wychylił, od razu by poszedł na odstrzał, gdyby to doszło do uszu jakiegoś PiSowskiego terenowego hunwejbina. Trąbiłby, że za "biedę" matce syna zabierają.
tak, nigdy tego nie zrozumiem, że jakiś strach może pzreszkodzić w nakarmieniu głodnego dziecka
przecież tutaj zawsze tak było