Jako że czasy Peerelu są obecnie jak najbardziej na czasie, że mamy Peerelu zadziwiające zmartwychwstanie, zabrałem się ze ściśniętym z nostalgicznego wzruszenia gardłem do lektury książki Aleksandry Boćkowskiej „Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL”. Niektórzy uparcie powiadają, że czasy Polski Ludowej były przesiąknięte nędzą, szarością, smutkiem i opresją, wielu jednak przecież wspomina te lata niemal z rozrzewnieniem, jako i ja wspominam – pamięta się tylko dni słoneczne, a młodość zawsze dźwięczy wzniosłymi tonami i skrzy się radosnymi barwami, nawet jeśli w istocie była w kolorze błota. Ten, kto się w Peerelu wychował, ten także pamięta owe wyśnione luksusy, o których Boćkowska reportersko z niebywałą swadą pisze. Po tej książce zdaje mi się, że dzisiejsze luksusy kapitalistyczne to jest co najwyżej żałosna namiastka luksusów peerelowskich, a że tamte były niemal nieosiągalne, to tym cenniejsze. Jeśli dziś można w każdym sklepie osiedlowym kupić to, co wówczas wyłącznie w peweksie za bony lub twarde dolary, to co to za luksus dzisiaj?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Sok z ananasa był dla mnie szczytem luksusu. Raz wypiłem go w kawiarni "Literacka" w Krakowie. Byłem bardzo młody i to było wielkim przeżyciem, jak jedzenie pierwszego banana. Ech..to były specyficzne czasy.
znaczy... nie ma już którędy sp...alać O_o