Ilona nie płacze. Uśmiecha się, gdy mówi o aniołach. Bo Kacper na pewno jest wśród aniołów. Z babcią, którą tak bardzo kochał. I z przyszywaną ciocią, polonistką, która uczyła go, że książki są bardzo ważne.
– Kacper cierpiał – mówi Ilona. – To już się skończyło.
Huśtawka wisiała w futrynie między pokojami, ale Kacper dorósł i po zabawce pozostały haki. Marian, dziadek Kacpra, nie pamięta, czy to on je montował, czy ojciec Kacpra jeszcze przed rozwodem.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A to że dziennikarze w imię szczytnej idei zabawili się w hieny, to jest tak zdumiewające, jak fakt, że woda jest mokra - żałosne jest to wycofywanie się raczkiem, jak już się narobiło g...burzy na cały kraj :-/
Dziennikarze i Biedroń. On też promował się na zwłokach.
Wyborczej mogę jednak pogratulować, że ma odwagę zawsze się prostować. Czy to z niebieskim wielorybem, czy Kacprem.
Artykuł nie wypowiada się jednoznacznie na temat tego czy był gejem, czy nie. Zresztą u chłopców w tym wieku zaczyna się dojrzewanie (ramy wiekowe są dosyć szerokie) i najwcześniej wtedy chłopiec przekonuje się że jego popęd seksualny jest trochę inny niż u kolegów.
A po drugie, to środowisko mocno prowincjonalne, tam akceptacja dla ludzi o wszelkich rodzajach odmienności jest dużo mniejsza niż w dużych miastach. Mało kto, zwłaszcza z rodziny, będzie dociekał, czy tragicznie zmarły chłopiec mógł być "zboczeńcem". Wypowiedź nauczycielki, ta o lekarzu i diagnozie pokazuje jak odbiera się tam bycie gejem. Ludzie na prowincji zapisują dzieci na lekcje na religii, aby "ludzie nie gadali", to jak tutaj zacząć prowadzić dociekania nad potencjalną odmienną preferencją seksualną potomka.
"Duet Urazińska-Wesołowski popisuje się po raz kolejny. Państwo dziennikarstwo, którzy najpierw podali szereg argumentów za tym, że Kacper był gejem, a następnego dnia napisali, że niczego nie wiadomo (nie odwołując wszakże niczego z poprzednio podanych wiadomości), teraz robią kolejny pokaz dziennikarstwa śledczego.
No, faktycznie, chłopak zrobił comigout w klasie ale "nie ma żadnych dowodów, że był gejem". Bo nastolatkowie to sobie tak comigout robią, jak nie mają nic innego do roboty.
Dowody, że nie był gejem:
1. "był męski" (ale był też niemęski)
2. Był uśmiechnięty, ale także miał depresję.
3. Nie był gejem, ponieważ taką diagnozę stawia lekarz (WTF?!).
4. Nie był gejem, ponieważ samobójstwo popełnił dlatego, że miał depresję, a przecież, jak wiadomo, to wśród młodzież LGBT po prostu się nie zdarza.
5.Na komputerze było o różnych rzeczach, ale akurat nie o gejach. O, to właściwie jak u prawie każdego nastoletniego geja, który opanował funkcję "erase history".
Nie był prześladowany przez uczniów, ponieważ to nie są uczniowie, tylko przeszkadzacze. Jeden napisał "gej zdechł". Ale było to "brzydkie" a nie, niedajboże, homofobiczne.
Na koniec jeszcze dociśnięcie: matka z małej miejscowości zostaje zapytana, czy "powtórzy oskarżenia". Matka mówi, że nie powtórzy.
Och, jak dobrze. Czyli nie był gejem."
Nic dodać, nic ująć. Chłopak nie żyje, ale najważniejsze, że nie był gejem!
Dehnel ładnie punktuje, że by wybrnąć
ze swego wcześniejszego wpisu:
"Miał tego pecha, że urodził się gejem w Polsce. Zaszczuwano go w jednej szkole – jak podają media, wiedzieli o tym nauczyciele i dyrekcja (...). Wiemy, kto ma tę krew na rękach. Niech ona woła”. Literat odsyła zainteresowanych do telefonu zaufania dla osób LGBT."""
???
Diagnozy???!!! Chłopak mógł nie wiedzieć, że homoseksualizm nie wymaga "diagnozy", ale jeśli nie wie tego nauczycielka - wielki wstyd!