Zwykle do Sarajewa wpadam w lipcu. I ruszam przed siebie, zachłannie, nakręcony uczuciem do tego rozpalonego słońcem miasta. Poznałem je, kiedy umierało. Nawigacja dzisiaj do niczego mi nie jest potrzebna, ale wtedy, gdy w ciemnościach błąkaliśmy się tu z Janką Ochojską, GPS by nam się przydał. Chodziłem tu i potem, kiedy nie strzelali. Znam chyba wszystkie strome zaułki, senne dzielnice, Mejtaš, Kovaci, Vratnik, znajomi ludzie, psy, drzewa, warzywniaki, kawiarnie, piekarnie, na Koszewie groby, znajome nazwiska, wojenne i późniejsze, i szpital, również dobrze znajomy. Tutaj patrzyłem na tych, których chwilę wcześniej trafił snajper: dzieci najczęściej, i starców, bo słabo biegali. Ich ciche jęczenie wraca do mnie w lipcowym skwarze, kiedy przechodzę obok szpitala, czuję ich krew na skórze i trzęsie mną tamten mróz pierwszego dnia roku 1993. Udało nam się wtedy, konwojem humanitarnym zorganizowanym przez Jankę, przebić oblężenie i wjechać do zamarzniętego miasta. Wtedy nie miałem chyba pojęcia o Srebrenicy. Też oblężonej.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Tak jak w przypadku innych zbrodni ludobojstwa - trzeba przypominac, przypominac i jeszcze raz przypominac. Niepamiec jest jak rak - szybko sie rozprzestrzenia i moze skonczyc sie smiercia. Zeby tak sie nie stalo, trzeba przypominac, przypominac i jeszcze raz przypominac. Bez konca, bez ustanku. Ze wiecej nas laczy niz dzieli. Ze kazda czujaca istota, czlowiek nie jest tu wyjatkiem, nie chce cierpiec, ucieka od bolu i poszukuje szczescia.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0