Pan Gołębiewski sam zgłosił się do nas z inicjatywą budowy hotelu - mówi trójmiejskiej "Wyborczej" Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby. - A ja nie ukrywam, że ta inwestycja byłaby szansą dla Łeby. Nasze miasto poza sezonem zamiera, a hotel pozwoliłby na wydłużenie sezonu turystycznego, zwiększenie obrotów na rynku usług, ale też wpływów do budżetu miasta z podatków - rzędu 3 mln zł rocznie.
Trzy razy musiałem przeczytać ten fragment, nim uwierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Tadeusz Gołębiewski chce budować następny hotel. Tym razem w Łebie. Jest tylko jeden problem - budynek, który chce postawić, nijak się ma do zapisów planu miejscowego. Ten bowiem zakłada możliwość budowy tylko trzypiętrowych obiektów. Chodzi o to, by nie wystawały ponad drzewa i nie niszczyły cennego krajobrazu. Nie mniej ważna jest też ochrona kameralnego charakteru miejscowości. Małe pensjonaty i hoteliki bardziej mu sprzyjają niż wielkie hotelowe molochy. Tyle teorii i jakichś tam zapisów w planach. Bo przecież tylko krowa nie zmienia poglądów. Rada gminy na wieść o wielkim hotelu już więc ochoczo zadeklarowała, że zmieni w dokumentach, co trzeba - wszystko na potrzeby inwestycji. Bo przecież wpływy z podatków i miejsca pracy... Sam burmistrz podpiera się w rozmowie z dziennikarzami wynikami internetowej ankiety, w której aż 70 proc. mieszkańców wyraziło przyzwolenie dla tej zmiany. Nie dodaje, że wypowiedziało się w niej 80 osób. Trochę jednak mało.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze