Amerykański "Vinyl" mieni się cyrkowymi wręcz kolorami, polski "Winyl", albo jeszcze lepiej serial, któremu dałbym tytuł "Kaseta", epatowałby kolorystyką szaroburą

Mój pierwszy gramofon nazywał się Artur i był dość dziadowski, ale jednak był, trwały niewzruszenie lata 80., do Polski jeszcze nie dotarły kompakty, słuchało się z największym trudem zdobytych winyli, a szczególnie legendarnych singli Tonpressu, gdzie - prócz oceanu badziewia - prawdziwe rarytasy wychodziły, na ten przykład Dezerter, Tilt, Brygada Kryzys, Deuter, Siekiera, Variété, TZN Xenna, a nawet i Joy Division, ale i tak dyktatorsko rządziła kaseta magnetofonowa, a wraz z nią kaseciaki firmy Kasprzak - wiadomo: i ja kasprzaka miałem.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    No cóż, widać, że pan jest młodszy. Dla moich rówieśników jedynym tematem było ile flaszek na łeb i jak sie potem rzygało i jak fajnie było. A u pana tylko zaćpał, wyćpał, naćpał. No, OK.
    już oceniałe(a)ś
    0
    7