W 1989 znaleźliśmy się w sytuacji, w której wydawało się, że nie ma wyjścia. Bo bieda, kryzys, setki zakładów produkujących rzeczy, których nikt nie chce kupować. Ale jakimś cudem się udało

Grzegorz Sroczyński w cyklicznym felietonie poświęconym nieodmiennie temu, jak źle się żyje ludowi i jak bezduszni są ci, którzy tego nie widzą, cytuje Susan Sontag. Oto fragment: "Za kłopoty jestem przynajmniej w pewnym stopniu współodpowiedzialna". Według Grzegorza to zdanie służy do przywalenia klasie średniej i intelektualistom, zadowolonym z III RP, którzy, rzekomo, nie dostrzegali, jaka nędza szerzy się w kraju, a teraz rozpaczają, że do władzy doszli źli ludzie, którzy wszakże się nad nędzą litują. Ja zdanie Sontag interpretuję dosłownie - jesteśmy, przynajmniej w części, odpowiedzialni za swój los.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    A jednak nie do końca ma Pan rację. Są mechanizmy gospodarcze niezależne od ludzi, mimo ich dobrych intencji, które powodują wykluczenie - pojawienie się klasy ludzi zbędnych. 50- 60-cio latek nie nauczy się już nowego zawodu, bo nie jest na to przygotowany i ma mało czasu. Majątku często nie zgromadził, bo z naszych pensji przy dużych kosztach, choćby wynajmu mieszkań, nie dało się. Pojawiła się też bariera popytu i automatyzacja. Ludzie pod sklepem, jak się domyślam, monopolowym, to przykład nośny, ale nie wyczerpuje prawdziwej złożoności zjawisk. Proszę wpaść do Tarnobrzegu, Opatowa, Gorlic, Staszowa, to zobaczy Pan tam prawdziwą Polskę "C". Polecam zwłaszcza dworce kolejowe.
    już oceniałe(a)ś
    14
    5
    Moja bratanica ma trzydzieści lat w życiu nie przepracował jednego dnia może w 2016 to jest recepta na szczęście
    już oceniałe(a)ś
    4
    1
    "Czym szewcy z Łaskarzewa różnią się od panów sprzed sklepu w Wildze?" Panie Witoldzie, kluczowe jest to zeby Pan zrozumial odpowiedz na powyzsze pytanie.
    już oceniałe(a)ś
    7
    4
    @wojt274 (Jaka piękna neoliberalna baśń: ...): Niestety, problem chyba w tym, że życie na ziemi ma w ogóle taką neoliberalną naturę. Oczywiście życie społeczne może tę "neoliberalność" łagodzić i w przypadku tzw. transformacji w bogatszych demoludach (Czechosłowacja, NRD, Węgry) nawet to się jakoś udało, ale innym poszło jednak gorzej. A nam jako tako - red. Michnik ma jednak rację - mimo wszystko i tak jest materialnie lepiej jak za PRL-u, nawet kloszardzi mają lepiej (i to nie tylko z powodu zawartości śmietników). @grzegorz.mitura (Czyli to dobrze że firmy upadły i teraz każdy sam musi walczyć o przetrwanie jego małej obuwniczej działalności?): Pytanie tendencyjne, ale jak ktoś pamięta, jak ten przemysł i gospodarka wyglądały, to zdaje sobie pewnie sprawę, że wyjść z tego stanu nie było łatwo - był to przemysł imponujący, ciężki, ale sam konsumował, to co wyprodukował. Resztki, które zostawały dla zwykłych obywateli pozyskiwało się w dużych ogonkach. Ten przemysł mógł zresztą funkcjonować tylko w zamkniętym obiegu RWPG, bo mimo licencyjnego epizodu epoki Gierka, był mocno zacofany. Wysiłku starczało na w miarę nowoczesne czołgi i rakiety (w ytym kosmiczne),, ale na nic więcej. Takie ELWRO, nasz producent komputerów, i tak w "realu" szans nie miało. To co się zrealizowało u nas w trakcie "transformacji", co zaczęło się jeszcze za komuny, było na swój sposób optymalne, dokonało się siłami rządzących i rządzonych, tylko częściowo w zamierzony. Ale wynik tej operacji i tak najgorszy jednak nie był. Świadomość niedoskonałości tego rozwoju (bo rozwój jest niewątpliwy) objawiła się dopiero ostatnio, niestety akurat w okresie wyborczym i mamy teraz ciekawe kosekwencje tej koincydencji. Z pewnością to wina Tuska (a poważnie: PO), z drugiej strony to pewniej jednak pochodna społecznej świadomości i wrażliwości, która jest taka, jak każdy widzi.
    już oceniałe(a)ś
    4
    3
    Ja mam takie pytanie do pana Sroczynskiego - czy gdyby tym szewcom, czy handlarzowi dać "godziwe" zasiłki, to któryś z nich ruszyłby palcem, aby poprawić swój los, czy też skończyliby pod budką z piwem, tak jak ci panowie z Wilgi?
    już oceniałe(a)ś
    4
    5
    Jaka piękna neoliberalna baśń: Pada fabryka samochodów i pracownicy biorą sprawy w swoje ręce. W jednej wsi klepią błotniki, w drugiej wyplatają siedzenia, w trzeciej w dymarkach odlewają silniki. Potem wiozą to wszystko piaszczystymi ścieżkami nad rzekę gdzie następuje ostateczny montaż:) To że architekt z ambicjami ekonomicznymi pisze dyrdymały to żaden problem. Gorzej, że takie było w latach 90-tych wyobrażenie o przemyśle ówczesnych "kapitanów gospodarki":)
    @wojt274 Czy baśnie socjalistyczne są lepsze? Taka np. FSO nie pada, lecz jest dotowana przez państwo, które ma pieniądze a podatków płaconych przez pracowników FSO, którzy kupują samochody produkowane przez FSO czym kreują popyt i nakręcają koniunkturę. Są to polskie samochody, zaprojektowane przez genialnych polskich konstruktorów, które w niczym nie ustępują samochodom zagranicznym a nawet je przewyższają.
    już oceniałe(a)ś
    3
    5
    @wojt274 NIe wiem gdzie spędziłeś lata 1989-1995 - ja spędziłem je na polskiej prowincji, wsie, małe miasteczka w Świętokrzyskim. Te lata to właśnie wypisz wymaluj taka neoliberalna bajka - ludzie biorący sprawy we własne ręce, zakładający małe firmy, sklepiki, tyrający i zbierający kapitał by po kilku latach powaznie się wzbogacić. To był kapitalizm wręcz podręcznikowy. Zdaję sobie sprawę, że jednocześnie dokonywano przekrętów na dużą skalę ale w skali małego biznesu można się było od Polaków uczyć. - TomiK
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Czyli to dobrze że firmy upadły i teraz każdy sam musi walczyć o przetrwanie jego małej obuwniczej działalności?
    już oceniałe(a)ś
    8
    10