Od narodzin inżynierii genetycznej minęło 25 lat, a jej osiągnięcia wykorzystywane są niemal w każdej dziedzinie życia. Mimo to wciąż krąży wokół niej wiele kontrowersji. Najwięcej obaw budzi ingerencja naukowców w kod genetyczny owoców oraz warzysz, które trafiają na nasze talerze. Czy naprawdę jest się czego obawiać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Jednym z ważniejszych efektów odkrycia Watsona i Cricka były narodziny inżynierii genetycznej. Ponieważ podstawowa struktura DNA różnych organizmów - drożdży, zielonego groszku , karpia czy człowieka - jest identyczna, uczeni doszli do wniosku, że teoretycznie można by przekładać geny z jednego organizmu do drugiego i łączyć je z genami gospodarza zupełnie jak klocki lego. W chwili gdy wynaleziono specjalne molekularne nożyczki potrafiące z ogromną precyzją ciąć DNA, inżynieria genetyczna stała się faktem. Od tego czasu upłynęło ćwierć wieku. Naukowcy wyprodukowali tysiące mikrobów, roślin i zwierząt zaopatrzonych w obce geny. Jednym z pierwszym osiągnięć było stworzenie bakterii Escherichia coli produkującej ludzką insulinę. W podobny sposób produkuje się dziś sporo ważnych leków i szczepionek (m.in. stosowany w leczeniu SM interferon czy szczepionkę przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B). Tego, co potrafią inżynierowie od DNA, nie wymyśliliby najlepsi spece od science fiction. Koza produkująca w mleku białka pajęczej nici, mysz z wyhodowanym ludzkim uchem na grzbiecie, banan zawierający szczepionkę przeciw żółtaczce, marchew chroniąca przed wrzodami żołądka .

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze