''O większego trudno zucha, jak był Stefek Burczymucha" - pamiętamy wszyscy ten klasyk wieszczki Konopnickiej, trudno nie pamiętać, przynajmniej pobieżnie, lektur dzieciństwa. Rzeczony Stefek Burczymucha jednak ostatnio ujawnił się w tak zwanym realu, nie jest to przecież po prawdzie tylko postać literacka, to jest postać z krwi i kości; z polskiej krwi i arcypolskich kości. Nie ma nic bardziej krwistego i kościstego niż literatura polska, o nią nade wszystko toczy się walka, reszta to są jakieś szczegóły i przypisy, prawdziwa wojna o Polskę toczy się w bibliotekach. Przypominam tym, którzy dzieł Konopnickiej na pamięć nie znają, że nasz heroiczny Stefek Burczymucha, który niczego się nie bał, żadnych wrogów ani potworów, raz się okrutnie przeraził, gdy zobaczył tygrysa na sianie, który mu porwał śniadanie. Biegnie w te pędy po pomoc, a rzecz się tak kończy: "Idzie ojciec, służba cała. Patrzą... a tu myszka mała. Polna myszka siedzi sobie i ząbkami serek skrobie!". W pewnym sensie o tym będzie ta opowiastka.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze