Tego dnia w Nowym Jorku daliśmy czadu, jak się patrzy. My, znaczy oczywiście przebudzony emigrancki narodek oraz samozwańczy Nowojorski Komitet Wyborczy "Solidarności", który powołaliśmy miesiąc wcześniej. Był 3 czerwca 1989 roku – głosowanie za granicą odbywało się dzień przed wyborami w Polsce.
Przed konsulat PRL (jeszcze PRL) przy Madison Avenue róg 37. Ulicy zbiegli się korespondenci i operatorzy mnóstwa nowojorskich mediów: lokalne radia i telewizje, nawet stacja latynoska, ludzie z big networks, z Radia Wolna Europa, Głosu Ameryki itd. Wszyscy wypytywali, dlaczego od rana takie masy Polaków stoją wesoło, ochoczo, acz karnie w kolejce otaczającej aż dwa tzw. street blocks – czyli kwartały ulic, spójrzcie na plan miasta, jaki to był wąż ludzi. Mieliśmy frajdę, udzielając entuzjastycznych wywiadów o tym, że Polacy nareszcie wyrzucą komunę i zaprowadzą pierwszą demokrację w bloku sowieckim (niektórzy z dziennikarzy nie mieli pojęcia, gdzie to jest – w Europie?).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Przeciwko zawłaszczeniu rządów w kraju przez jedną partię polityczną, przeciwko uzurpowaniu sobie prawa do zarządzania naszym losem bez naszego udziału, przeciwko tępocie służalczych aparatczyków, przeciwko zastojowi w gospodarce i ekonomi .... chcieliśmy, żeby Polska była normalnym krajem przynależnym do kultury zachodnioeuropejskiej - było to oczywiste dla wszystkich wówczas głosujących - że tak dalej być nie może i tak dalej być nie musi .
I oto po 32 latach ciężkiej harówki i znoju wielu z nas - sytuacja polityczna w Polsce jest powodem wielu zmartwień i wkurzeń głosujących wtedy - 4.06.1989. Mamy do czynienia znowu z monowładzą, znowu z tępotą, znowu ekonomia - już ta przestrojona na zachodnie tory wymaga naprawy - deficyt budżetowy nadal jest naszym udziałem, wraca - dawno nie pamiętana inflacja .... i co ? I na czad wyborczy znów liczymy. Tyle, że wtedy w 1989 nie trzeba było nikomu - prócz dzieci - tłumaczyć co to znaczy mieć wspólny kraj - z różnymi - odmiennymi poglądami i dlaczego ta demokracja jest taka wymarzona !
Super tekst !
Wtedy? Niedowierzanie, nadzieja , strach z tylu glowy ( ze moze jednak sie nie uda) i w koncu ..euforia! Wybuch radosci ! A jednak! Potezny, potezny kapital zaufania i sily i wiatr w zagle, do roboty .
Teraz? Teraz nic nie rozumiem . Czytam w kolko komentarze madrzejszych ode mnie, czytam socjologow i..... oczywiscie rozumiem, ale nie rozumiem.
Ale kiedy znowu je napotkamy i czy wyrwiemy się wreszcie z ten zaklętego kręgu, w którym rozbiory jawią się jako logiczne wynikanie z naszych cech przyrodzonych?
Czy nie przydać racji Andrzejowi Lederowi z jego koncepcją „Prześnionej rewolucji”? Wiecznie prześnionej?
Głośno mówić i się niebać !
Bardzo wazny artykul, ktory przypomina, ze warto i mozna zjednoczyc sie w jednym celu, i razem walczyc o lepsze jutro dla wiekszosci.