Równo 120 lat temu, 16 marca 1901 r., w krakowskim Teatrze Miejskim (który nie nosił jeszcze wówczas imienia Juliusza Słowackiego) zdarzyło się coś niesamowitego: premiera „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Mamy dramaty nie gorsze od „Wesela”: „Dziady”, „Kordian”, „Zemsta”… Ale z wielkich polskich dramaturgów Wyspiański najlepiej potrafił zespolić tekst z teatrem; najlepiej umiał zaaranżować tę znajdującą się w gmachu na placu Świętego Ducha „wielką scenę: dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż”, tak aby przedstawienie działało nie tylko słowem, ale ruchem, gestem, światłem, muzyką (cytat tym razem z „Wyzwolenia”, nie z „Wesela”).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Po leczeniu rtęcią - (jak to na Zwierzyńcu i w Bronowicach się do dziś mówi) - ni mioł szansy.
Dzięki za polecenie, właśnie kliknęłam tę książkę. Pozdrawiam :)
dzięki.
Serce skłania ku tak, rozum ku nie. Szczególnie, że "złoty róg" to bardziej rozum.
PS. Choć parę razy, na niebyt długo, ale się udało.
Znowu przepadł
Tylko tak się składa, że żaden z tych dramatów nie wyszedł poza polskie sceny. W odróżnieniu od polskich dramatów napisanych w XX w.
No i co z tego ? To było pisane o Polakach dla Polaków ( wówczas sporo z nich nawet nie wiedziała, że są Polakami :) masz sporo literatury i innych sztuk wysoko cenionych i w ówczesnym i dzisiejszym świecie, ale akurat tak romantyzm jak i ruch młodych zamykał się mocno w bańkach narodowych. Przecież to czasy, gdy dopiero tworzyły się nowoczesne pojęcia narodu. Ppza tym do czego odnosisz ten świat ? Kultury europejskiej czy światowej ?
A to z tego .)) że pomimo niewątpliwej wartości artystycznej są "o Polakach dla Polaków"... a nie dla ludzi ,)