Pani Ravoux, w której gospodzie w Auvers-sur-Oise mieszkał Vincent van Gogh, natknęła się na trzymającego się za brzuch malarza. - Strzeliłem do siebie - powiedział. Wypalił z pistoletu pożyczonego od Ravoux, którym rzekomo chciał postraszyć ptaki. Lekarze uznali, że rana nie jest groźna, ale wdała się infekcja i 29 lipca malarz zmarł. Zapewne strzał był próbą samobójczą, choć według biografów artysty Stevena Naifeha i Gregory’ego White’a Smitha van Gogha mógł ktoś postrzelić, a kłamstwo miało chronić sprawcę. Mógł nim być 16-letni René Secretan - chłopiec, z którymi malarz lubił spędzać czas. Na niekorzyść hipotezy o samobójstwie świadczyć miał również kąt wlotu pocisku.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
A teraz taki Czarnek jest jego absolwentem?
i wizytówką.