Na najsłynniejszej raweńskiej mozaice – panelu cesarskim z kościoła San Vitale ukazującym orszaki Justyniana i Teodory – żołnierzom cesarza brakuje kilku stóp. Nie wiemy, czy Karol Wielki, który w 787 r. widział dzieło na własne oczy, zwrócił uwagę na ten błąd wynikający z nieznajomości malarskiej perspektywy w połowie VI w., ale na pewno całość zrobiła na nim wielkie wrażenie.
Karol przybył do Rawenny po późnoantyczne kolumny, kapitele i marmury, które miały zdobić jego nowy pałac i kościół powstające w Akwizgranie. Wcześniej, za zgodą papieża Hadriana, wywiózł wiele ton elementów budowlanych Rzymu. To, co dziś nazwalibyśmy barbarzyństwem, we wczesnym średniowieczu było powszechne – recykling bywał czasem jedynym sposobem zdobycia potężnych kolumn, kapiteli czy płyt okładzinowych potrzebnych do budowy nowych kościołów.
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
To tylko pozorny paradoks. Mimo, że wokół waliła się w gruzy starożytna cywilizacja rzymska (co de facto zauważono dopiero z perspektywy klikuset lat), Rawenna właśnie przeżywała swój okres świetności: była nie tylko siedzibą ostatnich cesarzy zachodnich, ale także stolicą państwa Odoakra a następnie Ostrogotów (zwłaszcza panowaniu Teodoryka Wielkiego zawdzięcza ugruntowanie pozycji najważniejszego - i najświetniejszego - miasta w Italii), później, po "rekonkwiście" Justyniana I, na kilka wieków staje się siedzibą egzarchów - namiestników cesarzy wschodnich. Świetność Wenecji, Florencji, Pizy i Mediolanu to dopiero pieśń przyszłości. A Rzym w tym czasie to ważna, ale mała mieścina. W granicach murów aureliańskich mieszkańcy uprawiają poletka i wypasają świnie.
A sam upadek Cesarstwa Zachodniego przez współczesnych został w zasadzie przegapiony. Dla nich detronizacja Romulusa przez Odoakra była tylko kolejnym z wielu zawirowań politycznych - ot, kolejny dowódca wojskowy zbuntował się i obalił kolejnego cesarza (niecały rok wcześniej Orestes obalił Juliusza Neposa i zrobił cesarzem własnego syna - Romulusa właśnie). Odoaker tym się odróżnił od swoich poprzedników, że nie posadził na tronie kolejnej marionetki, tylko odesłał insygnia cesarskie do Konstantynopola i - formalnie - przywrócił jedność państwa rzymskiego. Od tej pory rządził Italią z cesarskiego - także czysto formalnie - nadania.A niecałe sto lat później, gdy wojska Justyniana odzyskiwały Italię dla Cesarstwa (było nie było) Rzymskiego, jej mieszkańcy (Rzymianie również) traktowali je jak obcych najeźdźców. Nawet jeśli ktoś żywił do władzy cesarskiej sentyment, to zachowanie żołnierzy i urzędników bezwzględnie ściągających podatki szybko go z tego sentymentu wyleczyło.
Dziękuję. Zaskoczyłeś mnie bardzo pozytywnie tymi informacjami.
No bo cywilizacja wali się stopniowo, gotuje się jak żaba w garnku. W zasadzie nic nowego, polityka jak codzień, ale standardy coraz niższe, barbarzyńców coraz więcej. Zastanawiam się, czy nie nadchodzi kolejne średniowiecze.