Krzysiek (już wcześniej zaprawiony w nielegalnym drukarstwie): - W nocy z 12 na 13 grudnia spałem poza domem, dlatego mnie nie internowali. Rano mama przyszła tam, gdzie nocowałem, i powiedziała, że była milicja i że jest wojna Polaków z WRON-ą (Wojskową Radą Ocalenia Narodowego). Pomyślałem: jak wojna, to wojna, nie ja się o nią prosiłem. Ubrałem się i poszedłem na front.
Mateusz Wierzbicki (nieco starszy, znali się ze studiów na filozofii, też drukarz): - Na początku chciałem na jakiejś pętli porwać tramwaj, wyprosić motorniczego i pasażerów, okleić wagon plakatami i jeździć po Warszawie. Musieliby mnie siłą zatrzymać. Tramwaju nie porwałem, bo powstrzymała mnie moja profesor z uczelni. Za to dała mi klucze do mieszkania, gdzie na sicie drukowałem ulotki.
Wszystkie komentarze
poskim tak.
Nie. Dziś jest Jaruzelskim. Choć właściwe to obraźliwe dla generała, bo ten miał przy skroni sowiecką lufę. Prezes wysluguje się sowietom zaś z przyjemnością.
I tak będzie z pisim dekretem, którym zamierzają złamać sędziów - będą sobie mogli nim doopę podetrzeć, bo 10 tys. ludzi nie złamią.
a tak w ogóle, to wszystko dobrze z tobą?