Do wyborów 4 czerwca 1989 r., w których Polacy mieli się opowiedzieć za czy przeciw PRL, poszło zaledwie 62,1 proc. wyborców. "Solidarność" tylko pobieżnie dociekała dlaczego. Konsekwencje tego błędu przerabiamy do dziś.

Tego dnia panowały niepewność, napięcie i nadzieja, zwłaszcza w środowiskach „Solidarności”. W PZPR nastroje były lepsze, w części aparatu partyjnego niemal triumfalistyczne.

Wolne wybory obejmowały 35 proc. mandatów w Sejmie i cały Senat. Większość – 65 proc. – mieli otrzymać kandydaci z PZPR i satelickich partii: SD i ZSL, a także z katolickich organizacji lojalnych wobec władzy.

Kilka dni przed głosowaniem Andrzej Łapicki, kandydat „Solidarności” do Senatu, spytał mnie, ile zdobędziemy głosów. Odpowiedziałem chojracko, ale bez wielkiej wiary, że z naszej puli zdobędziemy jakieś dwie trzecie mandatów. Łapicki skomentował: „Aż tyle? Co pan opowiada? A pana ojciec był taki mądry”.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Matką wszystkich złudzeń było wyznawane przez intelektualne elity owego czasu złudzenie, że "Polak kocha wolność" a na drodze do tej wolności stoi wróg, czyli jacyś bliżej nieokreśleni komuniści, z którymi należy w imieniu Polaka wygrać, a Polak przeistoczy się w jedną noc jak kwiat paproci z "poddanego zbrodniczego systemu" w "wolnego i świadomego . swych praw i obowiązków obywatela".
    Nie przeistoczył się, bo nie mógł. Bo droga do świadomego obywatelstwa pojmowanego jako prawo i obowiązek wiodła gdzie indziej przez Oświecenie, a to nigdy nie maiło (jako społeczn, masowy fenomen) w Polsce miejsca. Co prawda podręczniki historii napominają coś o obiadkach czwartkowych u biskupa Krasickiego i nazywają lekkomyślnie te kulinarne spotkania oświeceniem, ale do społeczeństwa nigyd idee oświeceniowe (które np. zmieniły na zachodzie mentalność mieszczańską lub umożliwiły rewolucję francuską) nie dotarły.
    Byliśmy społeczeństwem postfolwarcznym ze złudzeniami, że dzieli nas od Zachodu tylko zamknięza przez Sowietów furtka. Dzieliły i nadal dzielą nas całe światy.
    już oceniałe(a)ś
    25
    0
    a dlaczego chłop pańszczyźniany nie garnął się do walki o niepodległość? z tych samych przyczyn - Polska to był i nadal jest biedny kraj. Bieda oznacza że człowiek skupia się na potrzebach fizjologicznych (jedzenie, mieszkanie), jeśli nie ma co do garnka włożyć a zwłaszcza jeśli ubędzie (np. podwyżki cen) to będą protesty, jeśli jest jako tako to po co ruszać, zwłaszcza że narusza to kolejną w piramidzie - potrzebę bezpieczeństwa. Żeby zawracać sobie głowę potrzebami wyższymi (np. przynależności do wspólnoty krajów europejskich, czy zachodniej demokracji) trzeba najpierw zaspokoić te podstawowe. Niski poziom edukacji który też jest pochodną biedy robi tu swoje.
    co ciekawe obecna władza świetnie to zrozumiała, a opozycja nadal nie ogarnia - najpierw zaspokoili podstawowe potrzeby rozdając pieniądze, potrzebę bezpieczeństwa wykreowali strasząc obcymi, teraz czas na zaspokajanie przeogromnego głodu szacunku i uznania
    już oceniałe(a)ś
    17
    1
    Gdyby głosowała ta druga mająca wszystko gdzieś połowa,to populiści zdobyliby większość konstytucyjną z dużym naddatkiem. Lepiej nie ruszajcie frekwencji, bo załapią o co chodzi i którejś nocy przegłosują obowiązek głosowania. Wtedy dopiero wpadniemy w ciemną srakę.
    już oceniałe(a)ś
    19
    3
    Niegłosujący Polacy dali głos 26 czerwca. Cieszyliśmy się liberalną demokracją bo 30 lat nie dawali głosu. Teraz już będą dawali. Zrozumieli że za głos można dostać kawałek kości do obgryzienia. Przecież 20% populacji uprawnionej do głosowania funkcjonuje na poziomie upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim. 10 % ma demecje starcze. Czy Pan redaktor sobie z tego sprawy nie zdaje. Po ostatnich wyborach zadać by należało pytanie za jaką kwotę w gotówce wyborca zrezygnowalby za prawo do głosowania
    już oceniałe(a)ś
    21
    5
    Wielcy nieobecni przy urnie to ludzie młodzi, będący na dorobku. Zazwyczaj pracujący, mieszkający z dala od swoich miejsc zameldowania. Platforma e-PUAP spokojnie daje możliwość głosowania poza miejscem zamledowania, ale PiSim frekwencja jest nie na rękę. Wystarczy im ich własna sekta.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    Dziś nie głosują młodzi, którzy sami nie wiedzą czego chcą od życia. Ci ludzie majà wszystko na wyciągnięcie ręki tylko wmawia się im, że dziś jest trudniej. A to nie prawda! Niewolno być leniem! Trzeba chcieć, trzeba mieć cele, trzeba starać się, mieć inicjatywę i pomysły a nie siedzieć i czekać aż manna spadnie z nieba. Trzeba czytać, myśleć i być konsekwentnym. Homo sovieticus tkwi w tym narodzie od pokoleń, i młodzi nawet w miastach odziedziczyli ten gen. Największym zaniedbaniem III RP była edukacja dlatego nadal mamy tak ciemny lud, który daje się kupić i omotać papką propagandy. I to, co PIS osiągnął - doskonale to rozkminił i dlatego wygrywa na nasze nieszczęście.
    już oceniałe(a)ś
    9
    3
    Gdy zachcą głosować to prawdopodobnie będzie to musztarda po obiedzie
    Oby było inaczej
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Nie mogę zrozumieć dlaczego milczą na tematy frekwencji wyborczej ludzie którzy
    powinni mieć w tej kwestii najwięcej do powiedzenia, a mianowicie socjologowie,
    psychologowie i filozofowie. Odpowiedz nasuwa mi się tylko jedna, brak z ich strony
    najmniejszej ochoty do prób przekonywania czy też uświadamiania o potędze i sile
    brania udziału w wyborach i jego skutkach. Oni wiedzą doskonale że najbardziej
    wrażliwym na wpływy propagandy politycznej jest nieuświadomione społeczeństwo,
    które oczekuje tylko aby im obiecywać i dawać możliwie jak najwięcej, bez względu
    na efekty i skutek. Tym zaś którym wiedzie się w miarę dobrze, nie chcą się angażować,
    bo myślą że to ich nie dotyczy, że to ich prawo. I to jest właśnie najczęstszy błąd
    myślowy, bo ich dotyczą nieoczekiwane skutki ponoszenia odpowiedzialności za ich
    ignorancję wyborczą. Ci którzy prawie nic nie mają, nic też nie tracą, obojętnie kto
    sprawuje władzę, ale ci którym się wiodło dobrze ci też ponoszą największe koszty
    i straty, gdyż nieodpowiedzialne rządy nieudaczników powodują że grupy średnie
    społeczeństwa ponoszą tego koszty. Dlatego dotrzeć do tej grupy społecznej i ich
    uświadomienie o ich obowiązku obywatelskim i próbie zapobieżenia błędnej dla
    środowiska średniej klasy polityki jest ich nie tylko prawem, ale i obowiązkiem.
    Ale to muszą robić ludzie świadomi i odpowiedzialni a nie pseudonaukowcy jako
    lobbyści politycznych mścicieli i satrapów.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0