Posłanka Franciszka Wilczkowiakowa przed drugą wojną światową pisała o czymś, co i dziś nie dla wszystkich jest oczywiste: że smog jest szkodliwy, a dzieci bić nie wolno. Była córką niepiśmiennego ojca, a została jedną z pierwszych kobiet w polskim sejmie. Kiedy mówiła o najbiedniejszych, używa słowa "my". Kiedy zwracała się do posłów, mówiła "wy".

Sto lat temu po raz pierwszy do Sejmu Ustawodawczego dostało się pięć kobiet: Irena Kosmowska i Jadwiga Dziubińska (z listy PSL „Wyzwolenie”), Zofia Moraczewska (PPS), Gabriela Balicka i Maria Moczydłowska (obie Związek Ludowo-Narodowy). A w następnych miesiącach, po wyborach uzupełniających, kolejne trzy: Anna Anastazja Piasecka i Franciszka Wilczkowiakowa (Narodowa Partia Robotnicza) oraz Zofia Sokolnicka (Związek Ludowo-Narodowy).

Były nazywane posełkami, posełkiniami albo posłami kobiecymi, czasem poślicami. Nie tak łatwo nazwać kogoś, kto jeszcze przed chwilą nie istniał - pisze Olga Wiechnik w książce "Posełki. Osiem pierwszych kobiet". Nakreśliła w niej portrety tych ośmiu kobiet, które mim odmiennych barw partyjnych potrafiły stanąć w jednym szeregu, broniąc praw kobiet.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem ten artykuł .Dziękuję autorowi -
    Pani Oldze WIECHNIK-za świetne pióro .
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Nie mogę zrozumieć czemu wyborcza ma taką miętę do nacjonalistek. Z całego bogactwa ruchu kobiecego, jego obfitej historii (liberalnej, spółdzielczej, socjalistycznej, komunistycznej, anarchistycznej, a do tego żydowskiej, białoruskiej, ukraińskiej na ziemiach polskich) i z jego teraźniejszości wybieracie co i rusz jakiś prawaczki, które nie dokonały niczego znaczącego. NPR to przecież prawe skrzydło NDcji, partia która powstała by złamać strajki roku 1905, słynna z pogromów, morderstw i kolaboracji, która skończyła w koalicji z polską Partią Narodowych Socjalistów. Super bohaterka do wypromowania.
    @wujcioszela
    Mam więcej szacunku do prawaczki Wilczkowiakowej ,która miała swoje korzenie w społeczeństwie "mówiła o sobie i swym środowisku My"nie mam natomiast nawet odrobiny szacunku dla wyalienowanych społeczenie "ofiar niby I sortu" i obdarzonych radykalnym i powszechnym ostracyzmem "geniuszy intelektu" bez korzeni a z dorobionymi na siłę legendami przez IPN i innych apologetów i chunwejbinówPrezesa
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    <<< Posełki niemal nie mają swoich ulic, nie mają pomników, nie uczy się o nich w szkołach. >>>

    W tym akurat nie ma nic szczególnie dziwnego, bo nie ma istotniejszych powodów. Przed wojna przez obie izby parlamentu przewinęły się tysiące posłów i senatorów płci obojga (choć głównie facetów oczywiście) i ogromna większość z nich nie jest upamiętniana, bo nie bardzo jest za co. Pierwsze posłanki na Sejm RP w zasadzie poza tym, że były pierwszymi w historii polski parlamentarzystkami, niczym właściwie się z ogółu posłów nie wyróżniały; akurat może z wyjątkiem bohaterski komentowanego tu tekstu, z uwagi na jej pozaparlamentarną również działalność. Oczywiście co innego na skalę lokalnych społeczności - i akurat p. Wilczkowiakowa, jak najbardziej zasłużyła, żeby przynajmniej w Poznaniu mieć "swoją" ulicę. Tylko to może być trochę politycznie niewygodne, bo z dzisiejszego punktu widzenia miała poglądy mocno prawicowe (co zresztą nie dziwi u działaczki NPR).
    już oceniałe(a)ś
    1
    7