Leczą nas fragmentarycznie. Pacjent po udanej operacji biodra potrzebuje fachowej rehabilitacji. Ma na nią szansę za kilka miesięcy. Jak wygląda leczenie 20 lat po wprowadzeniu reformy

Przykład kompleksowego leczenia po polsku: pacjentka przychodzi do szpitala na operację stawu biodrowego. Cieszy się, że na operację nie musiała czekać dwa lata, tylko kilka miesięcy. Operacja przebiega pomyślnie, po pięciu dniach chora kwalifikuje się do wypisu z oddziału chirurgicznego.

Koniecznym uzupełnieniem leczenia jest fachowa rehabilitacja. Ale w szpitalu, w którym przeszła operację, nie ma miejsc. Dostaje więc skierowanie na rehabilitację szpitalną i ma sobie radzić sama. W jednym szpitalu nasza pacjentka dowiaduje się, że oddział rehabilitacyjny jest w remoncie, w drugim – że ze skierowaniem na „cito” poczeka do trzech miesięcy, w trzecim to samo. W rezultacie jedzie do placówki komercyjnej, gdzie dwa tygodnie leczenia kosztują tyle co jej dwie emerytury.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Każda placówka oddzielnie dba o własny interes, który nie jest tożsamy z interesem pacjentów."
    Niewiele można dodać do artykułu... Smutna i ponura rzeczywistość .
    Niewydolność systemowa, z którą żaden dotychczasowy rząd sobie nie radzi, niezależnie od opcji politycznej. Albo nie potrafi albo ma ważniejsze politycznie tematy.
    W końcu chorzy i schorowani to najsłabsza politycznie grupa społeczna.
    Przecież nie chwycą za kilofy ani nie ruszą traktorami pod siedzibę rządu i sejmu aby zaczęto ich traktować poważnie.
    Wkurzające i przygnębiające, zwłaszcza że w większości całe życie dokładali do systemu "opieki zdrowia".
    już oceniałe(a)ś
    6
    0