- To stuprocentowy chłopak. Dziś ma 16 lat. Zachorował gdy miał rok, leczył się dwa lata. Nadal jeździmy na kontrole, ale wizyty w szpitalu nie są i nigdy nie były dla niego traumatycznymi przeżyciami. Niewiele pamięta z okresu leczenia. Interesuje się psychologią. Zastanawiam się, jaka byłaby nasza rodzina i jakie byłyby moje dzieci, gdyby nie choroba Rysia. Mam wrażenie, że scementowała nasze małżeństwo i ukształtowała charaktery chłopców. W trakcie leczenia od Rysia wymagało się zachowania ponad jego wiek. Musiał siedzieć w łóżeczku, gdy był podpięty do chemii, leżeć bez ruchu podczas badań i radioterapii. Nawet powieka mu nie drgała, gdy miał pobieraną krew – wszystko znosił z kamienną twarzą. Już po wyleczeniu podczas bożonarodzeniowego koncertu chóru siedział w kołysce jako Jezusek. Nieopatrznie powiedziałam mu: „Tylko się nie ruszaj”. Rysiek przez całą godzinę ani drgnął. Dwa lata wcześniej Jezuska grał Franek, który pomimo tego samego polecenia ciągle się rozglądał i dłubał w nosie. Myślę, że choroba spowodowała, że Rysiek jest taki nie do zdarcia, ambitny. Kiedy uczył się jeździć na nartach, inne dzieci padały ze zmęczenia, a on jechał góra-dół, góra-dół. Jest silniejszy psychicznie, bardziej dojrzały i zdyscyplinowany. Franek z kolei jest bardzo opiekuńczy oraz świadomie i konsekwentnie realizuje wyznaczone sobie cele.
Wszystkie komentarze