W latach 40. XIX w. operacja chirurgiczna była obrzydliwym przedsięwzięciem najeżonym ukrytymi niebezpieczeństwami. Należało jej unikać za wszelką cenę. Ze względu na związane z nią ryzyko wielu chirurgów w ogóle nie chciało operować, wolało się ograniczyć do leczenia dolegliwości zewnętrznych, takich jak choroby skóry i powierzchowne rany. Do operacji chirurgicznej zawsze uciekano się w ostateczności i jedynie wówczas, gdy było to sprawą życia lub śmierci.
Lekarz Thomas Percival radził chirurgom, żeby między zabiegami zmieniali fartuchy i czyścili stół oraz narzędzia nie ze względów higienicznych, lecz po to, żeby unikać „wszystkiego, co może wywoływać przerażenie”. Niewielu stosowało się do jego zaleceń. Chirurg odziany w fartuch pokryty warstwą zakrzepłej krwi rzadko mył ręce czy narzędzia, a do sali operacyjnej przynosił ze sobą niedwuznaczną woń gnijącego ciała, którą ludzie związani z tym zawodem nazywali żartobliwie „poczciwym szpitalnym smrodem”.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze