Zgłoszenie się do rejestru dawców szpiku nie wiąże się z żadnym bolesnym zabiegiem, a to właśnie bólu najczęściej boją się osoby, które rozważają taką decyzję.

Rok temu opisałam w „Tylko Zdrowie” historię 24-letniego sportowca Andrzeja Dziedzica, który walczył wtedy z nowotworem układu chłonnego. Kilka miesięcy po dyplomie na Akademii Wychowania Fizycznego, gdy rozwijał swoją karierę pływacką, lekarze zdiagnozowali u niego chłoniaka. Przeszedł wyczerpujące leczenie onkologiczne, a finałem jego zmagań miał być przeszczep szpiku.

Jego postawa zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Był odważny i wytrwały, a kiedy pojawiła się perspektywa transplantacji, od razu włączył się – na ile pozwalały mu siły – w akcję społeczną promowania idei dawstwa. Tłumaczył, że dzięki temu nadaje sens swojej chorobie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze