Kilka lat temu wyeliminowałam mięso ze swojej diety. I choć zrobiłam to ze względów etycznych, moje samopoczucie i zdrowie również są mi wdzięczne za tę decyzję. Nie znam uczucia ciężkości czy niestrawności. Jem za to ryby i owoce morza.
Zaczęłam także unikać glutenu. Czasami po niego sięgnę, ale jem go dużo mniej niż kiedyś. Unikam szczególnie chleba, najczęściej jem pełne dania, rzadko kanapki. Myślę, że to też wyszło mi na zdrowie. Wzdęty brzuch czy inne jelitowe sensacje są mi obce.
Był czas, że często chorowałam - traciłam głos i bolało mnie gardło. Przeszkadzało mi to bardzo w pracy. Ktoś mądry powiedział mi, żebym spróbowała zrezygnować z krowiego mleka i jego przetworów. Zastosowałam się do tego zalecenia, choć sama nie wierzyłam, że to pomoże. Okazało się, że była to bardzo cenna rada. Symptomy podobne do zapalenia krtani dawał refluks.
Unikanie nabiału i glutenu okazało się zgodne z zaleceniami dietetycznymi dla mojej grupy krwi, czyli zero.
Staram się zawsze słuchać swojego organizmu i jego potrzeb. Na co w danym momencie ma ochotę, a co odrzuca. Ważne jest dla mnie to, jak zaczynam dzień. Jestem zmarźluchem i śpiochem, po przebudzeniu muszę się rozgrzać. Dlatego w zimę, jak tylko wstanę, wypijam przygotowany poprzedniego dnia napar ze świeżego imbiru, cytryny i miodu. Latem, gdy jest ciepło, wypijam tylko wodę z cytryną. To moje zastępniki porannej kawy. Podnoszą ciśnienie i dają mi energię.
Na śniadanie jadam pulpę żytnią. To mieszanka suszonych owoców, płatków żytnich, ziaren, sojowego mleka, kurkumy i kardamonu. Przygotowuję ją według zasady pięciu przemian.
Latem najbardziej lubię słońce i morze. Dużo śpię i leniuchuję. Lubię jeść sezonowo. Najchętniej szparagi z jajkiem sadzonym, ale też młodą kapustę, ziemniaki i fasolkę szparagową. Kurki i karczochy to mój kolejny sezonowy przysmak. Przez cały rok później nie mogę się ich doczekać.
Staram się też regularnie ćwiczyć. Wymaga tego ode mnie zarówno moje ciało, zdrowie, jak i zawód. W domu wykonuję swój zestaw ćwiczeń rozciągającąco-wzmacniających. Szczególny nacisk kładę na brzuch i nogi. Dla relaksu jeżdżę po mieście rowerem.
Jeśli tylko coś mnie zaczyna brać, sięgam po imbir i witaminy. A gdy choroba nie ustępuje, mam kilka sposobów. Pierwszy z nich to wywar z cytryny, ząbków czosnku i imbiru. Cytrynę gotuję w wodzie w całości wraz ze skórką, dodaję kilka ząbków czosnku i sporo świeżego imbiru. Gotuję 20-30 minut. Mieszanka jest skuteczna, może nie jest smaczna - można dodać miód. Piję gorącą, najlepiej już w łóżku, przed zaśnięciem.
Pomaga mi także gruba sól bocheńska. Kiedy boli mnie gardło, choruje krtań lub mam zatkane zatoki, podgrzewam sól na patelni teflonowej (bez tłuszczu czy wody) do wysokiej temperatury, a następnie wkładam ją do chusteczki lub bawełnianej skarpetki i jak kompres przykładam do bolącego miejsca. Rozgrzewa, wyciąga wilgoć, udrażnia chorujący narząd i daje ulgę.
Gdy mam katar lub czuję się przeziębiona, biorę kąpiel z solą bocheńską lub wsypuję ją do miski z gorącą wodą i moczę stopy kilkanaście minut. Sól rozgrzewa i usuwa wilgoć z organizmu.
Myślę, że każdy z nas metodą prób i błędów znajduje swoje własne sposoby na lepsze samopoczucie i radzenie sobie z chorobami.
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze
nie jedz tylko pomasuj sie jak pani Magda )
Chciałam jeszcze dodać, że ryba to mięso a w zycie jest gluten