Niby nic takiego. Nie mamy gorączki, nie musimy obowiązkowo leżeć w łóżku (choć warto na chwilę zwolnić, bo chory pęcherz na leżąco "czuje się lepiej"). Mimo to infekcja może doprowadzić do rozpaczy. Dokucza jak ćmiący ból zęba. Trwamy od jednej bolesnej wizyty w toalecie do drugiej.
Do typowych objawów wskazujących na infekcję pęcherza należą: uczucie parcia przy jednoczesnej niemożności oddania moczu lub wydalaniu jego niewielkiej ilości, pieczenie w cewce moczowej, złe samopoczucie, znużenie i ból w dole brzucha. Czasem może dołączyć gorączka (ale zazwyczaj niewielka).
Są kobiety, które z taką sytuacją spotkają się raz i szybko o niej zapomną. Inne walczą z infekcją kilka razy do roku, a nawet częściej. Problem powraca jak bumerang.
Nie do końca wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Na pewno ma na to wpływ nasza odporność, ale też higiena intymna, styl życia i aktywność seksualna.
Do kosza z koronkami. Infekcje intymne.
- Problem nawracających zakażeń pęcherza jest duży i nie ma w tym wypadku prostych rozwiązań. Rzeczywiście, jest to przypadłość nagminna, szczególnie wśród kobiet, ze względu na ich budowę anatomiczną. Panowie znacznie rzadziej skarżą się na takie dolegliwości - tłumaczy dr Tadeusz Trywiański, urolog Grupy LUX MED. - Blisko 70 proc. pacjentek przychodzi do mnie właśnie z powodu zakażeń dróg moczowych. Co ciekawe, istnieje grupa kobiet, które nie miały i nigdy mieć nie będą tego rodzaju infekcji. Mimo licznych badań naukowych prowadzonych na ten temat lekarze nie są w stanie określić ani dlaczego tak jest, ani która kobieta będzie miała szczęście i nie zachoruje, nawet jeśli nie prowadzi higienicznego stylu życia. Może to kwestia lepszego układu odpornościowego? Może, ale dowodów na to na razie nie mamy.
Ze względu na budowę anatomiczną - krótka, czterocentymetrowa cewka moczowa - zakażenie pęcherza dotyczy czternastokrotnie częściej kobiet niż mężczyzn (u panów cewka jest cztery-pięć razy dłuższa).
- Kobiety mają to nieszczęście, że cewka moczowa jest u nich nie tylko krótka, ale na dokładkę uchodzi do przedsionka pochwy w sąsiedztwie odbytu. To idealne miejsce do życia dla wielu mikrobów. W kale znajdują się miliardy bakterii, które naturalnie zasiedlają nasze jelita. Najczęściej przyczyną zakażeń jest Escherichia coli . Te bakterie mogą się przedostawać do cewki moczowej i dalej do pęcherza, a nawet do nerek - wyjaśnia dr Trywiański.
Jak się z tego wyleczyć? Zapalenie cewki moczowej lub pęcherza moczowego u mężczyzn
Infekcję pęcherza leczy się zazwyczaj lekami przeciwzapalnymi i bakteriostatycznymi, takimi jak: furazydyna, trimetoprim z sulfametoksazolem, lub w monoterapii, a jeśli choroba się rozwinie i dołączy do niej gorączka, to lekarz przepisuje antybiotyk.
Zanim sięgniemy po środki dostępne bez recepty, lepiej najpierw oddać mocz do badania i pokazać się u lekarza (szczególnie jeśli nie jest to pierwsza infekcja pęcherza). Czasami jednak potrzebujemy pomocy natychmiast. - Jeżeli lekarz decyduje się na podanie antybiotyków, to kuracja trwa krótko, najczęściej trzy dni. Wielu pacjentów wyobraża sobie, że leczenie musi trwać co najmniej siedem dni. Nic bardziej mylnego. Trzy dni wystarczą, nie należy tego czasu wydłużać, jeśli ustąpią objawy kliniczne - tłumaczy dr Trywiański.
Prawdziwy problem pojawia się wtedy, kiedy zakażenia nawracają, a pacjentki zaczynają wpadać w pętlę antybiotykową. Jak ją przerwać?
- Nawracające infekcje pęcherza moczowego są spowodowane przede wszystkim brakiem przepływu moczu. Po prostu za mało pijemy - mówi dr Trywiański.
Prawie wszystkie narzekające na powracające infekcje kobiety, które do niego przychodzą na wizytę, przyjmują zbyt mało płynów. - Najlepsza, oczywiście, jest zwykła woda, ale wiele pacjentek twierdzi, że "już bokiem im wychodzi takie picie". Wtedy zachęcam do picia czegokolwiek. Dla nerek i pęcherza tak naprawdę jest wszystko jedno, jaki przyjmujemy napój - nie mówię tu o alkoholu. Nie zachęcam też do sięgania po niezdrowe napoje gazowane, ale jeśli ktoś nie jest w stanie pić wody, to niech napije się soku, herbaty czy wody smakowej. To lepsze, niż gdybyśmy mieli nie pić wcale, bo woda nam nie wchodzi.
Mówi się, że powinniśmy wypijać 2 litry płynów dziennie. Jest to optymalna ilość do sprawnego funkcjonowania nerek i pęcherza. Żeby nerka potrafiła rozpuścić wszystkie szkodliwe produkty przemiany materii i oczyścić nasze ciało, musi wyprodukować co najmniej 600 ml moczu. A przecież nie cały płyn, który wypijamy, jest filtrowany i wydalany z moczem. Drugie tyle zostaje wydzielone z potem i ulatuje wraz z naszym oddechem. To już daje razem 1,2 l. Zostaje pewien mały margines potrzebny do oczyszczania układu moczowego oraz sprawnego funkcjonowania nerek i układu krążenia. 2 litry to naprawdę minimum - przekonuje urolog.
U kobiet szczególnie ważne jest też to, w jaki sposób korzystają z toalety. Nie należy siadać na desce w toalecie publicznej! Podczas podróży warto mieć ze sobą specjalne papierowe nakładki na deskę dostępne w każdej aptece. Żeby uniknąć przeniesienia bakterii z odbytu do pochwy, kobiety powinny podcierać się od przodu do tyłu, nigdy odwrotnie. Warto uczyć tego dziewczynki, bo szczególnie u dziecka, które robi to niedokładnie, może dojść do wprowadzenia bakterii kałowych do dróg moczowych.
Zdarza się, że mimo ciągłego dyskomfortu w badaniach moczu niewiele wychodzi. To może być wina drażniących środków do higieny intymnej. Składniki chemiczne zawarte w dezodorantach oraz toaletowych mydłach do ciała zmieniają pH pochwy i mogą podrażnić delikatną śluzówkę. Do mycia miejsc intymnych stosujmy specjalne płyny, które nie zakłócają naturalnej flory bakteryjnej. Czasami infekcjom sprzyja noszenie złej bielizny (ze sztucznych materiałów), perfumowanych podpasek czy papieru toaletowego (tak, są kobiety na to wrażliwe). Co ciekawe, zakażenia można się nabawić również od zbyt częstego mycia. Przesadna higiena niszczy dobre drobnoustroje, które chronią nas przed tymi chorobotwórczymi.
Wywołane infekcją bakteryjną zapalenie pęcherza moczowego występuje prawie 13 razy częściej w całej populacji kobiet niż wśród zakonnic. Z badań wynika, że blisko 75 proc. dolegliwości u kobiet zaczyna się w ciągu 24 godzin od odbycia stosunku płciowego.
Pułapki miodowego miesiąca, czyli...: infekcje pęcherza moczowego
Dzieje się tak, ponieważ w czasie zbliżenia bakterie bytujące w okolicy narządów płciowych (również męskich) łatwo przedostają się do cewki. Często też jej delikatna błona śluzowa w czasie stosunku ulega otarciom, co ułatwia przenikanie drobnoustrojów do organizmu kobiety.
- Infekcjom pęcherza sprzyja aktywność seksualna. I znów jest to wynikiem budowy anatomicznej kobiety - potwierdza dr Trywiański.
Jego zdaniem często ginekolodzy w poszukiwaniu źródła nawracających infekcji zalecają wykonanie badań oraz leczenie partnera kobiety. - Owszem, mężczyzna może być nosicielem różnych chorób, ale jeśli jest ogólnie zdrowy, dba o higienę intymną i jest monogamiczny, to naprawdę zazwyczaj nie on jest przyczyną nawracających zakażeń - mówi urolog.
Jak się uchronić przed niepożądanymi skutkami seksu?
- Przede wszystkim oddać mocz po odbyciu stosunku. Jeśli to nie wystarcza, zalecam pacjentkom, których problemy mają wyraźny związek z aktywnością seksualną, jedną-dwie tabletki furazydyny na noc. To naprawdę może zdziałać cuda. To zresztą nie tylko moja opinia, lecz także oficjalne zalecenie Europejskiego Towarzystwa Urologicznego. Podawanie niskich dawek słabo działających leków antybakteryjnych może być bardzo pomocne w tego typu schorzeniach i zapobiega znacznie poważniejszym stanom zapalnym - przekonuje dr Trywiański.
Nie potrafimy o tym mówić nawet z najbliższymi. Ze strachu o sikanie nie wychodzą z domu
Furazydynę można też stosować jako profilaktykę. Większość kobiet doskonale wie, że "zaraz się zacznie", odczuwają bowiem charakterystyczne dolegliwości. U jednych jest to łaskotanie i szczypanie, u innych - ucisk w dole brzucha czy parcie na pęcherz. Czasami można to zdusić w zarodku - należy wziąć lek i wypić dużą ilość wody, żeby jak najszybciej wypłukać bakterie z dróg moczowych. Niejednokrotnie się to udaje.
Leków nie można oczywiście nadużywać, tylko stosować w zaleconych przez lekarza sytuacjach.
- Ostatnią deską ratunku, ale naprawdę nie dla wszystkich, jest specjalna szczepionka przeciwko E. coli. O jej podaniu powinien zdecydować lekarz. Nie jest zalecana w każdej sytuacji. Wcześniej jednak wykorzystuje się inne metody i, jeśli pacjentka stosuje się do zaleceń, najczęściej to wystarczy - mówi urolog.
Nawracającym infekcjom można skutecznie zapobiec. Powinniśmy m.in. na stałe się zaprzyjaźnić z butelką wody mineralnej i porzucić kąpiele w wannie na rzecz prysznica. Bardzo pomocna jest także żurawina.
Dr Terri Anne Camesano z Politechniki w Worcester w stanie Massachusetts prowadziła testy na bakteriach E. coli wyizolowanych z moczu zdrowych osób przed wypiciem szklanki soku żurawinowego rozcieńczonego wodą i po nim. Sprawdzała, czy napój miał jakiś wpływ na przyleganie mikrobów do siebie oraz do powierzchni plastikowej płytki laboratoryjnej. Uczona uważa, że bakterie są silne dopiero w grupie, kiedy stworzą coś, co nazywamy biofilmem.
Jest to wielowarstwowa kolonia mikrobów połączonych ze sobą i zawieszonych w tzw. macierzy zbudowanej z różnych związków. Charakterystyczne dla biofilmu jest to, że poszczególne grupy bakterii pełnią w nim różne funkcje: część rozkłada antybiotyki, część się dzieli, a inne, najczęściej w samym środku kolonii, czekają uśpione - nawet gdyby lekowi udało się dotrzeć tak głęboko, nie zabije ich, bo antybiotyki działają tylko na dzielące się komórki.
Sok żurawinowy nie pozwala bakteriom kleić się do siebie ani przylegać do płytki. A pojedynczo mają małą szansę, by utrzymać się w drogach moczowych - są z nich wypłukiwane. Działanie soku trwa do ośmiu godzin od momentu wypicia.
- Żurawina jest doskonałą metodą na zatrzymanie nawracających infekcji. Jednak w leczeniu chodzi nie tylko o sporadyczne zjadanie suszonych owoców, lecz także o zmianę stylu życia - przekonuje dr Trywiański. Wyjaśnia, że żurawina wbrew przekonaniom niektórych kobiet nie zabija mikrobów. Bez wody, która je wypłucze, jedzenie żurawiny niewiele nam pomoże.
Czy istnieje jakaś szczepionka na zapalenie pęcherza moczowego?
W przypadku nawracających infekcji pęcherza może dojść do krwiomoczu. Zazwyczaj jest to spowodowane pękaniem małych naczynek krwionośnych.
- Każdy krwiomocz jest dla nas sygnałem alarmowym, bo może być objawem nowotworu. Wtedy ma jednak nieco inny charakter. Po pierwsze, jest bezbolesny. Po drugie, zazwyczaj obfity. W przypadku zakażeń bakteryjnych pojawienie się krwi w moczu jest najczęściej jednorazowe, czasami w bardzo niewielkiej ilości i towarzyszy mu ból - opisuje urolog. - Jeśli taka sytuacja się powtarza, to wykonujemy badanie endoskopowe. I wtedy wszystko doskonale widać. Ścianki pęcherza są gładkie i różowe, ale kiedy spojrzeć na tzw. szyję pęcherza, są na niej wyraźnie widoczne białe skupiska, jakby krupy, naloty. To nasilony stan zapalny błony śluzowej - jest przyczyną nawrotów. To tam kolonie bakterii wytwarzają biofilm, który tak trudno zwalczyć antybiotykiem. Gdy tylko przepływ moczu przez pęcherz ustaje, natychmiast się mnożą i prowadzą do nawrotu infekcji. Pacjentka cierpi, dostaje antybiotyk, który sterylizuje pęcherz i zabija wolno pływające mikroby, ale uśpione w tej okolicy bakterie czekają na kolejną okazję do namnażania się. Antybiotykoterapia nie ma końca. Naprawdę najtrudniej jest zmienić nawyki. Kobiety szukają kolejnych leków, odwiedzają różnych lekarzy, ale jak spytam, czy więcej piją, odpowiadają, że "litr się uzbiera". I infekcja nawraca.
Regularne picie powoduje, że "śpiące" mikroby zaczynają zamierać, a powodowany przez nie stan zapalny staje się łagodniejszy. Wtedy bardzo rośnie nasza szansa na całkowite wyleczenie.
Niektórzy zalecają też picie wody z dodatkiem soku z cytryny.
- Jeśli ktoś lubi taką wodę, to proszę bardzo. Ale nie ma naukowych dowodów na to, że cytryna sama w sobie działa leczniczo w tym przypadku - mówi dr Trywiański.
W pierwszym okresie infekcji pomagają też środki ziołowe. Działają moczopędnie i dezynfekująco. Przez dłuższy czas można je stosować także zapobiegawczo, ale są to leki i nie należy brać ich stale. Przydają się również preparaty rozkurczowe. Zmniejszają ból, ale przede wszystkim rozluźniają i "wygładzają" ścianki pęcherza, dzięki czemu ułatwiają wypłukiwanie mikrobów.
Częstość infekcji dróg moczowych związana jest z wiekiem. Chorują dzieci. Na zakażenia częściej cierpią też kobiety po menopauzie. Mniejsza ilość estrogenów sprawia, że błony śluzowe okolic intymnych są słabo nawilżone, łatwiej ulegają podrażnieniom. Grupę wysokiego ryzyka stanowią również panowie po pięćdziesiątce, którzy mają problemy z prostatą. Powiększony gruczoł uciska cewkę moczową oraz pęcherz, utrudniając wydalanie moczu, który zalega i prowadzi do zapalenia.
Nigdy nie wstrzymuj moczu! To idealna sytuacja dla bakterii. Mocz jest produktem przemiany materii zbędnym dla organizmu. Musi go jak najszybciej opuścić. Poza tym przetrzymywanie moczu rozciąga ściany pęcherza i osłabia jego mięśnie, co może prowadzić do osłabienia przepływu moczu.
Zanim oddamy mocz do badania, możemy sami mu się przyjrzeć. Jeśli jest wyraźnie mętny, to doszło do infekcji. Krew w moczu też oznacza kłopoty. Mocz należy pobrać rano - po nocy jest on zagęszczony i wyniki będą bardziej wiarygodne. Niezależnie od tego, czy robimy posiew (wtedy musimy go pobrać do sterylnego pojemniczka), czy tylko ogólne badanie, powinniśmy się przed tym umyć. Często wyniki badania są błędne, bo do moczu dostały się bakterie z zewnątrz - okolic dróg rodnych czy odbytu. Ciepła woda dodatkowo zachęci nas do oddania moczu. Ważne, żeby mocz pobierać z tzw. środkowego strumienia. Co to znaczy? Że podstawiamy pojemniczek nie od razu, ale dopiero po chwili od rozpoczęcia mikcji, i zabieramy go, zanim skończymy. Wtedy strumień moczu jest najsilniejszy i nie obmywa okolicznych tkanek, gdzie znajdują się bakterie. Badanie ogólne moczu robione prywatnie kosztuje nie więcej niż 15 zł. Posiew - około 30 zł. Pojemniczek kosztuje grosze - warto mieć choć jeden w domu. Jeżeli nękają nas kłopoty z pęcherzem, to powinno się kontrolować mocz regularnie. Ale nawet jeśli nie jest to nasz problem, to ogólne badania warto wykonać minimum raz na rok.
O ile infekcja pęcherza jest dość łatwa do zdiagnozowania, o tyle z nerkami bywa już gorzej. Nie zawsze wiemy, że tępy, czasem kłujący ból w dole pleców może oznaczać kłopoty z nerkami. Po prostu bolą nas plecy, czujemy się coraz słabsi, czasem mamy stany podgorączkowe. To może być przepracowanie, ale też początek infekcji wirusowej. Lekarz podczas badania prosi nas, żebyśmy usiedli, i ręką złożoną w łódeczkę uderza nas na wysokości obu nerek. Nie jest to badanie w stu procentach potwierdzające infekcję, ale zazwyczaj jeśli jesteśmy chorzy, odczuwamy przy uderzeniu silny ból. Przy chorych nerkach możemy wcale nie mieć gorączki albo słupek rtęci w termometrze sięga 40 stopni. Gdy lekarz podejrzewa zapalenie, oprócz badania moczu zleci także inne testy, które pokazują pracę naszych "oczyszczalni". Określa się wtedy poziom mocznika, kreatyniny i kwasu moczowego w krwi. Ostry ból w okolicach nerek może oznaczać, że mamy w nich kamienie. Ktoś, kto kiedykolwiek miał kamienie nerkowe, nigdy nie pomyli tego bólu z innym. Jest przeszywający, często porównywany do bólów porodowych (m.in. dlatego przesuwanie się takiego kamienia wzdłuż dróg moczowych nazywane jest "rodzeniem kamienia"). Takie objawy wymagają natychmiastowej interwencji lekarza.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny