Aspirujemy do masterchefów. Porównujemy nasze potrawy ze zdjęciami na blogach kulinarnych i Instagramie. Z zazdrością oglądamy kuchnie po metamorfozach we wnętrzarskich programach. I zaczynamy się zastanawiać, czy coś robimy "nie tak".

To nie są te same potrawy co na naszych stołach. Nasze kuchnie wyglądają zupełnie inaczej. A my wcale nie jesteśmy tacy zrelaksowani po przygotowaniu dania z TV wg „prostego” przepisu.

Z pogłębionych badań etnograficznych, jakie przeprowadziła Amica w 2018 r. w domach użytkowników, wyraźnie wyłania się obraz naszego prawdziwego życia „od kuchni”. Prezentujemy kilka „mitów”, jakie w trakcie badań Amica obaliła.

Celebrowanie – tylko w niedziele i święta

Gotowanie to nasze hobby, świetna forma spędzania czasu oraz przestrzeń do kreacji. Na talerzach królują sałaty, soczewice, hummusy i steki przygotowane metodą sous-vide. Posiłki spożywamy zrelaksowani w gronie najbliższych, opowiadając sobie anegdoty i popijając wino czy świeżo zrobioną lemoniadę. Taki obraz „życia w kuchni” znamy z mediów.

A jak wygląda nasza codzienność? Spójrzmy na Monikę (l.37). Budzik punkt 6. Oczywiście z drzemką do 6.15. Poranna toaleta – 10 min, w międzyczasie budzenie dzieci. Ubranie, czyli „o Boże, co dzisiaj założyć?” – 15 min. Budzenie dzieci, przygotowanie kanapek do szkoły plus reszta wczorajszej tarty na lunch dla niej i jej męża,Michała (l.39) – 15 min. Pies i spacer ze zwierzakiem – 15 min. Budzenie dzieci – tym razem metodą „liczę do 3…”. Wreszcie się udało! Kawa – pól minuty. Lista zakupów i spraw do załatwienia na dzisiaj – pięć minut. Śniadanie: dzieci – płatki zalane zimnym mlekiem, Monika – owsianka z torebki, Michał – kanapka z wędliną – 10 min. Ogarnianie, pakowanie i szykowanie się do wyjścia – 15 min. Dojazd praca/szkoła – i nie wiadomo kiedy zrobiła się godzina 8.

Następnie 8 godzin? Szkoda gadać. Potem szybkie zakupy – o, idealnie, bagietka do podgrzania w piekarniku, będzie na szybki starter, bo przecież wszyscy głodni. A na drugie spaghetti – makaron jest, tylko mięso mielone i sos ze słoika. Około 17 lądowanie w domu – od razu w kuchni.

No i teraz „czas z rodziną” – Julka ( l.12) wstawia bagietki do piekarnika, Michał (mąż l. 39 ) gotuje makaron, Monika smaży mięso i zabiera się za sos, Antek (l. 10) wyjmuje naczynia ze zmywarki i rozkłada talerze. W międzyczasie krótka wymiana informacji: co u kogo, jak poszedł sprawdzian, czy w weekend jedziemy do babci.

Około 18.obiado-kolacja, w tle telewizja i negocjacje w temacie: komputer czy nauka? Potem „tylko” ogarnięcie kuchni po jedzeniu i zrobił się wieczór. Chwilka na czas wolny „w podgrupach”. Aaa, jeszcze pies. Może jeszcze wstawienie zupy na jutro. „Kurczę, przecież w tym tygodniu jeszcze nie jedliśmy zupy, a może zrobię jakąś sałatkę na jutro do pracy? Chociaż nie, nie mam już siły! Może jutro. Włączymy jakiś film? Jestem taka zmęczona”.

Tak, nasza codzienność różni się od tego, co widzimy w serialach, programach kulinarnych i w Internecie. Większość z nas właśnie tak żyje! Więc spokojnie możemy nasze wyrzuty sumienia – że nie jesteśmy idealni w kuchni – odłożyć na półkę.

A jak to jest z dietami?

Okazuje się, że większość z nas była, jest lub będzie na diecie! I tu najczęściej pojawiają się motywacje: „zrzucenia” paru kilogramów – zwłaszcza przed latem, zdrowotne – bo cholesterol, krążenie, tarczyca, alergie. Skłaniają nas do tego małe dzieci, reklamy oraz wyrzuty sumienia! Bo wszyscy mówią o tym zabójczym glutenie, mleku, jajach od nieszczęśliwych kur, GMO. Albo też zbawiennych głodówkach czy dietach kapuścianych. A my ciągle mielone i pizza.

Zamiłowanie do diet nas niewątpliwie łączy tak samo jak ich szybkie porzucanie! Są oczywiście osoby, które codziennie dbają o zdrowe odżywianie, ale to nadal nieliczna grupa. Przeciętny Polak próbuje, jednak na dłuższą metę, to zadanie go przerasta. Za bardzo tęsknimy za naszymi ulubionymi smakami. A już największą zmorą są słodycze! Potrafimy je schować w cokole kuchennej zabudowy, aby utrudnić dostęp – również sobie. Lub do pojemnika z napisem „rodzynki” – do którego na pewno nie zajrzy mąż, bo nie dość, że pojemnik stoi z tyłu, to on przecież nienawidzi rodzynek.

Bez wątpienia jednak świadomość konieczności wprowadzania zdrowych nawyków do diety naszych rodzin jest coraz większa. Więc spokojnie – małymi kroczkami – będzie coraz lepiej.

Ile kuchni, tyle historii

Chyba żadna przestrzeń w naszym domu nie określa nas tak bardzo, jak kuchnia. Lodówka, a raczej jej zawartość, mówi nam o tym, czy jesteśmy rozważni, lubimy planować i mamy wszystko „wyliczone”, czy raczej działamy impulsowo. Czy hołdujemy tradycji, czy podążamy za trendami i eksperymentujemy z nowościami. Czy martwimy się losem zwierząt hodowlanych, czy kupujemy wędliny w marketach próżniowo zapakowane i koniecznie pokrojone w plasterki.

W kuchni nie da się ukryć śladów obecności dzieci – naczynia z wizerunkami ulubionych bohaterów, kolorowe podkładki, dżem rozmazany na stole czy też poranny swąd przypalonego mleka.

Od razu widać też, czy jesteśmy fanami technologii, lubimy dotykowe panele, jak się błyszczy, świeci – koniecznie LED. Czy wolimy tradycyjnie – pokrętła w piekarniku, lodówka schowana we wnęce. Czy lubimy „na bogato”, czy bliższy jest nam minimalizm. Czy jesteśmy pedantami, czy potrafimy czasem odpuścić.

Miks tych wszystkich czynników – tego, na jakim etapie życia jesteśmy, do czego dążymy, co nam sprawia przyjemność, po prostu – jacy jesteśmy – powoduje, że nie ma jednego, typowego obrazu użytkownika kuchni. Jesteśmy bardzo różni i mamy zróżnicowane potrzeby. Każdy z nas ma swoje „fiksacje” – tylko na innym punkcie.

A przecież większość z nas żyje w podobnych przestrzeniach, w których są podobne – jeśli chodzi o funkcjonalność i wygląd – sprzęty AGD. Gdzie więc znaleźć miejsce na tę różnorodność? Jak projektować sprzęt, który zaspokoi potrzeby tak szerokiego grona różnych ludzi?

To jest prawdziwe wyzwanie dla wszystkich projektantów i producentów sprzętów domowych. Nie uda się jednak sprostać temu wyzwaniu bez pochylenia się nad człowiekiem. Nie klientem, konsumentem czy grupą docelową.

Bo „po ludzku” – to znaczy z dużą wrażliwością i nastawieniem na człowieka, rozumiejąc jego wymagania i potrzeby, nawet te najbardziej nietypowe czy często nieuświadomione.

Nie da się więc projektować sprzętów AGD inaczej, jak tylko będąc blisko użytkownika, zaglądając do jego kuchni, obserwując jego zwyczaje i szukając nawet „drobnych” ułatwień, które w efekcie mogą okazać bardzo istotne w jego codziennym, zabieganym życiu.

Komentarze